Mieszczuch7 Mieszczuch7
358
BLOG

Święto Aung San Suu Kyi, święto solidarności, nie w Gdańsku

Mieszczuch7 Mieszczuch7 Polityka Obserwuj notkę 2

"Inni nie mogą nam zabrać naszego szacunku dla siebie, jeśli im go nie oddamy."

Mohandas Karamchand Gandhi

Zazdroszczę Francji: Aung San Suu Kyi właśnie czyni swą wizytą wielki honor, zaszczyt prezydentowi Hollande. Ikona, symbol, "Stalowa orchidea", żyjąca bohaterka. Jako więzień polityczny, przetrzymywana 15 lat w areszcie domowym, od 1988 r. nie mogła opuszczać Birmy, rozdzielona z mężem, oksfordzkim profesorem historii  i dwoma synami. Bodaj najpiękniejsza postać współczesnego świata. Jej prostota jest ujmująca. Wcielenie spokoju wobec tumultu tłumów. Zawsze uśmiechnięta, skupiona i otwarta na drugiego człowieka. Jest podziwiana niemal jak Gandhi, jak święta.  Jej rodacy mówią o spełnieniu marzeń, ale do spełnienia ich  tak naprawdę jeszcze daleko. Na konferencji prasowej Aung San Suu Kyi od razu podbija serca Francuzów, mówiąc jak wiele dla niej znaczy Francja, zaznaczając znajomość wielkich francuskiej literatury, Victora Hugo... Mówi o przeszłości bez żalu, bez wyrzutów, do których miałaby prawo, a o przyszłości - z wiarą, przekonaniem  o możliwej współpracy z obecnym wojskowym rządem na rzecz reform. Francuski prezydent  zadeklarował gotowość wsparcia politycznego,  jak również zwiększenia inwestycji. 

Jej trzydniowa wizyta we Francji kończy europejską podróż, po wizycie w Norwegii i w Wielkiej Brytanii.  W Oslo  wygłosiła ona swoją przemowę "przyjęcia" nagrody Nobla, po 21 latach od jej przyznania. W Paryżu ma zaplanowane spotkanie z "marszałkami" Zgromadzenia Narodowego i Senatu, w środę prezydent stolicy przekaże jej tytuł "honorowej obywatelki miasta Paryża", odbędzie spotkanie ze studentami na Sorbonie oraz z przedstawicielami organizacji pozarządowych. Trzeba przyznać, że Francja zasłużyła na tę wizytę  Aung San Suu Kyi, Francja utrzymała swój tytuł kolebki praw  człowieka,  angażując się w pomoc dla demokratycznej opozycji w Birmie.

Na początku maja, po zwycięskich dla Aung San Suu Kyi wreszcie demokratycznych wyborach parlamentarnych i zaprzysiężeniu jej jako deputowanej,  minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski odwiedził ją w jej rezydencji w Rangunie i złożył  zaproszenie do złożenia wizyty w Polsce, a także przekazał list od Lecha Wałęsy. Według komunikatów prasowych odpowiedziała, że odwiedzi nasz kraj, ale nie okresliła jednak kiedy. W języku dyplomacji oznacza to odmowę, porażkę.

Pomyślmy: po co miałaby ona przyjeżdżać do Polski?  Nie wydaje mi się, byśmy coś jako państwo zrobili dla demokracji w Birmie, czy się może mylę? Przyznanie jej międzynarodowych nagród odbyło się nie z naszej inicjatywy, to Kanada uzanała ją za honorowego obywatela, a Czesi umieli w odpowiednim czasie nadać jej tytuł doktora honoris causa Uniwesytetu im. Karola w Pradze. Te gesty były wówczas ważne, były częścią walki. A teraz nagle Sikorski  zachęca  Aung San Suu Kyi do wizyty w Polsce tłumacząc, że ona i Birmańczycy mogliby się od nas uczyć, cytuję:

" - Chciałem zapewnić o wsparciu Polski dla procesu demokratycznej transformacji w Birmie. Dla Polaków jest bliskie to, co tu się dzieje. Przeszliśmy drogę od totalitarnego systemu do demokracji i wolnego rynku. To nie jest łatwy proces. Polska jest krajem, który może służyć za przykład".

Garść pustych, pyszałkowatych frazesów rzuconych w twarz takiej osobie... 

Chcę powiedzieć, że uważam, że została tu zaprzepaszczona ogromna szansa Polski.  I nawet jeśli Aung San Suu Kyi zna naszą najnowszą historię i dzieje "Solidarności", to ideę tej prawdziwej międzynarodowej solidarności odnajduje nie w Gdańsku, ale w Paryżu.  

 

PS. Nie zszedł jeszcze z ekranów film pt. "Lady" Luca Bessona, który moim zdaniem warto zobaczyć,  może nie tyle ze względu na jego wartości artystyczne, co ze względu na postać głównej bohaterki. To przecież jeden ze sposobów przyswojenia sobie odrobiny wiedzy o Birmie, okrucieństwach panującej tam dyktatury i niezłommnej walce  Aung San Suu Kyi. Jeśli ma się akurat ochotę uciec na dwie godziny od piłki nożnej... I przekonać się, że są jeszcze tacy, którzy chcą umierać dla idei. 

 

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1020229,title,Aung-San-Suu-Kyi-fascynuje-mnie-historia-polskiej-Solidarnosci,wid,14490404,wiadomosc.html

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Radoslaw-Sikorski-spotkal-sie-z-Aung-San-Suu-Kyi,wid,14476094,wiadomosc.html?ticaid=1eb35

Mieszczuch7
O mnie Mieszczuch7

„Jedenaście dni temu dość mało znany bloger Mieszczuch7 napisał bardzo ciekawą notkę p.t. "Nowy mur - warszawski". Jako pierwszy zauważył on, że dzięki stalowym barierkom Pałac Prezydencki zaczął przypominać warowną twierdzę. Porównał on to do muru oddzielającego Żydów od Palestyńczyków oraz do wysokich płotów, które rozdzielają katolików i protestantów w Belfaście. Później także inni publicyści /n.p. Johny Pollack/ czynili podobne porównania, ale Mieszczuch7 był pierwszy. Jego poprzednia notka o ataku na niezawisłość Rzecznika Praw Obywatelskich też była bardzo interesująca. Warto zaglądać na ten blog.” elig, 28.08.2010

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka