Powiedzmy sobie szczerze, jest faktem obiektywnym, że nie da się raptem "przyspieszyć" budowy autostrady, bo nie da się pominąć żadnego z koniecznych etapów budowy. Jak się czegoś nie zrobi teraz, to z większym nakładem kosztów będzie trzeba zrobić to później. Zapomnijcie o "przyspieszeniu", nagłej "przejezdności", to bzdura, dęte historie jak za Gierka. Jednak, każdego, kto to trzeźwo zauważy, peowcy nazwą marudą i malkontentem. A nie rozsądnym, przytomnym obywatelem.
Nie można już niczego krytycznego powiedzieć, o nic zapytać, w związku z przygotowaniami do EURO 2012, ani w ogóle działaniami rządu. Politycy PO, zaprzyjaźnieni dziennikarze czy blogerzy przycinają wszelką niemiła dla nich opinię oceną, że to nie krytyka, ale głupie krytykanctwo. Mówią, że "bez względu na to cokolwiek zrobiłby premier Tusk, to i tak będzie biadolić, że jest źle. Osoby z mentalnością malkontenta zawsze będą nieszczęśliwe i będą nieustannie narzekać, nawet gdy nie będą miały powodu, aby na coś narzekać." (Krzysztoń, blog na stronie Newsweeka) Naprawdę trudno przytaczać wszystkie wypowiedzi, cytaty, tyle było takich karcących ocen, ale mam świeżo w pamięci wczorajszą rozmowę telewizyjną byłego premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego, który przekonywał, że Polacy mają taką cechę, po prostu taki gen narzekania. Jak mimo naszego czarnowidztwa autostrada A2 zostanie otwarta, to będziemy musieli wymyślić sobie coś innego, by kultywować nasz pesymizm. I przykleja się tak, słowo po słowie, taka opinia o nas samych, że jesteśmy bandą malkontentów.
Co to ma za znaczenie? Otóż, psychologowie twierdzą, że słowa mają wielką moc. Mogą sprowadzać szczęście lub nieszczęście. Jeśli będziemy sobie w kółko powtarzać, jakimi to jesteśmy nieszczęśnikami, marudami, malkontentami, pesymistami, to takimi się staniemy. Wyćwiczymy w sobie to przekonanie tak, że stanie się prawdziwe.
A dlaczego to ważne, żebyśmy nie wpadli w pesymizm ogólnonarodowy, który nam wmawia raz po raz PO? Otóż, ekonomiści z kolei twierdzą, że rozwojowi gospodarczemu potrzebny jest jak tlen nasz optymizm. Nastroje społeczne to delikatna rzecz. Ten pożądany ekonomicznie poziom optymizmu można nam poprawiać przez obniżanie podatków. Wtedy ten mechanizm działa tak, że w naturalny sposób zwiększa się konsumpcja. Klasyczny przykład podawany przez ekonomistów to obniżka stawek PIT do 18 i 32 procent w 2008 roku. Ogarnał nas wówczas taki optymizm, że ciągle kupowaliśmy, podtrzymując dostateczny poziom konsumpcji detalicznej, by to koło zamachowe gospodarki ciągle się kręciło i by nie zatrzymał go kryzys, przychodzący z USA i zachodniej Europy. Nawiasem mówiąc sprawcą tego ślepego optymizmu był rząd Kaczyńskiego i PIS, które teraz maluje się jako te czarne Kassandry i zardzewiałe puszki Pandory.
Cóż, ekonomiści mówią, że wisimy tylko na tej detalicznej konsumpcji... Już widzicie do czego zmierzam? Rząd peowców wmawia nam, że jesteśmy pesymistami, a jak im uwierzymy, jeśli uwierzymy w nasz pesymizm, to koniec z kupowaniem, koniec ze wzrostem konsumpcji, koniec ze wzrostem PKB, po prostu gospodarcza zapaść. Wniosek dla nas prosty: nie wierzmy Tuskowi, bo ten rząd sam się prosi o katastrofę.
http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/625056,premier-tusk-jak-komunistyczny-patriota-gierek.html
„Jedenaście dni temu dość mało znany bloger Mieszczuch7 napisał bardzo ciekawą notkę p.t. "Nowy mur - warszawski". Jako pierwszy zauważył on, że dzięki stalowym barierkom Pałac Prezydencki zaczął przypominać warowną twierdzę. Porównał on to do muru oddzielającego Żydów od Palestyńczyków oraz do wysokich płotów, które rozdzielają katolików i protestantów w Belfaście. Później także inni publicyści /n.p. Johny Pollack/ czynili podobne porównania, ale Mieszczuch7 był pierwszy. Jego poprzednia notka o ataku na niezawisłość Rzecznika Praw Obywatelskich też była bardzo interesująca. Warto zaglądać na ten blog.” elig, 28.08.2010
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka