Rys. Andrzej Zaremba
Rys. Andrzej Zaremba
Nowa Europa Wschodnia Nowa Europa Wschodnia
69
BLOG

Putin nie dla wszystkich

Nowa Europa Wschodnia Nowa Europa Wschodnia Polityka Obserwuj notkę 0

Zapraszamy do śledzenia rosyjskich wyborów prezydenckich z Nową Europą Wschodnią (www.new.org.pl)

 

Obok aktywnie protestujących mamy wielu „niezdecydowanych”: oligarchów, koncesjonowaną opozycję (komunistów i Sprawiedliwą Rosję), część nomenklatury, elity regionalne. To grupy, które są lojalne wobec władzy, gdy ta jest silna. Gdy władza zacznie się chwiać jeszcze mocniej, mogą szybko zmienić front.
 
 
 
Z Jadwigą Rogożą rozmawia Zbigniew Rokita
 
Zbigniew Rokita: Kim są ludzie protestujący na rosyjskich placach?

Jadwiga Rogoża: Protestujący są mocno zróżnicowani: na ulice wychodzą przedstawiciele prawie wszystkich opcji politycznych i światopoglądowych. Pojawia się radykalna lewica, komuniści, są też przedstawiciele nacjonalistów. Jednak trzonem tego ruchu protestu są osoby o poglądach liberalno-demokratycznych, które dotychczas nie angażowały się w żadne inicjatywy polityczne, albo ludzie, którzy popierali władze. Tym, co ich łączy, są nie tyle poglądy polityczne, ile raczej przynależność do klasy średniej. Są to w większości ludzie wykształceni, względnie zamożni i przedsiębiorczy, tacy, którzy są zainteresowani zmianami ustrojowymi w Rosji. Choć ich uliczne akcje przypominają karnawał – ludzie dobrze się bawią, przynoszą zabawne plakaty i przebierają się za różne śmieszne postaci – protesty te nie są sprawą chwilowego nastroju czy rozdrażnienia konkretną decyzją lub wypowiedzią władz. Głębszą przyczyną niezadowolenia tych środowisk jest sprzeczność ich interesów z interesami elity rządzącej. Klasa średnia, która wykształciła się w ostatniej dekadzie, teraz chce się dalej rozwijać, ale czuje nad sobą szklany sufit w postaci rozbudowanych regulacji i restrykcji, które krępują jej aktywność. Ludzie ci są coraz bardziej sfrustrowani skalą korupcji, przerostem biurokracji, problemami z prowadzeniem własnego biznesu. Chcą ograniczenia nadmiernej obecności państwa w sferze gospodarczej i społecznej, a niekiedy także w życiu prywatnym obywateli. I dlatego podłoże tego niezadowolenia utrzyma się także po wyborach prezydenckich. Drugim powodem frustracji społecznej jest aspekt estetyczno-moralny. Klasa średnia zaczęła postrzegać obecną władzę jako anachroniczną i niemodną, czuje się dotknięta przez arogancki styl rządzenia i brak choćby pozorów konsultacji najważniejszych decyzji ze społeczeństwem. Przez lata popieranie Putina było w dobrym tonie – społeczeństwo tęskniło za ideą silnej władzy uosabianej przez silnego mężczyznę. Teraz ten trend mija.
 
Putin już nie jest dla nich fajny?

Już nie jest fajny, jest nie na czasie, „nie nadąża”, nie rozumie wielu problemów, które nurtują klasę średnią. Dla ludzi młodszych, aktywnych i z aspiracjami to człowiek dnia wczorajszego, który odegrał już swoją rolę. Wielu z protestujących przyznaje zresztą, że w poprzedniej dekadzie Putin skutecznie poradził sobie z wieloma zagrożeniami – uporał się z separatyzmami, terroryzmem, trudną sytuacją ekonomiczną. Inna sprawa, że trafił na świetną koniunkturę gospodarczą, która pomogła mu zrealizować wszystkie zamierzenia i sfinansować społeczną i polityczną stabilność. Jednak duża część społeczeństwa uważa, że dzisiaj przed Rosją stoją inne wyzwania, do których Putin już nie przystaje.
 
