/dedykuję swojej Żonie, Ince/
Już jako dziecko zastanawiałem się jak wygląda granica pomiędzy epokami. Czy jest płynna, rozciągnięta w czasie, niemal niedostrzegalna dla świadków, czy też może przybiera formę ryku fabrycznych syren i gwizdu parowozów, tak jak wtedy, kiedy w moje dzieciństwo, rozbdzone nagle o północy, Nowy Rok przychodził do Nowej Huty.
Strach, to uczucie osobiste i bardzo niewygodne, tak niewygodne, że często postrzegamy go jako coś, co z zewnątrz do nas przychodzi, a nie nasze własne. A przecież to jest ważne, żeby dziś zrozumieć czy Jaruzelski sam spoczął w grobie? Kogo i co pochowano wczoraj na Powązkach?
Jak wiadomo, wczoraj pod ziemią spoczął człowiek, który często uzasadniał swoje wybory życiowe i polityczne, racją stanu. I ta "racja stanu" spoczęła razem z nim wczoraj na Powązkach. Widziałem to wyraźnie, w nogach trumny leżała, grzebana na zawsze, źle pojmowana racja stanu. Nie mogłem oprzeć się radości; oto odchodzi w niebyt fałsz, obraza, gwałt na inteligencji i honorze.
Może i bym się wtedy zdołał zdobyć na refleksję, że odchodzi w niebyt tylko jedna, szczególna manifestacja tej obrazy, że już inne gwałcą honor i policzkują inteligencję i też, a jakże, podpierają się argumentem "racji stanu". Może i moją radość zdołałby przyćmić lęk, by nie okazać się z gruntu złym, tańczącym na grobie człowiekiem. Być może, ale jeszcze nie w tamtej chwili, bo wpatrując się w otwartą mogiłę widziałem tam również swój Strach, grzebany w niezwykłym kształcie grudniowego telewizora, który mu nadały w 1981 roku, pozornie przyzwoite słowa genarała; "Obywatelki i obywatele, wielki jest ciężar..." No, a jak tu się nie cieszyć, kiedy grzebią strach? Mój strach!
Moja radaść zachwiała się jak zraniona, dopiero wtedy, kiedy wpatrzony w dół, zauważyłem tam coś jeszcze. Jakąś mgiełkę pożyłkowaną przyćmonym światłem, dziwnym, szarym światłem, o którym trudno było z całą pewnością powiedzieć, czy świeci, czy też może mroczy. Niby byłem zaskoczony, że ją tam ujrzałem, niby to nie rozpoznawałem, ale to było udawane, bo ten niepokój, silny, trwożny, targnął moim sercem nieomylnie.
Tuż obok jaruzelskiej racji stanu leżała w dole przy trumnie racja bytu. Czyjaż ona? Kogo jej niezbadane wyroki Niebiosów pozbawiły? Z niepokojem sprawdziłem czy jeszcze żyję, tak, serce wali, kolana się uginają, czuję, a więc żyję. To nie moja racja bytu, z ulgą pomyślałem, ale przecież coś gasło. Coś zgasło. Nieodwołalnie.
I wtedy dotarły do mnie krzyki, gwizdy, miałczenia, ujrzałem polityczną bocznicę zakończoną wykolejnicą. Bankruci, żywe trupy, pozbawieni nagle racji bytu, protestowali przeciw grzebaniu swojego stwórcy i opłakiwali znikające źródło swojej egzystencji. Jeszcze się ruszają, jeszcze napinają przeponę, jeszcze myślą, że mają się dobrze, a nie dostrzegli, że już nie dyszą.
Pogrzebaliśmy strach z grudniowego telewizora, zaś rację bytu nieodwołalnie stracili ci co nienawiść z życiem pomylili. Jeszcze będą chodzić przez jakiś czas po naszych ulicach, jeszcze trochę pokrzyczą, ale nowy dzień się budzi.
Których pochowano, mają więcej szczęścia, niż ci którym za życia pogrzebano rację bytu...
Inne tematy w dziale Polityka