W sprawie "gender" jest coś nienormalnego. To prawda, jest wiele nienormalnego... A ściślej mówiąc chodzi mi o wprowadzanie w ponoć 86 przedszkolach takiej "genderowej" edukacji, tworzenie specyficznych laboratoriów socjotechniki, w których krołiczkami doświadczalnymi już są lub mają być dzieci... Okazuje się jednak, że w tym "gender" dla dzieci nie chodzi wcale o uświadamianie, że śmieci w domu tak samo może wynosić tata, jak i mama, ale o zabawę w tatusia i mamusię, przy tym chłopiec może być raz tatusiem , a raz mamusią i na odwrót. Po co to potrzebne tym dzieciom? Według mojej wiedzy dojrzewanie do roli płciowej jest tak samo długotrwałe, jak dorastanie do decyzji o drodze życiowej, przyszłym zawodzie itd., i nie ma co tych dzieci popędzać. Przecież ta świadomość inności, jeśli już się ujawnia, to zazwyczaj dopiero w okresie dojrzewania, nie u przedszkolaków. Czy rzeczywiście edukacja seksualna, ćwiczenie pieszczot na pluszowych organach męskich i damskich, to jest to, czego polskim dzieciom akurat najbardziej potrzeba?
Kształcimy rzesze filozofów, pedagogów, psychologów i socjologów, którzy robią jakieś badania naukowe, potem piszą jakieś strasznie zagmatwane prace doktorskie i inne, ale do czego nam to wszystko potrzebne na poziomie człowieka, kamienicy i podwórka, tak konkretnie? Dlaczego ta cała niby naukowa hałastra nie weźmie się za pomoc społeczną, tak potrzebą w Polsce, gdzie co dziesiąte dziecko je gorący posiłek tylko w szkole? A najbardziej niedozywione są dzieci pomiędzy 6. a 12 ; rokiem życia właśnie, te które są głównie narażone na "gender"? Może niech zajmą się wpierw nakarmieniem tych 800 tysiecy, czy więcej, głodujących dzieci w Polsce, zamiast im serwować waginy i siusiaki? Nie, na pomoc społeczną w Polsce rząd nie ma pieniędzy, ale jakimś cudem ma środki na projekty "gender"? Że niby to środki unijne, że Unia? Moi Drodzy Bracia Podatnicy, a ta kasa w Brukseli, to nie z naszych pieniędzy jest? Nie mamy mieć żadnego wpływu na to, na co jest wydawana, co za bzdura? Tego Tuska i Kosiniaka, Szumilas oraz Kluzik, trzeba by popędzić gdzieś daleko, no, ale byleby nie Brukseli! I poza tym nie mogę już patrzeć na te "genderówy", panoszące się dzięki tymże unijnym środkom - pokażcie nam w zamian dzielne, za budżetowe grosze pracujące pracownice pomocy społecznej! Niech opowiedzą, z jakimi problemami muszą walczyć na co dzień, jak wygląda prawdziwe życie.
Szczyty hipokryzji: "gender" ma się troszczyć o psychikę dziecka?! Jeśli chłopiec wróci z przedszkola do domu z krzykiem: "Babciu, ja nie chcę być dziewczynką!", a w domu głód i bieda, to poczucie jego upokorzenia będzie potęgowane jeszcze i jak to może kształtować osobowość tego dziecka? Czy takie genderowe przedszkole-laboratorium będzie czynnikiem wspierającym rozwój czy na odwrót? Czy to nie jest łamanie charakterów? Jeśli chłopiec jest z biednej rodziny, to będzie przymuszony do takiego "równościowego" przeszkola-laboratorium, a ten z bogatej będzie miał wybór. Bo biedni przecież wyboru nie mają.
PS. Polecam raport „Głód i niedożywienie dzieci w Polsce.
„Jedenaście dni temu dość mało znany bloger Mieszczuch7 napisał bardzo ciekawą notkę p.t. "Nowy mur - warszawski". Jako pierwszy zauważył on, że dzięki stalowym barierkom Pałac Prezydencki zaczął przypominać warowną twierdzę. Porównał on to do muru oddzielającego Żydów od Palestyńczyków oraz do wysokich płotów, które rozdzielają katolików i protestantów w Belfaście. Później także inni publicyści /n.p. Johny Pollack/ czynili podobne porównania, ale Mieszczuch7 był pierwszy. Jego poprzednia notka o ataku na niezawisłość Rzecznika Praw Obywatelskich też była bardzo interesująca. Warto zaglądać na ten blog.” elig, 28.08.2010
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka