Kiedy wiosną 1944 roku Armia Czerwona zbliżała się do węgierskiej granicy, generał Szilard Bakay wysłał radiotelegram, w którym napisano: "Przed nami Rosjanie, Za nami Niemcy, nad nami Anglicy. Proszę o rozkazy". Ten cytat jak ulał pasuje mi do obecnej polskiej polityki, której, moim skromnym zdaniem, w dzisiejszym kształcie nie da się już dłużej utrzymywać przy życiu. Występuje coraz więcej przykładów na to, że już za rok, dwa, góra pięć będzie ona wyglądała zupełnie inaczej niż dziś.
Miałem niedawno zaszczyt rozmawiać z prof. Antonim Dudkiem. Wyraziłem podczas tej rozmowy moją opinię, którą streściłem mniej więcej w pierwszym akapicie: polska polityka stoi u progu, po przejściiu którego dozna kolejnego, tym razem bardzo mocnego w skutkach przełomu. Widać to po coraz mocniej rozpychających się w niej młodszych pokoleniach. Jako dowody podałem m.in. powstanie stowarzyszenia Republikanie, coraz mocniej krzepnący Ruch Narodowy, oraz środowiska skupione wokół Dudy i Kukiza. Prof. Dudek zdecydowanie się z tą moją teorią nie zgodził i stwierdził, że to ożywienie wywołane jest coraz większą bliskością całej sekwencji wyborów jaka nas w nieodległej przyszłości czeka. Myślę, że z pewnością to solidny argument, ale mimo to pozostaję nieugięty - czuć w powietrzu, że polska polityka doszła do pewnej ściany.
"Polska polityka jest zabetonowana", " Nie ma miejsca na nowe partie", "Polskie społeczeństwo jest bierne". Te wszystkie zaklęcia powtarzane są jak mantra od kilku conajmniej lat. Owszem, oddawały one pewien stan, który zaczął się mniej więcej w roku 2005. Jednak świat, a tym samym polityka, jest dynamiczna, a im więcej słychać głosów, że żyjemy w epoce pewnej politycznej stabilizacji, tym mocniej widać, że są to raczej głosy wyrażające strach przed tym co wkrótce się stanie. Bo nic nie jest dane raz na zawsze.
Polska polityka musi wejść w nowe stadium. Bo jak pokazało życie, całkowicie nie potrafi ona już odpowiedzieć na społeczne nastroje i zapotrzebowania. Polacy wyjeżdżający na zachód i mający laptopy z internetem nie chcą już słuchać przekazów dnia. Już się w tym wszystkim połapali, nawet ci, których nazwano obraźliwie lemingami wiedzą, że odgrywa się przed ich oczami jakiś teatr, który mógł się podobać w czasach ekonomicznej koniunktury. Dziś niepokój o nastepne dni towarzyszą już wszystkim - zarówno robotnikom na ściane wschodniej jak i leminżerii z Wilanowa. A co na to polska polityka? Nic. Zupełnie nic.
Polscy politycy zastygli. Zamarli w pewnego rodzaju hibernacji, która nie wymagala dotąd od nic więcej ponad rutynowe działania. Tymczasem świat pędzi szybko i dziś już te działania na nic nikomu się nie przydadzą. Bo dochodzi do głosu pokolenie ludzi urodzonych w latach 70-tych. Co ma dla nich do zaoferowania polska polityka? Nic. PO to modelowy przykłąd klasycznej polskiej partii interesu, zmutowana PZPR z lekką domieszką wczesnego SLD. PiS? PiS dał sobie wmówić, że został jedynym na tej scenie strażnikiem narodowych wartości i od pewnego czasu tylko na tym się skupił. Najprawdopodobniej wygra następne wybory, ludzie będą głosować na tę partię nawet na złość skompromitowanym PO-wcom. Najpewniej ta zmiana na szczytach władzy przyniesie nam wszystkim tymczasową ulgę. Jednak niestety wątpię, by przyniosło to w dłuższej perspektywie jakieś konkretne owoce.
Bo, chce się czy nie, zewsząd słychać coraz żywsze głosy. Płyną one z dołu, od zwykłych ludzi, którzy mówią sobie: chwila, ale dlaczego nikt nas nie chce słuchać? Dlaczego znów słyszymy te same co kilkanaście lat temu zapewnienia? Z jednej strony chcą iść do polityki ustawieni i wykształceni ludzie, którzy mają i ideowość, jak i wolny czas, potrzebny do tego by zmieniać kraj, a z drugiej budzi się najzwyczajnieszy głos społeczny, reprezentowany przez Dudę czy Narodowców. Polacy z wolna wydają się już być gotowi na to, by politycy zasiadający w najważniejszych urzędach tego kraju wybrani byli spośród nich samych, a nie z nakazu szefa partii. Są gotowi na to, by nie chcieć już dłużej słuchać pobożnych życzeń i zaklęć.
Może jeszcze w tych najbliższych wyborach to nie będzie tak bardzo widoczne, ale nie zdziwiłbym się gdybym się mylił. To się nie stanie z dnia na dzień, czy nawet z miesiąca na miesiąc, ale zanim się obejrzymy będziemy musieli wszyscy na nowo uczyć się tej polityki, bo ona będzie już zupełnie inna.
Inne tematy w dziale Polityka