Sześćdziesięciolatek polujący na tygrysy…

Rzeczy, które robił dziesięć lat temu, rzeczywiście trafiały do przekonania większości społeczeństwa – dzisiaj są dobrze odbierane już tylko przez jego część. Rosjanie coraz częściej śmieją się z niedawnego niekwestionowanego lidera, jego zagrywek à la macho, doniesień o operacjach plastycznych, które Putin miał przejść... Dla nich zmieniona twarz Putina to symbol tego, że polityk ten na siłę stara się zatrzymać mijający czas.
 
A co z tą częścią społeczeństwa, która nie wyszła na ulice – czy między pracownikami instytucji państwowych i władzą nie ma konfliktu interesów?

Interesy pracowników sfery budżetowej – lekarzy, nauczycieli, pracowników struktur siłowych czy dużych przedsiębiorstw przemysłowych – i interesy władz są raczej zbieżne. Ci ludzie zależą od budżetu i liczą głównie na rządzących: że podniosą im pensje, świadczenia socjalne, uchronią zakład pracy przed bankructwem. Tak właśnie władze czynią, by utrzymać społeczną stabilność. Dlatego pracownicy budżetówki to grupa najbardziej lojalna wobec władz. 
 
Nadal wierzą władzy…
 
Do pewnego stopnia wierzą, a ci, którzy przestali wierzyć, nie zdobędą się na aktywny protest, bo zbyt wiele władzy zawdzięczają lub są od niej zależni: można komuś nie wierzyć, ale jak się jest zależnym finansowo, to ma się ograniczone pole manewru. 
 
A najbogatsi?
 
Najbogatsi mają wiele do stracenia i również są uzależnieni od władz. Protestujących mogą wspierać w sposób ukryty, a będą to robić aktywniej, gdy poczują, że szala zwycięstwa zaczyna się przechylać na stronę niezadowolonych, kiedy erozja systemu władzy jeszcze bardziej się pogłębi. Erozja ta już się zaczęła, ale na obecnym etapie obok aktywnie protestujących mamy wielu „niezdecydowanych”: koncesjonowaną opozycję (komunistów i Sprawiedliwą Rosję), część nomenklatury, elity regionalne. To grupy, które są lojalne wobec władzy, gdy ta jest silna. Gdy władza zacznie się chwiać jeszcze mocniej, mogą szybko zmienić front. Dzisiaj na ulice wychodzą ludzie, którzy przestali się bać i którzy chcą publicznie wyrazić sprzeciw. To nie jest większość społeczeństwa, ale jego najbardziej aktywna i ambitna część. Pamiętajmy, że to i tak protest niezwykle liczny jak na warunki rosyjskie: manifestuje się i w Moskwie, i w Petersburgu oraz w wielu innych miastach całej Rosji. Warto podkreślić, że wyjście na ulicę na przykład we Władywostoku wymaga o wiele większej odwagi cywilnej niż zrobienie tego samego w Moskwie. W stolicy ludzie są bardziej anonimowi, a we Władywostoku każdy z demonstrantów jest na oku władz. 

Co w takim razie musiałoby się stać, żeby ten ruch zmienił się w ogólnonarodowy i wszyscy ludzie chcieli wyjść na ulice?
 
Chyba za wiele Pan się spodziewa – nie będzie ruchu ogólnonarodowego. Rosyjskie społeczeństwo jest po różnych stronach barykady. Protestować będą ci, którzy chcą zmian, których interesy są sprzeczne z polityką władz. Dużą część społeczeństwa, w tym pracownicy sfery budżetowej, emeryci – zainteresowani są stabilnością, utrzymaniem obecnego systemu. Natomiast spora część społeczeństwa – mieszkańcy wsi i miasteczek żyjący na granicy ubóstwa, niemalże w warunkach gospodarki naturalnej, w ogóle nie ma stosunku do tego, co się dzieje w polityce, często nawet o tym nie wie. Trzeba stawiać wobec Rosji realistyczne oczekiwania – nie będzie tam wariantu północnoafrykańskiego czy pomarańczowej rewolucji. Sytuacja w Rosji jest inna i inne problemy popchnęły część Rosjan do protestów. Klasa średnia nie będzie więc koczować w namiotach pod Kremlem ani plądrować sklepów i atakować siedziby rządu. Dodatkowo, Rosja jest ogromnym krajem i to samo w sobie stanowi barierę dla masowości protestów. Jednak nawet sama Moskwa pozostaje wystarczająco ważnym ośrodkiem, żeby zainicjować zmiany polityczne: sto tysięcy osób na stołecznych placach wystarczy, by zaniepokoić władze i zmobilizować kolejnych niezadowolonych. Jednak nie stawiajmy im zbyt wysokich wymagań: że protestujący szybko zdemontują reżim, przeprowadzą demokratyzację. To będzie długi proces, z niejasnym na razie finałem. Po wyborach, które Władimir Putin najprawdopodobniej wygra w pierwszej turze, ruch protestu może straci impet, a na poważne zmiany będziemy musieli jeszcze poczekać co najmniej kilka lat.
 
