Czasami wystarczy jedno małe, wydawałoby się nieważne wydarzenie, żeby przelała się czara goryczy. Dziś taki właśnie przelew wywołał we mnie pewien facet z obsługi w sklepie ze sprzętem AGD.
Uświadomiłem sobie to całkiem niedawno. Gdybym miał wybierać jedną z najbardziej znienawidzonych konieczności jakie przed człowiekiem żyjącym tu i teraz stawia tzw. nowoczesność, to mogłaby być to konieczność wymienienia co jakiś czas jakiegoś technologicznego grata starego na technologicznego grata nowego. Jest to czynność po prostu obrzydliwa, wciągająca i tak już poharataną mocno duszę konsumenta w tę całą już w zasadzie quasi-rytualną grę w przeszukiwanie ofert, modeli, recenzji i, to najgorsze, cenników. Zdaję sobie sprawę, że dla wielu jest to przednia zabawa, być może wielu wtedy czuje że żyje, ale ja zdecydowanie nie.
Nie będę tu opisywał całej sprawy i zawracał niewinnym ludziom głowy moją pralką automatyczną. Postaram się szybko zmierzać do sedna. Ale wspomnę tylko. Moja stara wierna pralka, jeszcze o dziwo polskiej produkcji, wykazuje już wszelkie możliwe stany chorobowe. Nie trzyma płynów, ma Alzheimera i cerę też już ma nie najlepszą. Ja niestety jestem sentymentalny i czuję się jakbym miał niebawem żegnać starego druha, który służył mi wiernie przez lata, i którego teraz będę musiał kopnąć w tyłek i zastąpić go jakąś chińszczyzną wklejoną w niemiecką blachę. Pomnę już ten straszny czas kiedy musiałem znaleźć markę i model. Jeden mówi to, drugi siamto, typów pralek jest tysiąc a każda badziewniejsza i tandetniejsza od następnej. Internet to bagno – zasiedlony przez ustawionych szeptańców. Patrzysz na jakiś typ, przykładowo X – a tam opinie, jeden mówi, że świetna a nawet zaj..sta, a zaraz pod spodem uwaga, że ktoś znajomy kogoś taką miał i od razu mu zardzewiała, wylała wodę w mieszkaniu a potem jeszcze zadusiła mu kota. I żeby takiego badziewia nie brać. Pod tym znowuż zachwyt, że takiej drugiej pralki na świecie moi drodzy nie ma.
No i rozgadałem się jednak, a nie o to mi chodzi. Otóż dziś postanowiłem przejść się i obejrzeć na żywo te pralki w takiej AGD-owskiej sieciówce. Wyobraźcie sobie. Moja prowincja, wieje smętne wiatrzysko, chlapa, ludzie na około wszyscy wku..ieni na cały świat, ja niewyspany a muszę iść do tej sieciówki. Wchodzę tam i szukam jakiegoś człowieka, który ze mną porozmawia i mnie wysłucha. Oczywiście, choć przyszedł człowiek z gotówką w kieszeni, nikt się mną nie zainteresował. Stoją i gadają sobie. W końcu dopadłem jednego i zacząłem go nieco przepytywać. Poza wymuszoną i przesadną uprzejmością ów człowiek nie zaprezentował nic co mogłoby rozsądnego klienta skłonić kiedykolwiek do powrotu do owego przybytku.
No ale do rzeczy! Zacząłem tego pana pytać o ceny, a on wtedy powiedział mi, że jak chcę kupować pralkę w tym przedziale cenowym, to lepiej żebym od razu wziął tę słynną już „gwarancję przedłużoną”. To jest już klasyk z tą gwarancją, ale albo ja tego dnia byłem jakiś nie w formie, albo to ta pogoda, ale rzecz ta nagle dotarła do mnie z całą mocą. Bo dowiedziałem się, że koszt takiej gwarancji przedłużonej, (tu pan roztacza legendy, że można dany towar potem zrzucić z okna i oni dadzą nowy) to 30% zakupu! Ja na to, że nigdy w życiu, a on wtedy konfidencjonalnym tonem, jakby zdradzał mi tajemnice iluminatów, mi mówi, że trzeba taką właśnie brać, żeby za dwa lata nie kupować nowej pralki. Ja mówię, że nie, a on znów tym samym tonem, że szkoda w takim razie pieniędzy. Ja znów, że w żadnym razie, a on robi minę kogoś kto ma do czynienia z naiwniakiem. Zostawiłem go w spokoju i wyszedłem stamtąd. Rozumiecie? Facio stawia klienta w roli iście hamletowskiej. A do wyboru masz dwa wyjścia. Jedno złe, a drugie, po prostu frajerskie. Albo dajesz się wycyckać i kupujesz badziew, który za dwa lata ci się popsuje, albo kupujesz ten sam badziew, dokładasz 30% i jak potem ci się badziew popsuje, to oni, tu mrugnięcie okiem, dadzą nowy. Wybieraj frajerze.
Strasznie mnie ta sprawa jakoś rozedrgała, bo to niby taka pierdoła, ale mówi nam coś o świecie w jakim teraz żyjemy. Musimy prać ubrania, i musimy kupować te ich pralki. I oni nagabują człowieka tymi swoimi prymitywnymi technikami manipulacyjnymi. Panie, daj pan jeszcze 30% do ceny i będziesz miał pan dobrą pralkę. Czyli co, jak bez tego, to ja kupuję pralkę tylko na dwa lata? Tak mam to rozumieć? I to mówi nam wyobraźcie sobie ktoś kto tę pralkę musi przecież sprzedać, ale on dostał jeszcze prikaz żeby narajać leszczy tym wszystkim imperialnym agencjom ubezpieczeniowym, bo pewnie muszą się z nimi dzielić haraczem. Jak na Pradze wieczorem. Bierzesz pan praleczkę taką, czy z bonusikiem, bo jak bez bonusika, to praleczka będzie jednorazówka. Dosłownie już chyba w żadnym miejscu w tym kraju nie można się zjawić, by nie paść ofiarą jakiegoś idiotyzmu i jawnego bandyctwa, czynionego już w zasadzie z uśmiechem na twarzy. Nieuczciwość zostaje w naszym kraju postawiona jako naczelna zasada w relacjach społecznych. Idzie to od samej góry a kończy się na dole, wśród najbardziej szarych na świecie ludzi. Pofałszowane znaczenia, definicje, poodwracane sensy i poflancowane na lewą stronę wartości. A jak masz człowieku tego typu przemyślenia, to jedyną radę jaką usłyszysz to „nie bądź frajer, rób tak samo, rąb innych jak ciebie rąbią, bo zginiesz”. Nauka społeczna rodem z IIIRp.
Oczywiście zdaję sobie sprawę że to nie w III Rp wymyślono łajdactwo, ale jakoś jej tak z tym łajdactwem do twarzy. W sklepie AGD kanciarz, na stołku ministerialnym kanciarz, na stołku premierzycy też kanciara, a wspierają ich kanciarze, którzy zawsze i wszędzie chętnie sprzedadzą ci ze dwie cegły za parę stówek i jeszcze każą ci to nazwać świetnym interesem. A potem wrócą do domów i dalej będą wyklinać, że „jest tak źle i że tu się człowiek, w tym łajdackim kraju, niczego nie dorobi”. Następnie pójdą spać i rano wrócą na szychtę do sieciówki. Bo gdzie mają iść? A ty frajerze drogi? Jak ci się nie podoba, to pierz w misce. Albo ostatecznie w rzece.
Inne tematy w dziale Polityka