When we, in Poland, question a historic compromise of the Round Table era today, what are we actually criticizing? The very idea of wheeling, and dealing in politics, or the deal itself?
It seems to me, that some of us, mix the two together. Let’s start with fundamentals; politic is about finding a middle ground, about reaching a compromise. And to attain the compromise requires giving up at least some of the goals in the process. There is no compromise if one side gets everything, and the other gets nothing. So, by definition, there is no way to get everything we want during the negotiations. There will be some gains, and some losses. That’s the nature of the beast.
But at the end, how do we know if the deal was a good one, or not? How does one measure success in politics? Is it at all possible? Of course it is possible. We start with the balance sheet. We look at what was that we wanted to achieve in the process. Then we look at what we got out of the negotiations. We also look at the price we had to pay for reaching our goals, because there is always the price. Was it too high, fair, or very low? When we consider all of these, then we will know if the deal was good, or not. And in addition, we kind of feel it in the gut. I suspect, that the problem we have today, could be strongly connected to this gut feeling. We just don’t feel good about the whole deal. We feel that the it was good for the other side, but not for us, the people. We feel that the communists got the better end of it. And for that we blame people from our, Solidarity side. We accuse them of betrayal, of ill will, of selling out to the government side. Are we right? Did they betray us? Were they secretly on the side of the enemy? For many, it is far gone conclusion. But were they really?
Let us consider this. Who was in charge of the negotiations at the time? The Government. They chose the time, place, and they also, to a large degree, decided who will sit down at the negotiation table with them. The government side had the power of the whole state behind them, and yes, the intelligence apparatus, too. What was on the other side? Bunch of smart, honest, brave people, with no means to counter balance the overwhelming advantage of the other side. In dealing with professionals, this bunch of amateurs did not stand a chance, and yet, they achieved so much it is hard to believe today. The government side, although enjoying all the edge over Solidarity side, made many mistakes of their own.
Had not the Soviet Union collapsed soon after, the deal would be most likely much worse for the People. But the Russian sponsors of the communist regime in Poland ceased to exist, and the freedom, and the true independence, surprised everybody.
Round Table Compromise casts it’s long shadow on the Polish People’s life today. We know, that it was not the best deal in the world, but, perhaps, it was the best one we could get at the time. It is so easy to denigrate this historic contract today, but we have to try, and avoid Monday morning quarterbacking - it is a fact, that nobody expected such drastic changes in political situation, so soon.
General Jaruselski, Poland’s dictator at the time, chose the way of compromise. It seems, that he was more interested in what the History will say about him, than in holding on to the power. Were we lucky having such benign dictator? What do you think? Would we be better off, had he turn out to be stupid, and small minded, like, for example,Nicolae Ceaușescu in Romania? There is no answer to that today. Our own dictator, turned out to be clever, a little vain, and not very bloodthirsty. Today he is 90 years old, and soon he will be judged, but not by the History, but by the One in whom he chose not to believe. We Poles, will remember him as the ruler who chose loyalty to ideology rather then to his own people, who served diligently Ivill Empire against his country, and the one who was soft, and sensitive enough to be more interested in improving his own image, then in power, toward the end of his life. Thanks Heavens for that.
Kiedy my, Polacy, krytykujemy historyczny kompromis ery Okrągłego Stołu, to co my tak naprawdę krytykujemy? Samą ideę dogadywania się w polityce, czy też jakość osiągniętego kompromisu?
Wydaje mi się, że niektórzy z nas, mieszają jedno z drugim. Zacznijmy od podstaw; polityka to sztuka doprowadzania do porozumienia, uzyskiwania kompromisu. Osiągnięcie kompromisu wymaga ustępstw. Nie ma żadnego kompromisu, jeśli jedna strona osiąga wszystko, a druga nic. Tak więc, z definicji, nie ma sposobu, aby osiągnąć w czasie negocjacji wszystko, co chcemy zdobyć. W rezultacie, część spraw wygramy, część przegramy. Taka jest natura tych spraw.
Czy jest możliwe ocenić czy zawarta transakcja była dobra, czy zła? Jak mierzyć sukces w polityce? Czy jest to w ogóle możliwe? Oczywiście, że jest to możliwe. Zaczynamy od bilansu. Porównujemy uzyskane rezultaty z początkowymi założeniami, z którymi siadaliśmy do stołu. Patrzymy na cenę, jaką musieliśmy zapłacić za osiągnięcie kompromisu, (ponieważ zawsze jest cena), staramy się ocenić czy była zbyt wysoka, fair, czy może niska? Gdy weźmiemy pod uwagę to wszystko, to będziemy wiedzieć, czy ugoda jest dobra, czy nie.
Jest też jeszcze ocena "na czuja" Osobiście podejrzewam, że problem jaki dziś mamy z Wielkim Kompromisem w znacznej mierze jest związany z tym, że większość z nas czuje, że to był kiepski deal. Uważamy, że był dobry dla drugiej strony, ale nie dla nas, społeczeństwa. Uważamy, że komuniści, dostali lepszy kawałek. Winimy za to ludzi z naszej, solidarnościowej strony. Oskarżajmy ich o zdradę, złą wolę, o sprzedanie się stronie rządowej. Czy mamy rację? Czy oni nas rzeczywiście zdradzili? Czy byli potajemnie po stronie wroga? Dla wielu z nas to oczywiste i bezdyskusyjne. Ale czy tak było naprawdę?
Pomyślmy. Kto miał w tamtym czasie najwięcej do powiedzenia w sprawie negocjacji? Rząd. To oni wybrali czas, miejsce, a także w dużym stopniu zdecydowali o składzie personalnym delegacji społecznej, z którą zasiądą przy stole negocjacyjnym. Strona rządowa miała za sobą całą moc państwa, również i służby wywiadowcze. Co było po drugiej stronie? Grupa inteligentnych, uczciwych, odważnych ludzi, bez szans na zrównoważenie kolosalnej przewagi strony rządowej. Mając do czynienia z profesjonalistami, nasza strona, składająca się z amatorów, nie miała żadnych szans, a jednak udało im się osiągnąć tak wiele, że trudno w to dzisiaj uwierzyć. Strona rządowa, przy całej swojej przewadze popełniła masę własnych błędów. Ale i tak zachowali kontrolę nad tym co było dla nich najważniejsze.
Gdyby nie upadł Związek Radziecki, sprawy wypadłyby jeszcze gorzej dla społeczeństwa. Na szczęście rosyjscy sponsorzy komunistycznego reżimu w Polsce zniknęli ze sceny i wolność, prawdziwa niezależność, zaskoczyły nas wszystkich.
Kompromis Okrągłego Stołu rzuca długi cień na życie w obecnej Polsce. Dziś wiemy, że to nie był najlepszy deal świata, ale, wydaje się, był najlepszym jaki moglibyśmy uzyskać w tamtym czasie. Z dzisiejszej perspektywy, bardzo łatwo wybrzydzać i krytykować ten kompromis, ale to jest myślenie ahistoryczne. Ludowa mądrość wyśmiewa taką postawę kpiącym powiedzonkiem, że "gdybym wiedział gdzie upadne, to bym sobie tam usiadł. Faktem jest, że wtedy nikt nie spodziewał się tak drastycznych zmian w sytuacji politycznej świata.
General Jaruselski, polski, dyktator, wybrał w tamtym momencie drogę kompromisu. Wydaje się, że bardziej interesowałogo jak zostanie zapamiętany i oceniony przez Historię, niż kurczowe trzymanie się władzy. Czy to jest szczęście, że mieliśmy takiego stosunkowo łagodnego dyktatora?
Czy może byłoby lepiej, gdyby okazały się głupi i ograniczony, jak, na przykład, Nicolae Ceaucescu z Rumunii? Nie ma dzisiaj odpowiedzi na to pytanie. Nasze własne dyktator, okazał się być cwany, trochę próżny i niezbyt krwiożerczy. Dziś ma 90 lat i już wkrótce będzie sądzony, ale nie tak jak chciał, przez historię, tylko przez Tego w którego postanowił nie wierzyć. My, zapamiętamy go jako władcę, który wybrał lojalność wobec ideologii, zamiast własnego narodu, który pilnie i wiernie służył okupantowi z kraju, który po wsze czasy będzie znany jako Iperium Zła. Zapamiętamy go jako dyktatora, który u schyłku swojej kariery, okazał się być bardziej zainteresowany poprawą swojego wizerunku, niż utrzymaniem przy władzy. Chwała Niebiosom za takiego dyktatora. Mogliśmy mieć gorszego.
Inne tematy w dziale Polityka