Jonathan Pollard otrzymał dziś ułaskawienie po odsiedzeniu 30 lat z dożywotniego wyroku za szpiegowanie w USA na rzecz Izraela. Spekulowano o różnych możliwych gestach pojednawczych ze strony USA w stosunku do Izraela. Wspominano o uzbrojeniu, kredytach, zacieśnieniu wspólpracy wojskowej, a tu masz babo placek. Nie najnowsze uzbrojenie, nie specjalny status najważniejszego sojusznika na Bliskim Wschodzie, ale wypuszczenie na wolność jednego, trzymanego mściwie od 30 lat szpiega! Tylko tyle zaoferowała administracja Obamy Izraelowi w ramach "ugłaskiwania" po zawarciu z Iranem kontrowersyjnego układu o zniesieniu sankcji gospodarczych w zamian za nic.
Zdumiewa, ale i wiele o niej mówi, skąpstwo obecnej administracji amerykańskiej. Świadoma, że aby nadchodzące wybory prezydenckie mógł wygrać kandydat partii Demokratycznej, wciąż jeszcze potrzebne jest poparcie amerykańskich Żydów, decyduje się jednak na ruch, który choć na pierwszy rzut oka wydaje się przychylny Izraelowi, to jest w gruncie rzeczy swego rodzaju policzkiem dla niego i wyraźnie ukazuje priorytety tej administracji. Szokuje to absolutne lekceważenie dla mocy słynnego, choć wyolbrzymianego "żydowskiego lobby" w amerykańskiej polityce. Nie ma wątpliwości, że i to Obama zamierza zmienić. Chce zmarginalizować wpływy Żydów w partii Demokratycznej do tego stopnia, że już nie będzie trzeba rzeźbić polityki bliskowschodniej USA mocno przy tym uwzględniając interesy Izraela.
To właśnie temu celowi służy zupełne otwarcie granic USA dla nielegalnych imigrantów z Ameryki południowej i środkowej. Ta polityka prowadzi do szybkich i drastycznych zmian demograficznych w elektoracie partii Demokratów. Nowi imigranci uzależnieni od Demokratów będą nieodmiennie głosować na nich w przekonaniu, że tylko oni umożliwią im spełnienie marzeń o sprowadzeniu do USA rodzin i uzyskaniu statusu legalnych rezydentów.
Pollard wreszcie wyjdzie na wolność? Chwała Bogu! Nie zrobił niczego, czego jeszcze intensywniej nie robią Amerykanie wobec Izraela, czekał dostatecznie długo. Polityczna decyzja o jego wypuszczeniu została podjęta na najwyższym szczeblu, ale nie obyło się bez ostatniego kopniaka w kostkę. O mściwości z jaką amerykański rząd traktuje izraelskiego szpiega, świadczy i ten fakt, że Pollard wyjdzie na wolność dopiero 20 listopada. Lata, które do tej pory odsiedział zbledną wobec tych 4 miesięcy, jakie dzielą go jeszcze od wolności. O katuszach jakie będzie teraz przeżywał, licząc każdą ciągnącą się jak smoła minutę, doskonale wiedzą decydenci jego losu. Niech Bóg wybaczy im to okrucieństwo.
Inne tematy w dziale Polityka