Dziś w Gazrurce napisali…, napisali na jeden z tych tematów, które tworzą front ideologiczny Gazety Wyborczej. Katarzyna Kędra, obiektywnie i bezstronnie, zdaje relację z burzy jaką wywołała w Słocinie antyaborcyjna wystawa fotograficzna przedstawiająca skrwawione zwłoki pociętych na kawałki dzieci.
Jak daleko sięga obiektywizm Gazrurki? Niezbyt daleko. Nie sięga nawet meritum sprawy. Nie ma w tym artykule miejsca na nic innego poza ideologiczną obróbką sztandarowego tematu Gazecianych liberałów. Artykuł jest próbą wywarcia silnego wpływu na czytelnika na drodze manipulacji informacją, próbą kształtowanie jego opinii przy pomocy silnych emocji.
Mamy więc i 6-ścio letnią wnuczkę Agnieszkę i jej oburzoną babcię, która po prostu nie wie jak odpowiadać na pytania zaszokowanej dziewczynki. Głos babci to również głos fachowej osoby, co w swoim trudnym życiu na posterunku pielęgniarki, napatrzyła się wielu okropieństw życia. Ale te "okropieństwa" odbywały się w "odpowiedniej placówce", nie tak, na ulicy… ( i jak tu nie współczuć dobrej babci? )
Jest też i pani Barbara co przejeżdża przez okolicę, nawet ona nie ma wątpliwości, wystawa jest odrażająca. Z panią Barbarą Gazrurce jest jeszcze bardziej po drodze. Bo okazuje się, że właśnie w takich wystawach upatruje pani Barbara przyczyn dla których coraz mniej osób chodzi do kościoła, bo to przecież fanatyzm religijny… Bardzo po drodze, bo Gazrurka życzliwie interesuje się kościołem.
Dla równowagi jest też i wypowiedź matki dwojga dzieci bawiących się w cieniu wystawy. Anonimowa matka, aż dwojga dzieci jest z wystawy zadowolona.
Autorka szybko jednak dodaje, że większość mieszkańców jest przeciwna wystawie. To że osłania tajemnicą metodę naukową przy pomocy której ustaliła ten upragniony przez ideologów Gazrurki stan umysłów "większości mieszkańców", chyba nie przynosi jej ujmy, prawda?.
Nie zwleka też, by z reporterską rzetelnością powiadomić nas o wezwaniach do Policji, by "natychmiast usunąć tę wystawę". Informuje o wołaniu na pomoc Straży Miejskiej. Wszystko to bezskutecznie. Bo jak autorka wyjaśnia czytelnikowi, Policja, ustami zastępcy komendanta - pani Jadwigi Jabłońskiej - wyznaje całkowitą bezradność wobec samowoli kościoła na którego terenie znajduje się wystawa.
Dobry artykuł, dobre rzemiosło. Co? że mogła w konkluzji napisać, że Policja jest od ścigania tych co łamią prawo, a ani kościół, ani organizatorzy wystawy żadnego prawa nie łamią? Nie, nie, nie. Tak się nie robi propagandy. A jak się ją robi to my w Polsce dobrze pamiętamy. Nie roztkliwiajmy się jednak nad naszym polskim nieszczęściem, nad totalitarną przeszłością.Temat jest zbyt ważny i ideologiczny, by wstydzić się metod z niedalekiej przeszłości. Może są i paskudne, ale są przede wszystkim skuteczne.
A tak swoją drogą, czy ktoś miał podobne dylematy do tych jakie trapią zatroskaną babcią sześcioletniej Agnieszki, kiedy spacerował ze swoją córeczką stąpając po rozrzuconych hojną ręką na chodnikach naszych miast ulotkach z gołymi babami, zachęcających do korzystania z usług "agencji towarzyskich" ?
Społeczeństwo, które godzi się, by burdele nazywać eufemistycznie "agencjami", ich usługi reklamować masowym wysypem zdjęć z wulgarnymi dziwkami rozrzucanymi w mieszkalnych dzielnicach w pobliżu szkół, musi krzywo patrzeć na próby przywrócenia prawdziwego znaczenia sterylnemu słowu "aborcja". W takim społeczeństwie dzieci mordować można, pod warunkiem, że odbywa się to w "odpowiednich placówkach", dyskretnie, tak by nie trzeba było odpowiadać na pytania tych dzieci, które przeżyły. Dorosną to same będą decydować o tym kiedy i gdzie będą zabijać dzieci. W podjęciu trafnej decyzji niewątpliwie pomogą wspomnienia z dzieciństwa. Spacer z rączką w silnej dłoni tatusia, a pod nogami jak jesienne liście, zdjęcia rozkraczonych dziwek… Telefonów do Policji w tej sprawie Gazrurka nie opisuje, bo "większość mieszkańców" jest za….
W takim społeczeństwie można też wmawiać ludziom, że technika zwalczania bezpłodności zwana In vitro, to to samo co rozszarpywanie na małe kawałki żywych dzieci w łonie ich mamusi. W takim społeczeństwie, "przyzwoici ludzie" eufemizmami pokrywają zakłopotanie wywołane popełnianymi na co dzień niegodziwościami, zaś fanatycy i manipulatorzy w ich imieniu prowadzą dyskusję o naszych najważniejszych wyzwaniach moralnych. Wyzwaniach starych jak sama ludzkość. Nigdy sobie z nimi nie poradziliśmy. My faceci, bezradni wobec tajemnicy, miotamy się pomiędzy dwoma skrajnymi rozwiązaniami, albo zezwalamy na zabijanie nienarodzonych dzieci, albo wsadzamy do więzienia kobity, które to robią wbrew zakazowi. No i słusznie. Bo co innego można zrobić kiedy nie wiadomo kto je tak zapładnia?
Inne tematy w dziale Polityka