Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
2955
BLOG

Paweł Kukiz czyli albo muzyka albo polityka

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 135

 

W czasach PRL-u, muzycy i artyści innych dziedzin sztuki byli bardzo ważni. To im jako jedynym władza pozwalała się w jakichś tam wyznaczonych obszarach poddawać kontestacji. Część z tego przywileju korzystała bardziej otwarcie, inna znowu mniej. Artyści czuli powagę chwili i wiedzieli, że ta wyjątkowa, na poły okupacyjna sytuacja  wymaga od nich więcej niż od ich kolegów, tych wiodących spokojniejszy żywot gdzieś tam w Europie powiedzmy zachodniej. Istnienie cenzury powodowało konieczność chowania pewnych oczywistych przekazów pod maskę poetyckich metafor. Na otwarte, czy też niekoncesjonowane  post-ponowanie władzy owa PRL nie pozwalała, a za krzyczenie wprost "precz z komuną" dostawało się pałą po łbie i lądowało się w najprawdziwszym kiciu. Dziś artyści są odważniejsi i nie mają hamulców jeśli chodzi o nazywanie rzeczy po imieniu.

Znamy to szerokie grono artystów, plotących z zapałem te wszystkie wersety liberalno-obyczajowego Koranu. Tych asów nie ma co nawet wymieniać bo każdy z nas wie o kogo chodzi. Obowiązkiem każdego niemal artychy jest powiedzenie coś o "dusznych czasach Kaczyzmu" i zasugerowanie, iż to dopiero za Tuska Polska zmierza do właściwego portu przeznaczenia czyli ultra-liberalnego Zion'u. No i w zasadzie tutaj mógłbym pisanie tego tekstu po prostu zakończyć, bo jest już, jak to mówi młodzież, w zasadzie "pozamiatane". Nie do końca.

Bo od pewnego czasu, widzimy wysyp podobnych świeżo narodzonych buntowników, tyle że opartych na kontrze do tych z "zaprzyjaźnionych telewizji" rodem. Najwidoczniej artyści podobają się sobie w takiej uroczo zbuntowanej wobec zastanego świata pozie. Kukiz, Nowak, Pietrzak czy Rewiński też chcą sie pobuntować. Słyszymy więc coraz bardziej mrożące krew w żyłach opowieści o prześladowaniu przez reżim, a nawet o poczuciu zagrożenia życia w związku z wyśpiewywaniem niepokornych treści.

Ufff. Nie chodzi mi o to, że artysta nie powinien śpiewać tego czego chce. Otóż powinien robić to co mu w duszy gra. Tyle że ja sam nie wiem teraz, któremu Kukizowi powinienem zaufać. Czy temu, który leciał na antyklerykalnej taniej fali początku lat 90-tych, czy może raczej temu, który nazywa swój album "Siła i honor"? Mam ufać bardziej Rewińskiemu, który zarabiał na chleb w TVN-owskich programach czy bardziej temu, który z poważnych problemów robi sobie tani komiks?

Najwyraźniej jest tak, że są tacy artyści, którzy chcieliby być jednocześnie artystami i politykami. Na mój gust tych ról połączyć się ze sobą nie da. Bo w rezultacie nie dostajemy ani porządnej polityki ani porządnej muzyki. Nie kupuję ani wykwitów Hołdysa, ani ultra lewackich hołdow dla południowo-amerykańskich Guerlillaz krzyczanych przez RATM, ani anty-Bushowskiej płyty nagranej przez Pearl Jam, ani też nie kupuję płyty Pawła Kukiza pt. "Siła i Honor". Po prostu, takie rzeczy udają się w sztuce tylko raz na milion podjętych prób - tak jak choćby nagrane przez Lao Che "Powstanie Warszawskie", które chyba dużej ilości muzyków dało złudną nadzieję, że wskoczenie na polityczno-historyczną falę da z miejsca sukces komercyjny i artystyczny.

Panowie - jeśli czujecie, iż budzi się w Was jakiś polityczny temperament to może lepiej postawić wszystko na jedną kartę i zająć się tą polityką na serio? Moja skromna rada jest tylko jedna - nie nagrywajcie płyt ani przeciw Kaczyńskiemu ani przeciw Tuskowi bo za 5 lat będziecie się tych swoich kołkiem ciosanych tez bezbrzeżnie wstydzić.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (135)

Inne tematy w dziale Polityka