Nadeszła zapowiadana jesień ludów. Piękna, mądra, różnymi kolorami mieniąca się i wszelkimi głosami donośnie dojrzewająca. Znowu mnie porywa tęskonota za dawną "Solidarnością, jej gniewną i naiwną młodością, ślepym zrywem odwagi. Jest mi znowu tak ciepło na sercu, gdy nad głową powiewa flaga "Solidrności", a wokół mnie Podkarpacie, Śląsk i cała, dosłownie cała Polska. I znowu jest tu odnaleziona godność, honor, poczucie, że jest się po właściwej stronie. I jest nas setki tysięcy, pełna, naprawdę pełna Warszawa, taka siła aż łzy wzbierają! I tylko przelatuje mi przez chwilę przez głowę myśl, że wtedy nie obawiałem się tak, że wylecę z roboty i będzie ze mną koniec, jak dzisiaj, nawet w zwykły dzień, gdy nie ma tych pięknych protestów... Nie, odwaga wcale nie staniała.
Wkurzam się, gdy widzę telewizyjne komentarze i widzę tę prymitywną propagandę jak na dłoni. Rządowi sługusi muszą pochwalić za organizację, a zwłaszcza służby porządkowe i policję. Policję? Jakby policja teraz miała sama na siebie napierać, albo do siebie strzelać gumowymi kulami? Bo przecież wśród demonstrujących są też służby mundurowe, te policyjne też. Nie sądzę, by te pochlebstwa i komplementy wystraszonych panów z rządu zamąciły im w głowach teraz.
Muszą kwestionować frekwencję, więc podważają podawne liczby, podają swoje poniżej stu tysięcy, siedemdziesiąt tysięcy, liczą autokary i mnożą, że może tylko 45 tysięcy? A tu pełna Warszawa cała, jak nigdy! Widziałem wczoraj rolników protestujących przeciwko spekulacyjnym cenom skupu i wyprzedaży obcokrajowcom ziemi "na słupy", i ogromną trumnę polskiego rolnictwa. A dzisiaj widzę dożynki prezydenckie w Spale z kilkudziesięcioma marszałkami, urzędasami i działaczami PSL. Kilka rzędów eleganckich krzesełek, kilka wynajętych zespołów. First Lady tarła oczy na tej imprezie... Spać czy bardziej płakać się chciało?
Muszą wpierać, że to była manifestacja polityczna, pomimo na siłę odarcia jej z wszelkich cech polityczności. Muszą powtarzać za Grasiem, że Dudzie "coś się stało", znaczy ... coś mu odwaliło? Red. Olejnik stawia kropkę nad "I" - on chce przebić Wałęsę, chce być drugim Wałęsą! A red. Olejnik, czyż nie jest już drugim Urbanem na szpilkach?
Muszą pogarliwie wzruszać ramionami, że jak to, no jak, jakże to ministrowie mieli wychodzić do protestujących? Przecież oni ich chcieli wyrzucić z rządu!!! Bez powodu! Bo przecież nic takiego się w Polsce nie stało, nic się w ostatnim czasie nie zmieniło, w ostatnich latach nic ważnego zdecydowanie się nie wydarzyło... Tylko, że zerwany został dialog społeczny, chce powiedzieć poseł Sasin, ale jaki tam dialog, jakie tam społeczeństwo... O co chodzi? A jak poseł Sasin przypomina dwa i pół miliona podpisów za referendum w sprawie wieku emerytalnego, to go zagłuszają. A te siedemset milionów zabrane przez Rostowskiego z Funduszu Pracy, które powinny pomagać bezrobotnym? Nie, nic ważnego się nie stało. Zmęczony ojciec rodziny, po miesiącu uczciwej pracy, gdy dostanie tysiąc dwieście na rękę, z przyjemnością zapewne raz jeszcze usłyszy, ze te sześć milionów wyrzucone na koncert pop gwiazdy Madony przez minister Muchy to grosze byly!
I jeszcze muszą niby poważnie i merytorycznie kwestionować postulaty związkowców. O, przepraszam, są wyjątki, w dzisiejszym "Siódmym dniu tygodnia" u red. Moniki Olejnik wszyscy zebrani politycy ścigali się wręcz w popieraniu postulatów związkowców! Wszyscy też zjednoczyli się w walce z "liberalnym" Prawem i Sprawiedliwością, które to rekami wrednej Zyty Gilowskiej obniżało podatki bogatym. Już nie pamiętają, że tylko dzięki Gilowskiej, dzięki stworzonej w ten sposób wewnętrznej koniunkturze udało się nam - i bogatszym, i biedniejszym - przetrwać pierwsze lata kryzysu! Już amnezja pokryła głosy ekonomistów, ekspertów, w tym nawet niechętne pochwaly Balcerowicza. Teraz jednym frontem uderzają w Kaczyńskiego, że dezerter, że groteskowy, komiczny i śmieszny! Wszyscy w opozycji wobec Kaczyńskiego! Dlaczego? Bo w piątek wyprowadził posłów PIS z Sejmu, gdy oni wszyscy tymczasem celebrowali wspólną grę pozorów pod tytułem głosowanie nowelizacji budżetu! Włączyli się jak dobrze naoliwione śrubki do sejmowo-Tuskowej machiny głosowań. Kto za, kto przeciw, raz zielone przyciski, raz czerwone i znów! Nie pytajcie ich tylko o wyniki poszczególnych głosowań, by nie okazało się, że te rzekomo opozycyjne SLD, RP i SP głosowały równo z PO i PSL! Nie wiadomo, jak to potrafią łączyć, pogodzić z jednocześnie wypowiadanymi deklaracjami o popieraniu związkowców? Kurski bezsilnie krzyczy: "To wyście wsparli PO i Tuska!"
A Żelichowski (PSL) ze swoim dowcipem wysuszonym jak wojskowy suchar tłumaczy, że nie mieli wyboru, albo podnieść podatki, albo wiek emerytalny, co wolicie? Jak wolicie być skubani, dorzynani, jaki agonii czy śmierci wyrok? Protasiewicz (PO) dorzuca z boku: "I to jak łagodnie wprowadzany, miesiąc po miesiącu..."
„Jedenaście dni temu dość mało znany bloger Mieszczuch7 napisał bardzo ciekawą notkę p.t. "Nowy mur - warszawski". Jako pierwszy zauważył on, że dzięki stalowym barierkom Pałac Prezydencki zaczął przypominać warowną twierdzę. Porównał on to do muru oddzielającego Żydów od Palestyńczyków oraz do wysokich płotów, które rozdzielają katolików i protestantów w Belfaście. Później także inni publicyści /n.p. Johny Pollack/ czynili podobne porównania, ale Mieszczuch7 był pierwszy. Jego poprzednia notka o ataku na niezawisłość Rzecznika Praw Obywatelskich też była bardzo interesująca. Warto zaglądać na ten blog.” elig, 28.08.2010
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka