Najpierw dwa niedawne klipy Rafała Betlejewskiego:
Oraz dzisiejszy cytat z jego strony: „To koniec Betleja w tym projekcie. Przez dziesięć lat prowadziłem wewnętrzny dialog z własną świadomością i podwiadomością w zaklętym temacie Żydów polskich. Przez ostatni rok w sposób aktywny i publiczny prowadziłem psychodramę własnej przemiany. Dziś czuję się bogatszy o to wielkie doświadczenie i dziękuję wszystkim, którzy zechcieli mi pomóc.”
Wiele jest głosów, że działań, którym się sprzeciwiamy, lepiej nie krytykować otwarcie, bo krytyka ta zostanie w praktyce sporowadzona do promocji. Tę logikę narzuca też sam Betlejewski, włączając każdą krytykę w ‘rozumienie swojego projektu’, jak to się stało ‘z dwoma anonimowymi studentami z Warszawy’, którzy omal nie zostali pobici przez tłumek dresiarzy w Zawadzkiej stodole. (http://www.youtube.com/watch?v=r21Jur404Lo, 3:24)
Oczywistym jest, że cieszymy się z wolności sztuki jako takiej i na polu artystycznym odpowiedź sensowna mogłaby być wyłącznie artystyczna. Pytanie, na ile działalność RB przynależy do domeny artystycznej, a na ile jest to marketingowo-polityczna rozgrywka, której cel jest niejasny (poza samodoskonaleniem się pana Betlejewskiego). Jestem ostatnią osobą, która chciałaby postulować cenzurę sztuki, a jednocześnie myślę, że skoro wolność jest, to jest też wolność sprzeciwu wobec takich akcji, które nie mieszczą się w naszym rozumieniu dobra wspólnego. Sprzeciwu, który może być wykorzystany do promocji tylko przez manipulację.
Zamierzony efekt akcji RB nie jest przecież estetyczny, tylko 'tożsamościowy'; ma się dokonać zmiana w pamięci o Shoah; jej celem jest zmiana tzw lieu de memoire. Tylko, że dokonuje się to w trybie korporacyjnym, odgórnym, pozbawionym refleksji, opartym na zasadzie poprawnego brandingu (‘modre’ paski niebieskie adidasa) W rezultacie, otrzymujemy pusty, drogi produkt (event, ersatz działania społecznego) w kostiumie sztuki, który uodparnia akcje RB na zarzuty, które spotkałyby każdego, kto działałby bez tego parasola ochronnego.
Reasumując: sprzeciw wobec działań RB musi odpowiadać na to, co jest istotą tego działania: nie jest to 'sztuka', nie jest to jakieś nowe, kontrowersyjne ujęcie 'tematu'. Jest ukorporacyjnienie metod odziaływania społecznego; próba zmiany tzw. lieu de memoire metodą brandingu. Jest to odebranie, a nie 'przywrócenie' głosu ludziom, którzy tę pamięć chcieliby zachować.
Zakrzykiwanie RB czy nasyłanie atutorytetów - stanowczo nie. Urefleksyjnienie tego, czym jest ta akcja - stanowczo tak. Być może trzeba to po prostu zostawić artyście, który będzie potrafił środkami artystycznymi obnażyć pustotę akcji RB. Ale myślę, że pisać o tym, swoją drogą, należy jak najwięcej, mimo niebezpieczeństwa promocji.
Moja skromna odpowiedź:
Niestety nie udało mi się zalinkować tego klipu jako odpowiedź na klipy RB. Ale być może sukces, bo nie zostałam potraktowana jako część psychodramy własnej przemiany.
//Wcześniej o akcjach Rafała Betlejewskiego i pojęciu ‘artyzmu’ czy ‘sztuki’ w jego happeningach pisaliśmy m.in. tutaj.//
http://lubczasopismo.salon24.pl/noweperyferie; mail: nowe.peryferie(at)gmail.com Skład: acmd; andaluzyjka; geissler; kazimierz.marchlewski; michalina przybyszewska; binkovsky
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka