Nie wiem dlaczego, ale powiedzenie ”Co nie jest zabronione, jest dozwolone” kojarzę z Premierem Tadeuszem Mazowieckim. Wiem, że jak te słowa usłyszałem oficjalnie, coś mną wstrząsnęło. Wiem, że poraziły mnie zarówno same słowa, jak i zaskoczenie z czyich ust to wyszło. Był to jakiś „uznany autorytet”. Jeśli mylnie wskazałem osobę to przepraszam i w ramach nawiązki „koniem odrobię na wiosnę.
Z fundamentów III RP pamiętam właśnie to, oraz inną – równie olśniewająca myśl – że „najlepszą polityką gospodarczą jest brak polityki gospodarczej”.
Jakoś nie mogłem sobie wyobrazić, że państwo będzie mogło funkcjonować w sytuacji, w której cały wysiłek reformatorski został skierowany na wyrzuceniu do kosza norm moralnych. Dla mnie jednak istniała subtelna różnica między tym, co jest dozwolone a tym co jest przyzwoite. Tej „falandyzacji prawa” (nie wiem czy ktoś jeszcze pamięta mecenasa Falandysza na dworze Lecha Wałęsy) przypatrywałem się spokojnie, wiedząc, że są to wnyki zastawione na III RP. Czekałem kto pierwszy w nie wpadnie i kiedy. I stało się. Jestem usatysfakcjonowany, że widzę szamotającego się w nich Premiera Tuska.
Premier zwołuje najtęższe umysły i próbuje się z tych wnyk wywinąć. Premier już wie, że przegrał. Że ci „przedsiębiorcy” się odwołają i że państwo będzie musiało płacić odszkodowania. Premier wie, że w zasadzie nie może skonstruować żadnej linii obrony ani ataku nie naruszając podstawowego kanonu III RP. Hulaj dusza piekła nie ma: „co nie było zabronione jest dozwolone” Tusk pójdzie do Canosy... Wreszcie DOPALACZE zagrały doktrynie społecznej na nosie.
Kochane polskie media. Psioczę na was, bo pożytek z was niewielki, ale tym razem wam wyszło. Tak zapędzić liberalizm we własne wnyki to doprawdy majstersztyk!
Inne tematy w dziale Gospodarka