Kiedy oglądam różne programy tv, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wszyscy dziennikarze, niezależnie od stacji, wykonują to samo polecenie: grillowac Hoffmana, grillować PIS. Co gorsza, obserwuję, że sami politycy Prawa i Sprawiedliwości się temu poddają, chcą się pokornie kajać, szukać błędów u siebie, nawet "oględziny" robić, podczas gdy PO, poprzez "zaprzyjaźnione" media, dokonuje zamiatania pod dywan swoich faktycznych błędów i nadużyć.
Głębszego przekonania o sterowanej akcji nabieram, gdy słyszę z ust red. Kuźniara w TVN24, że, no, jest moda na atakowanie biskupów, ale ten niemiecki, to naprawdę zasłużył sobie... Takie mody się teraz lansuje! Teraz jest sezon na Hoffmanna, już o staje się passé wrzask Guziała i uśmiechy Gronkiewicz-Waltz!
Referendum się nie udało i Adam Hoffmann jest wszędzie zapraszany, wszyscy o nim mówią. Od solidarnego inaczej, europosła Jacka Kurskiego, dla którego - z lekką pogardą dla warszawiaków - w całym referendum chodziło tylko i wyłącznie o Hoffmanna..., po zwykle bardziej chrześcijańskiego redaktora Bogdana Rymanowskiego! Dzisiaj bowiem Rymanowski "odwalił" robotę, zadając Hoffmannowi tylko pytania z gotowej listy, łącznie z głupawą zaczepką o Bielana. Z automatu. Nagle wszyscy chcą zwalniać Hoffmanna. Wszyscy mu dokopują równo... Taka stara sowiecka taktyka: uderzyć w interesującą ich osobę poprzez osaczanie, przesłuchiwanie, dręczenie kolegów, bliskich... Bo przecież chodzi im o prezesa Kaczyńskiego.
Kurski podał gryps, a za nim powtarza to cała palikociarnia, millerowski beton i peowskie lemingi. Niby, że nawiązanie do godziny "W", do powstania, było jakimś strasznym świętokradztwem? Nie wolno już powoływać się na wzory z warszawskiej historii, nie wolno cytować poezji Herberta, nie wolno nam już może będzie wkrótce podnieść oczu na "Grunwald" Matejki? Bardzo dobrze, że Hoffmann wpadł na ten pomysł z literą "W", jeśli to on. Poruszenie, jakie to wywołało, sprawiło, że dopiero o referendum zrobiło się nieco głośniej. Bez tego zdarzenia PO i zaprzyjaźnonym mediom udałoby się całkiem referendum wyciszyć.
Dziennikarze, zamiast śledzić i nagłaśniać wszelkie przypadki naruszeń, próbują zamieniać w kpinę, zakrzykują w studiach każdą wzmiankę o niedopuszczalnych naciskach na urzędników ratusza, by nie brali udziału w referendum, o wpisywaniu na listy "martwych dusz", o braku informacji i obwieszczeń o referendum, czy też o dziwacznej, nocnej awarii serwerów i ręcznym liczeniu głosów.
Grillowanie Hoffmanna odciąga uwagę opinii społecznej od "rzekomych" - jak pięknie i obiektywnie określiła to redaktorka Polsat News - naruszeń prawa i nieprawidłowości przy przeprowadzaniu referendum. Od razu nadała "właściwy" ton wczorajszym, wieczornym komentarzom! A chodziło o wywieranie presji przez szefów władzy wykonawczej na zależnych od nich jako od wielkiego, stołecznego pracodawcy, wyborców, by nie brali udziału w referendum. To było - wypisz wymaluj - takie samo wywieranie wpływu, szantażowanie ludzi, jak przysłowiowe już przypadki peeselowskich wójtów i sołtysów, trzymających w garści całe nieraz niemałe miejscowości. Tusk pomógł Gronkiewicz-Waltz, bo jak mawiał strażak Pawlak, rodzinie trzeba pomagać, szeroko rozumianej, peowskiej rodzinie.
Prezydent Komorowski, premier Tusk i prezydent Warszawy złamali prawo, konkretnie art. 249 i 250 kodeksu karnego, odnoszące się do praw obywateli do swobodnego głosowania. Powinniśmy domagać się wniosku o postawienie pod Trybunał Stanu prezydenta i premiera za naruszenie przez nich zasad konstytucyjnych.
I żaden dym z grillowania Hoffmana tego nie przesłoni!