NowePeryferie - redakcja NowePeryferie - redakcja
651
BLOG

Michalina Przybyszewska: Jak wspaniale oni strajkują!

NowePeryferie - redakcja NowePeryferie - redakcja Polityka Obserwuj notkę 6

 Tym tekstem chciałabym spiąć kilka tematów, które zaistniały z całą intensywnością w ostatnim czasie. Punktem wyjścia niech będą dwa teksty, które na pewnym poziomie zrodziły mój gwałtowny sprzeciw, tj.krótka wypowiedź Pawła Śpiewaka dla KP po wydarzeniach w Łodzi oraz, z innej beczki,narzekania A. Zarzeczańskiej na niski poziom świadomości polskich studentów w porównaniu do studentów francuskich, którzy dają nam pokaz tego, czym świadomość polityczna być powinna. Sprawy to różne i niepowiązane, a jednak obie wypowiedzi przypomniały mi, czego tak bardzo staram się unikać: jest to swego rodzaju fatalizm peryferii. Jesteśmy specyficzni, nasze cechy narodowe są takie a takie no i niestety znikąd pomocy. Jest to niewątpliwie zjawisko, przed którym trudno się uchronić myślącym jednostkom, a jednak sądzę, że należy oddzielać tę perspektywę od możliwie racjonalnej analizy.

Chwila więc o tym, co we Francji.
Tak, to jest imponujące, że rzesze studentów i uczniów wychodzą na ulice i barykadują drogi na znak solidarności z emerytami. We środę uczestniczyłam w zebraniu studentów, gdzie na nabitej 400osobowej sali dyskutowano nad wprowadzeniem strajku generalnego na Sorbonie i po kilkugodzinnej dyskusji strajk przegłosowano.

Tło: rząd zaproponował wyjątkowo ostrą jak na Francję reformę emerytur, która ma oznaczać opóźnienie wieku emerytalnego dla wszystkich, (poza rodzicami więcejniż trojga dzieci, dziecka niepełnosprawnego etc) w związku z czym studenci boją się, że będzie jeszcze mniej pracy niż do tej pory.Mimo że, jak podaje brytyjski Time, Francuzi w większości zgadzają się, że taka czy inna reforma systemu emerytalnego jest konieczna, to jednak obecny kształt reformy jest traktowany jako atak na obecny model odpowiedzialności społecznej i redystrybucji.
Wydawało się,że dyskutantom wcale nie chodziło o uczciwe przekonanie się, ‘kto ma rację’, i czy to jest ‘słuszna sprawa’, tylko o samo wydarzenie, o ekspresję niezadowolenia. Mimo całej retorycznej i etosowej dostojności, fakty są najmniej istotne. Jak na studentów humanistyki przystało, spór dotyczył zarówno podstaw demokracji (czy strajk jest działaniem demokratycznym par excellence czy tez dyktaturą większości) jak i tzw 'realiów', przy czym wszelkie liczby i statystyki były wyłącznie dopasowywane do tezy. Ale też przecież forma wiecu tego wymaga - mocnych tez, zwrotów akcji i aktorstwa. Przenikliwe doświadczenie.
Z jednej strony naprawdę wyraźna świadomość ludzi, ze 'jest nas dużo' i ze Francuzi generalnie nie chcą takiej reformy i tego rodzaju braku komunikacji z własną władzą. Wszyscy nastawieni bardzo anti-Sarko, ale też pojawiały się głosy, ze ostatecznie został on wybrany przez społeczeństwo więc trzeba mówić o konkretach a nie o nim. Trzeba wychodzić do liceów, agitować uczniów, bo przecież oni też już myślą, uświadamiać im grozę (!) tej reformy, która grozi samej esencji francuskiego systemu, francuskiej singularite. Z drugiej strony głos, ze bycie studentem to ogromna szansa; że i tak nikt z nas na tej sali nie będzie robotnikiem, a to o robotników trzeba walczyć, bo to oni pracują naprawdę ciężko i do dla nich, a nie dla nas, powinno się zachować wcześniejsze emerytury. Praca umysłowa to prezent od społeczeństwa i losu i należy się uczyć i pomóc robotnikom, a nie strajkować. Potem chłopak, który powiedział ze studia humanistyczne są tylko po to, żeby czytać, a biblioteki czekają na nas, i że on po strajku zaprasza do wspólnej lektury i dyskusji, albo do niego do domu bo on ma dużo książek też, jak kto nie lubi bibliotek. No i też trudno sięe nie zgodzić; gdyby faktycznie wszyscy studenci byli na poziomie tych, co te strajki organizują, to uniwersytety byłyby niepotrzebne, a samokształcenie rozwiązywałoby wszystko.

