Co my właściwie wiemy o Komorowskim? Podobno 70 procent z nas ma do niego zaufanie, podobno robi wrazenie "swojego chłopa", takiego "ludzkiego pana"... Nawet wczoraj, w "Szkle kontaktowym" w TVN24, zamiast na trzecią rocznicę odśpiewać, jak zakochana Marilyn, "Sto lat" dla prezydenta, puścili jego mikołajowe zawołanie "ho, ho, hooo", "ho, ho, hooo"... jak to zazwyczaj prześladujące nas podczas przedświatecznych zakupów w domach towarowych... Prześladujące może nie dla wszystkich, może wielu wydaje się to całkiem fajne? Zaprzyjażnionym mediom zwłaszcza?
Kiedyś mówiło się, pokaż mi, co ktoś czyta, a powiem ci, kim on jest. Niestety, sądząc choćby po ortografii, Komorowski chyba nie czyta. Trzeba więc iść innym tropem. Może ... poznajmy Komorowskiego po przyjaciołach jego?
Z całą pewnością przyjacielem Komorowskiego byl Palikot, z którym wyprawiał się na polowania nie tylko w lubelske lasy, ale i w rosyjskie puszcze. Polowania to były nie tylko na sarny i głuszce, ale na Gudzowatych i innych niedźwiedzi biznesu. A bezpieczeństwo wspólnych tajemnic zapewniały nie tylko dzikie leśne ostępy, ale i najlepsi agenci różnych służb. Potem się jednak ta przyjaźń między nimi trochę popsuła, kiedy Komorowski został kandydatem na prezydenta i Palikot z jego wygłupami stał się niewygodnym, żle widzianym towarzystwem. Został więc odsunięty, schowany, nie pokazywał się publicznie przez wiele tygodni. Wybory miały być 20 czerwca, a druga tura 4 lipca. Jednak Palikot nie wytrzymał i już 15 maja zrobił przyjacielowi niespodziankę: w "profesorskim" przebraniu, nowej fryzurze i okularach, pojawił się nagle na spotkaniu Komorowskiego w Muzeum Kraszewskiego w Romanowie, gdzie uroczyste przekazanie kolekcji rodzinnych pamiątek miało przysporzyć mu punktów w kampanii... Aż Komorowskiemu dech z wrażenia zaparło i wymsknęło się niepotrzebnie poufałe: "Janusz, to ty?" Wszakże na nic się zdały te wysiłki i przebieranie, udawanie poważnego inteligenta. Na nic wszelkie zapewnienia, deklaracje o wspieraniu kampanii. Palikot musiał zniknąć, musiał odejść. Odkąd Komorowski napawa się blaskiem kryształowych żyrandoli i złotych klamek, jego dawny druh musi się trzymać od niego z daleka, jak najsmrodliwszy ze znienawidzonych zaczadzialców... Tak to Komorowski potraktował wiernego przyjaciela, który był mu lustrzanym odbiciem w każdym słowie i geście, i w rubasznych żartach, i kiedy się kpiło z zamachu na Kaczyńskiego i jego "małpek", i kiedy się robiło z Tuska małego, sadystycznego tyrana... I cóż dziś z tego zostało? Dzisiaj rozżalony, upokorzony Palikot pisze na blogu:
"Prezydentura Bronisława Komorowskiego jest bez większych ambicji. Prezydent płynie z głównym nurtem emocji społecznych. I nie trudzi się za bardzo tym jak wyjść z polskiej pułapki niedojrzałej nowoczesności. Zamiast tego celebruje swój stan." (7 sierpnia 2013)
http://palikot.blog.onet.pl/
Napisałbym też o innych przyjaciołach Komorowskiego, ale jakoś o żadnych innych nic nie wiadomo, nic w mediach o nikim innym, coś znaczącym, nie było. Komorowski zdaje się tylko tego jednego przyjaciela, Palikota miał.
„Jedenaście dni temu dość mało znany bloger Mieszczuch7 napisał bardzo ciekawą notkę p.t. "Nowy mur - warszawski". Jako pierwszy zauważył on, że dzięki stalowym barierkom Pałac Prezydencki zaczął przypominać warowną twierdzę. Porównał on to do muru oddzielającego Żydów od Palestyńczyków oraz do wysokich płotów, które rozdzielają katolików i protestantów w Belfaście. Później także inni publicyści /n.p. Johny Pollack/ czynili podobne porównania, ale Mieszczuch7 był pierwszy. Jego poprzednia notka o ataku na niezawisłość Rzecznika Praw Obywatelskich też była bardzo interesująca. Warto zaglądać na ten blog.” elig, 28.08.2010
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka