Tusk na ostatnim spotkaniu partyjnym PO, w piątek, zapowiedział, że to już koniec twardych reform. Koniec reform? A czy były w ogóle jakieś reformy? Nie zauważyłem żadnych reform! Przecież - wszyscy ekonomiści są zgodni - to podwyższenie wieku emerytalnego, odroczenie wyroku na rozsypujący się ZUS, to żadna reforma. To pierwsze kłamstwo Tuska: nie było dotychczas żadnych reform, przeprowadzanych przez PO. Niczego nie zaczęto, nie ma więc czego kończyć!
Jednocześnie warto przypomnieć, że wszyscy ekonomiści wskazywali i nadal wskazują na pilną potrzebę przeprowadzenia prawdziwych reform finansów publicznych, przestrzegając całkiem poważnie, że bez nich wkraczamy na drogę Grecji, że wylądujemy tak jak Włosi. I od razu dodam, że o tych południowych scenariuszach to mówił nawet taki ekspert jak znany ze swoich sympatii pan Petru, a nie tylko "pisowcy lizusi".
Tusk widocznie został nieźle obsabaczony przez kolegów partyjnych za pomysły Rostowskiego, za "67", za to jak PO poleciała w dół w sondażach. Przyznaje sam, że popada w przygnębienie i prosi, by peowcy dodali trochę mu energii. To nie działa. Rozumiem, że trudno im wykrzesać z siebie jakąś iskrę optymizmu, zwłaszcza w zalatującym PRL-em i "chłopskimi" zjazdami hotelu "Gromada"... Nota bene, jak impreza rządowa, to jest na najwyższych piętrach najnowszych hoteli w Warszawie, a jak partyjna - to już jakoś tak oszczędnie? Koniec dygresji. "Najgorsze już za nami" - przekonywał działaczy Tusk. Czy ich przekonał?
Peowcy musieliby być ostatnimi idiotami, gdyby uwierzyli w takie rzeczy. Sytuacja w kraju pogarsza się, zaczął się efekt domina. Rośnie zadłużenie, rozchwiany jest budżet, rosną obciążenia, a przerzucane są one na samorządy, na obywateli. Ogromne kwoty środków europejskich przez nieudolność tego rządu zostały zmarnotrawione, a przez to stracona została ostatnia szansa na cywilizacyjne doganianie Zachodu. Rośnie inflacja, bezrobocie, lawinowo rośnie liczba bankrutujących firm, nie tylko budowlanych, bo upadają już nawet sklepy. Brak jakichkolwiek działań reformatorskich, zadowolenie się chwilowym usatysfakcjonowaniem międzynarodowych instytucji rankingowych i spełnieniem ubiegłorocznej obietnicy wobec Komisji Europejskiej przez wykonanie tzw. reform emerytalnych, taka polityka musi doprowadzić prędzej czy później do katastrofy.
Takie ugłaskiwanie peowców przez premiera powinno nas, jako obywateli, w najwyższym stopniu niepokoić, przerażać, budzić do obrony naszych portfeli! Za cenę utrzymania sondażowych słupków Tusk gotów jest pogrążyć kraj w stagnacji i doprowadzić do krańcowej gospodarczej zapaści!
Tusk nie powinien jednak lekceważyć inteligencji swoich partyjnych kolegów, ani inteligencji Polaków, którzy widzą (chciałem napisać "jasno", ale tu akurat wszyscy widzą czarno!), że to się nie może udać. I niektórzy politycy, powiązani z różnymi stronami sceny politycznej, ośmielają się głośno mówić w różnych programach telwizyjnych, że kryzys przyjdzie w 2013 roku, wróżąc ostateczne odejście Platformy. A może wcześniej?
Smaczku, gorzkiego znowu, tej wypowiedzi Tuska dodaje to, że on z góry zakłada, że pełniący urząd Prezydenta RP funcjonariusz PO wykona bez szemrania swoje zadanie, że właściwie już jest wszystko załatwione z tym "67", pozamiatane. Koniec "reform", można ręce otrzepać!
Autor relacji z tego peowskiego zebrania partyjnego, red. Paweł Wroński, podkreślam, na żołdzie "Gazety Wyborczej", napisał, że Tusk nie ma koncepcji "co dalej", jak "uzasadnić dalszą egzystencję rządzącej partii". Fakty znamy, nowinka polega na tym, że dostrzega je wreszcie michnikowska gazeta. Zwracam uwagę na wyraz "egzystencję" w odniesieniu do PO: egzystowanie, trwanie na granicy życia i śmierci, skupienie na tym, by tylko przeżyć do jutra... Niezłe, Panie Wroński!
Ale co zrobić z tym zdaniem, zacytowanym przez Wrońskiego: "Tusk zapowiedział powrót do polityki miłości: - Gdybym nie miał przekonania, że nie mamy już zdolności do kreowania polityki miłości, wyrozumiałości, nie nadawałbym się na waszego szefa."? Tusk sie zaplątał w swoich "misternie skonstruowanych" kłamstwach i manipulacjach, czy Wroński źle zapisał? Jak bym tego nie czytał, Tusk albo powiedział, że nie mają już w sobie miłości, albo nie nadaje się na szefa PO. To drugie jest zupełnie niemożliwe, więc zostaje to, że nie mają miłości, czyz nie? Doprawdy można się pogubić!
http://wyborcza.pl/1,75968,11803048,PO__Koniec_twardych_reform.html
http://62-233-108-107.rev.iomart.com/wiadomosci/polityka/petru_potrzebne_reformy_finansow_publicznych_1101100.html
„Jedenaście dni temu dość mało znany bloger Mieszczuch7 napisał bardzo ciekawą notkę p.t. "Nowy mur - warszawski". Jako pierwszy zauważył on, że dzięki stalowym barierkom Pałac Prezydencki zaczął przypominać warowną twierdzę. Porównał on to do muru oddzielającego Żydów od Palestyńczyków oraz do wysokich płotów, które rozdzielają katolików i protestantów w Belfaście. Później także inni publicyści /n.p. Johny Pollack/ czynili podobne porównania, ale Mieszczuch7 był pierwszy. Jego poprzednia notka o ataku na niezawisłość Rzecznika Praw Obywatelskich też była bardzo interesująca. Warto zaglądać na ten blog.” elig, 28.08.2010
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka