Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
939
BLOG

Konserwatyzm wobec czego?

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 83

 

Coraz częściej zastanawiam się nad tym, co ktoś kto mówi o sobie „konserwatysta” ma właściwie na myśli. Oczywiście to pojęcie, w dzisiejszym cywilizacyjnym kontekście ma wiadome konotacje. Konserwatyzm w polskim wydaniu to najczęściej pewnego rodzaju kontra wobec coraz szybciej zmieniającej się tej naszej rzeczywistości, która coraz mocniej przesiąka płynącym z zachodu liberalizmem obyczajowym i światopoglądowym. Te lęki nie są mi również obce. Jednak czy zawsze i wszędzie konserwatyzm jest racjonalny? Wszak kiedy spojrzeć na zimno na to wszystko co dzieje się z ludzkością, to częstokroć można dojść do wniosku iż konserwatyzm może być ślepy i rzadko kiedy po czasie okazuje się, że jego postulaty były celne.

Konserwatysta lubi odnosić się do przeszłości. Konserwatysta lubi tą przeszłość idealizować, i tworzyć z niej sentymentalną Atlantydę, do której należy się odnosić a przy okazji załamywać ręce nad tym co jest dziś. Tymczasem za każdym razem, kiedy otwieram książki traktujące o historii to zaczynam się mocno zastanawiać czy z pewnością chciałbym żyć np. w czasach tego wyidealizowanego do bólu międzywojnia. Bo gdy czytam o tym jak wyglądał przedwojenny Pruszków, w którym mam przyjemność zamieszkiwać to ogarnia mnie trwoga. Brak kanalizacji, ulicznego oświetlenia, ogromne pijaństwo z którym nikt nie umiał sobie poradzić i toczące się na ulicach polityczne spory często kończące się praniem szablami po łbach. Co z tego, że słyszę bardzo baśniowo brzmiące opowieści o tym jak to kiedyś ludzie się szanowali, patriotyzm mieli we krwi a solidarność międzyludzka kwitła, kiedy zaraz potem dowiaduję się że strach było wieczorem wyjść na ulicę żeby nie zostać napadniętym, a wandalizm młodzieży był ogromny co do dziś przebija z kronik policyjnych tamtych czasów. Żydowska młodzież pruszkowska żeby pójść na spacer do parku musiała organizować się w samoobronne grupy bowiem udanie się na taki spacer we dwójkę czy we trójkę kończyło się najczęściej tęgim praniem.

Czasami też czytam o tym jak to kobiety, które niegdyś ośmielały się założyć spódnicę do kolan narażały się tym samym na społeczny ostracyzm. Z dzisiejszej perspektywy wydaje nam się to zabawne ale czy takim było w przeszłości? Z pewnością ówcześni konserwatyści widząc kobietę w takiej sukience wyobrażali sobie niechybne nadejście Sodomy i Gomory albo też po prostu widzieli w tym ostateczny upadek moralności. Nikt nie zaręczy, że nasze dzisiejsze obawy – które podkreślam też często podzielam – związane z pewnymi obyczajowymi przemianami, za lat kilkanaście nie będą miały równie humorystycznego rysu. Kobiety uzyskały prawa wyborcze stosunkowo niedawno, a przecież gdy ich nie posiadały wydawało się to czymś całkowicie normalnym i czymś co porządkuje rzeczywistość. Ci którzy chcieli to zmienić stawali się z miejsca wrogami publicznymi.

Bieda której nie jesteśmy sobie pewnie dziś w stanie wyobrazić, brak edukacji, podstawowej opieki zdrowotnej oraz wciąż i wciąż powiewające widmo kolejnej niszczycielskiej wojny. Dzieci od małego gotowe na swoją śmierć – czy to z głodu, czy to z powodu grypy czy też od zabłąkanej kuli w czasie kolejnego konfliktu. Takie były realia. Kiedy w Warszawie w XIX wieku upowszechniono wodociągi śmiertelność od razu spadła o 40%. W USA kiedy rodziła się tam prasa, udawało się przetrwać jedynie tym gazetkom, które traktowały o lokalnych niewybrednych plotkach. Czy dzisiejsze rządy celebrities to coś tak całkowicie nowego?

Rozmaite patologie, które dziś nam się wbija w umysły nie narodziły się przedwczoraj. One wszystkie są z nami niemal od zawsze, tyle że w ówczesnej rzeczywistości w której wysłanie listu było jedyną możliwą formą komunikacji patologie te po prostu nie przebijały się do opinii publicznej, zajętej zresztą walką o przeżycie następnego dnia. Kosmopolityzm kwitł w takim stopniu, iż ten dzisiejszy, tak bardzo wydający nam się okropnym, to małe piwo. Na poziomie dyplomacji rozmawiano tylko po francusku a rzadko kiedy władca danego kraju był z nim etnicznie związany. Częstokroć losy danego państwa i mieszkających w nich ludzi zależał od tego kto kogo przyjął w alkowie.

Do czego właściwie zmierzam? Ano do tego, że nasza historia to nieustanne przesuwanie granic i nieustanny wobec tego opór. W charakterystykę człowieka wpisane są chęci nieustannych zmian i tak samo wpisany w ową charakterystykę jest przed tymi zmianami strach. Myślę sobie – tytułem wniosku końcowego – że wraz z tym coraz szybszym rozwojem cywilizacji nasz konserwatyzm musi być także coraz bardziej rozumny. Skala wyzwań wobec tego nowoczesnego konserwatyzmu wydaje się być daleko większa niż ta, przed którą stawał konserwatyzm np. przed stu laty. Choć z pewnością konserwatystom zawsze tak się wydawało. Bo wyliczyć wymiernie tego co konserwatystom udało się w tym potoku zmian ochronić łatwo się nie da i nie jest to namacalne. Dlatego konserwatyści mimo wszystkich zastrzeżeń są wciąż bardzo potrzebni.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (83)

Inne tematy w dziale Polityka