Sam strajk, tudzież jego podbudowa ideologiczna, są szalenie ambiwalentne. Niewątpliwie masa pozytywów: bezsprzecznie imponująca frekwencja, kultura wypowiedzi, (ci, co mają ochotę prendre la parole są zapisywani na tablicy w kolejności zgłoszeń, wybierany zostaje przewodniczący, wszystko odbywa się demokratycznie etc.) Do tego inteligentne twarze wszystkich co bardziej zaangażowanych i zdecydowanie ożywcze poczucie, ze od takiego wiecu naprawdę coś zależy, ze ludzie się nie rozejdą tylko coś zrobią razem. Jednocześnie jednak ta retoryczna machina gdzieś wykolejała się i nie przynosiła odpowiedzi na pytanie, czy gra jest naprawdę warta świeczki. Czy nie jest to jednak skrajność i absurd rezygnować z funkcjonowania uczelni, szkół, rafinerii, szpitali, metra, po to, żeby wymusić zmianę reformy, która wg. ekonomistów i samych Francuzów po prostu musi nastąpić, bo nie ma jak utrzymywać emerytów i koniec. (Francja pokazywana jest przecież jako to niesforne dziecko Europy, które nie przyjęło do wiadomości kilku podstawowych faktów.) Siedzę na wiecu i te pomysły wracają: być może ekonomia, taka jaką się ją kreuje z dnia na dzień, po prostu nie istnieje? Przecież musimy pamiętać że podstawą ekonomii jest element ludzki, który pozostaje nieprzewidywalny. I dlatego też ekonomia (gospodarka) może się zatrzymać z powodu strajku, który ma na celu zapobiec zmianom w gospodarce...
Może tę oficjalną, cyfrową ekonomię ktoś ją jednak rozrysowuje na bieżące potrzeby, a narracja służy konkretnym interesom? Może coś w tym jest, że dyskurs ekonomiczny jest wytwarzany głównie po to, żeby ludzie pamiętali, że mają więcej kupować, a nie mieli czasu się spotykać i rozmawiać? Widzimy też, że kiedy następuje ten zryw obywatelskiego nieposłuszeństwa, kiedy zatrzymujemy się na chwilę po to, żeby dyskutować o tym co nas otacza, to potem się okazuje, ze czytelnictwo i uczestnictwo w demokracji są, tak jak we Francji, jedne z najwyższych na świecie. Ostatni głos w dyskusji nad strajkiem był taki właśnie: przecież musimy ogłosić strajk, żeby móc swobodnie podebatować. Na co dzień bowiem, skąd mamy wiedzieć, co myśleć i co zdziałać, skoro nie mamy kiedy ze sobą rozmawiać?

A teraz wrócę z Francji i pozwolę sobie na taką hipotezę: być może w Polsce, wbrew uderzającym różnicom, problem jest zadziwiająco podobny: nie ma kiedy i jak ze sobą rozmawiać. W Polsce akurat, co jak co, ale strajki się już kiedyś udały. Nie jest tak, że, jako nacji, potencjał uczestnictwa w demokracji czy obywatelskiego nieposłuszeństwa został nam magicznie odebrany. Zachwycając się strajkiem studentów francuskich jako formą świadomości politycznej pamiętajmy że i u nas istnieje jej potencjał. Problemy naszej demokracji mogą różnić się skalą i jakością od problemów demokracji Zachodu, ale ich przyczyny mogą być zdumiewająco podobne. Dialog społeczny de facto nie istnieje poza internetem, media jako kanał komunikacji są zablokowane, formy nieposłuszeństwa obywatelskiego z ogromnej większości zapomniane, mediacja społeczna raczkuje. Młodzież i studenci kształtują swoje postawy w ogromnej większości w oparciu o mody i zasłyszane mity dotyczące rynku edukacji, runku pracy; przekonania polityczne opierają się w ogromnej mierze na przekonaniach emocjonalnych. To są konkretne, a nie umagicznione problemy naszej peryferyjności. Zamiast narzekać na nasz rodzimy ‘element ludzki’; zamiast konstatować, że nasi studenci siedzą cicho, a nasi politycy za głośno i tak już pozostanie, zastanawiajmy się, w jakim systemie ekonomicznym, edukacyjnym, administracyjnym, nasi obywatele odnajdują się najlepiej. I takie systemy starajmy się budować. Być może wtedy okaże się, że nasz element ludzki jest lepszy, niż nam się wydaje.

Michalina Przybyszewska

 

http://lubczasopismo.salon24.pl/noweperyferie; mail: nowe.peryferie(at)gmail.com Skład: acmd; andaluzyjka; geissler; kazimierz.marchlewski; michalina przybyszewska; binkovsky

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka