Owanuta Owanuta
1302
BLOG

DONOS

Owanuta Owanuta Polityka Obserwuj notkę 43

Anonimowy przedstawicie administracji Obamy, potwierdził spekulacje, że to Izraelskie Siły Powietrzne, dokonały ataku na syryjską bazę lotniczą mieszczącą magazyny rakiet balistycznych, w pobliżu portowego miasta Latakia. Czemu to administracja Baraka Obamy jest tym, kto potwierdza uderzenie Izraela na skład rakiet w Syrii? To jest tylko najnowsza publiczna demonstracja tego, jak dramatycznie rozjechały się drogi obu krajów.

Jak długo Syria może nie potwierdzać, że ataku dokonał Izrael, tak długo, nie tracąc "twarzy", syryjski reżim może powstrzymywać się od ofcjalnej reakcji na izraelski atak. Kiedy po świecie arabskim krążą wyłącznie nie poparte dowodami spekulacje na temat tego, kto stoi za zniszczeniem składu rakiet, działanie ze strony reżimu Assada nie jest konieczne. To jest wygodne dla Izraela, zainteresowanego wyłącznie usunięciem bezpośrednio mu zagrażającego arsenału i utrzymaniem konfrontacji na jak najniższym poziomie, ale jest też wygodne i dla Syrii, która ma obecnie dostatecznie dużo kłopotu na własnym podwórku i nie jest zainteresowana konfliktem międzynarodowym.

Amerykański donos zmienia ten delikatny balans. Po co to robi Obama? Co z tego może mieć Ameryka, że wskazuje palcem na Izraelskie Siły Zbrojne, jako sprawców ataku? 

Po zwrocie, jakiego niedawno dokonała amerykańska polityka bliskowschodnia i nagłym zbliżeniu USA do Iranu, Izrael pozostał sam. Sięgnął więc, energiczniej niż do tej pory, do tych krajów arabskich, które mają również powody, żeby obawiać się Iranu. Rozpocząły się dyskretne rozmowy i zawieranie cichych memorandów o zrozumieniu. Późno i mało, oceniają eksperci. Ale i to irytuje administrację Obamy, który nabrał przekonania, że konflikt bliskowschodni jest łatwy do rozwiązania, a on będzie tym, który tego dokona. 

Strona izraelska nie jest jedyną, która się opiera. Iran, w rzeczywistości bardzo zadowolony z rozwoju sytuacji stwarzającej, tak mu potrzebną przestrzeń czasową i polityczną na dokończenie Bomby A, postępuje bardzo ostrożnie i odgrywa z powodzeniem rolę opornego partnera. Ameryka zaś, zniecierpliwiona tą grą, żeby zachęcić Iran do pełniejszej współpracy, nie waha się użyć straszaka militarnego. Nie mogąc już jednak machać swoją własną interwencją przed nosem mułłów, bo z niej zrezygnowali, wykorzystują akcje Izraela, by pogrozić Iranowi. Widzicie co się stanie, jeśli nie dogadacie się z nami?

Ten ruch Obamy jest również obliczone na bardziej dobitną demonstrację, że Ameryka zrobi wszystko, nie cofnie się przed niczym, by swój cel na Bliskim Wschodzie osiągnąć. Obama robi coś co jeszcze do niedawna było nie do pomyślenia. Gra bezpieczeństwem państwa Izrael. Presja, jaką wywiera na swojego do niedawna jedynego w tym rejonie sojusznika, jest bezprecedensowa i przyniesie skutki, trudne w tej chwili do przewidzenia, nie tylko w postaci przemeblowania BW, ale i w polityce wewnętrznej Izraela. 

Pokój, który Amerykanie próbują narzucić krajom bliskowschodnim, nie będzie pokojem. Ta inicjatywa nie liczy się z interesem Izraela i oparta jest, po raz pierwszy, na zupełnie bezwstydnym założeniu, że problemem jest Izrael, w związku z tym musi zostać poskromniony. Z sojusznika stał się klientem, a wkrótce będzie niesfornym pupilem, który przy pomocy klapsów będzie ustawiany do pionu. O tym jeszcze się głośno nie debatuje, ale powiało grozą. A będzie coraz groźniej. Jeden, pozbawiony skrupułów prezydent, zdołał w bardzo krótkim czasie całkowicie odmienić zasady gry na BW. Bynajmniej, nie pokój będzie rezultatem tych wysiłków. Bo kiedy wychodzi się z błędnego załóżenia, wnioski mogą być tylko błędne. 

Owanuta
O mnie Owanuta

Nutnik

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (43)

Inne tematy w dziale Polityka