Czyli mimo zapowiedzi Dmitrija Miedwiediewa nie ma co oczekiwać uproszczenia rejestracji partii prowadzącego do zwiększenia pluralizmu politycznego?
 
Jeśli mówimy o kilku konkretnych zmianach prawnych, to mogą one zostać zrealizowane, jednak władze będą starały się wdrażać je tak, by nie zmieniły całego systemu. Ustawa, którą obecny prezydent już wniósł do Dumy, zapewne zostanie przyjęta, ale władze mogą liczyć na to, że w jej wyniku w Rosji zarejestruje się wiele konkurencyjnych partii opozycyjnych, które nie będą w stanie się porozumieć między sobą i ustalić wspólnej strategii, a to zdyskredytuje je w oczach wyborców. Jest to zresztą element strategii wyborczej władz: obecnie kremlowskie media usilnie przypominają społeczeństwu o chaosie politycznym z lat dziewięćdziesiątych, prezentują opozycję jako rozdrobnioną i skłóconą, rzekomo działającą z inspiracji Zachodu i dążącą do zdestabilizowania sytuacji w kraju. Próbuje się też wbić klin między środowiska opozycyjne, na przykład publikując nagrania z podsłuchów ich rozmów, w których niepochlebnie wyrażają się o współtowarzyszach. Władza próbuje w ten sposób pokazać, że tylko Władimir Putin może zaoferować Rosjanom sensowny program na kolejne lata, gwarantując Rosji stabilność i rozwój. Wreszcie, przeciwwagą dla protestów opozycji mają być wiece poparcia dla Putina.
 
Ich uczestnicy przychodzą na nie z własnej woli?
 
Stale pojawiają się informacje wskazujące, że uczestnicy takich wieców zwożeni są na nie w sposób zorganizowany, część tych osób otrzymuje za udział pieniądze, niektórym grozi się problemami w pracy. Wielu uczestników to pracownicy przedsiębiorstw państwowych (na przykład poczty, szkół czy korporacji typu Rosnieft), na wiece często przybywają całe załogi pracownicze. Organizacją frekwencji zajmują się struktury bliskie władzom.
 
Na przykład Front Narodowy…
 
Tak, odgórny schemat działania widać w wielu podobnych inicjatywach: od organizacji wspomnianych wieców, tworzenia putinowskiego Frontu Narodowego, do którego zapisywano całe przedsiębiorstwa, aż po konstruowanie przed laty partii Jedna Rosja, do której masowo wcielano państwową biurokrację, co pozwoliło temu ugrupowaniu na zdobycie miliona członków w czasach, kiedy w Rosji panowała ogromna polityczna bierność. 
 
Putin ma jeszcze coś do zaoferowania, nowy pomysł na Rosję, czy jest politycznym bankrutem?
 
Putin składa hojną ofertę swojemu żelaznemu elektoratowi. Obecny premier w ostatnich tygodniach co tydzień publikuje artykuły programowe dotyczące różnych sfer i przedstawia własną wizję Rosji na kolejne lata. Obiecuje swoim zwolennikom wizję silnego i opiekuńczego państwa, więc przekonuje już przekonanych. Nie proponuje natomiast niczego „niezadowolonym” – klasie średniej. Spełnienie bowiem jej postulatów – takich jak poluzowanie kontroli państwa nad gospodarką i sferą społeczną – niechybnie jeszcze bardziej przyspieszyłoby erozję jego władzy.
 
Jadwiga Rogoża jest analityczką Ośrodka Studiów Wschodnich, stale współpracuje z „Nową Europą Wschodnią”. 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka