Ob.Serwator. Ob.Serwator.
351
BLOG

Godło, Flaga, Hymn

Ob.Serwator. Ob.Serwator. Rozmaitości Obserwuj notkę 2

 

Czytam czasami o bezczeszczeniu symboli Państwa. Jedni czasem mówią: a cóż to takiego? W końcu to tylko flaga. Kawałek kija z jakimś materiałem na końcu. Każde państwo ma inny inny wzór. A hymn? W końcu niejeden raz niejedna piosenka była przerabiana, powstawały odmienne aranżacje do tego samego tekstu. Inni z kolei się oburzają: jak tak można, to nie są zwyczajne symbole czy melodie. I zacząłem się zastanawiać, co by było, gdyby tych symboli nagle zabrakło. Być może poniższe założenie jest głupie, wielu uznałoby, że w ogóle niemożliwe by ktoś miałby zamiar likwidować symbole państwa. Ale załóżmy...

 

Załóżmy, że powstała nowela, by skreślić z ustaw artykuły dotyczące Godła, Flagi i Hymnu. Wszystkie jakie tylko są. Czy coś się wtedy zmieni? Ktoś może powiedziałby, że nie. Ale zastanówmy się. Nie ma symboli Państwa. Jest tylko nazwa. Podczas różnych uroczystości państwowych przedstawiciele władz przemawiają do obywateli na tle... aktualnego tła danego miejsca. Może to być murek czegoś tam, czy też drzewa, czy też łąka. Być może pomnik. Cokolwiek. Nie ma flag, godła, także i nie rozbrzmiewają dźwięki hymnu. Państwo reprezentowane jest akurat w osobie człowieka pełniącego władzę. I nic więcej. Czy patrząc na niego, obywatele czuliby jakieś uniesienie? Czy czuliby że z tym człowiekiem coś ich łączy? Być może popatrzą czasem - i człowiek władzy i oni - w jakiś wspólny punkt, co by było rzadkim momentem, gdyż strony zwrócone są do siebie twarzami. Jeden z obywateli przemawiałby do reszty swoich rodaków. Jak byłby odbierany? Jak odbierana byłaby cała uroczystość?

 

Teraz wyobraźmy sobie, że nasz reprezentant jedzie za granicę. Jak on miałby się wyróżnić spośród innych, mających własne symbole? Własną osobowością? A może wyglądem? Każdy z nich stałby pod swoja flagą, a nasz... Każdy z nich miałby własny hymn, a nasz... To nie musiałby być członek władz państwowych, ale także sportowiec (gdyby na przykład zdobył medal - nie wznosiłaby się jego flaga ani nie byłoby hymnu w przypadku zwycięstwa), czy ekonomista na sympozjum gospodarczym (nie byłoby jego flagi wśród flag innych państw).

 

Teraz wyobraźmy sobie pisma urzędowe. Jak nadać im rangę urzędową, kiedy nie istnieją symbole państwowe? Pieczątki być wszak powinny. Przyjmijmy zatem że samorządy poszczególnych szczebli mają własne znaki graficzne. Własny herb. No to już coś. Pytanie czy pismo urzędowe wydane przez jedną - powiedzmy, gminę - będzie respektowane na terenie innej gminy? Nie wiadomo. Co więcej - członek jednej gminy stawałby się niejako obcy w gminie nawet sąsiedniej. Bo co by łączyło tych ludzi? Czuliby jedynie przynależność do własnej gminy. Nic więcej. Być może jeszcze przynależność do powiatu oraz województwa. W końcu uroczystości na szczeblu gminy, powiatu i województwa odbywały się pod jakimś symbolem, sztandarem i lokalnym hymnem. No i jak mogłyby być wydawane pisma państwowe? Może zamiast pieczątki - odcisk palca urzędnika państwowego?

 

Wybierałoby się władze poszczególnych szczebli, być może i centralne. Ale z biegiem czasu... Przestałoby się wybierać władze centralne. Bo i po co? Rozluźniłyby się więzi społeczne pomiędzy województwami. Nareszcie byłaby tak upragniona decentralizacja. Czyżby? To nie byłaby decentralizacja, lecz zanik państwa. Powstałyby wreszcie upragnione regiony. Praktycznie rolę państw zaczęłyby pełnić województwa. Na naszych oczach powoli, nawet niezauważalnie zniknęłoby nasze własne państwo. To byłby proces długi, ale tak czy siak, zmiany doprowadziłyby do zaniku państwa. Przepisy dotyczące jednego państwa stawałyby się martwe, w ostateczności każde województwo zaczęłoby stosować własne prawodawstwo, tak odmienne od prawodawstwa sąsiedniego, że... wtedy zaczęłyby pełnić, jak już wspomniałem - rolę państwa. Można teraz spytać, co by się stało, gdyby to owe województwa skreśliły własne symbole. Skoro już pełniłyby rolę państwa - wszystko byłoby jak powyżej. Potem kolej na gminy - zniknęłyby i państwa-miasta.

 

Pozostałyby rodziny, lub też pojedynczy ludzie. Kłopot ogromny, bo człowiek jest w końcu zwierzęciem stadnym. Zacząłby znowu tworzyć jakieś większe organizmy. Aż stwierdziłby, że gmina to za mało by się rozwijać dostatecznie szybko, potem to samo o powiatach i województwach. Powstałoby znowu jedno państwo, ale tym razem już całkiem inne od pierwotnego. Wszak zmieniłaby się kultura po powyższych przejściach. To wszytsko przy założeniu, że sasiednie państwa by nie ingerowały w życie tych ludzi. Założenie bardzo ryzykowne, a nawet naiwne. De facto nie powstałoby inne państwo na miejscu pierwotnego, lecz poszczególne województwa, powiaty, a także gminy zapragnęłyby stać się częścią któregoś sąsiedniego państwa. Inną sprawą by było, że i same sąsiednie państwa by nakłaniały je do przyłączenia się do siebie.

 

I de facto - państwo pierwotne zniknęłoby z map świata. Nie przez wojny, umowy międzynarodowe, czy kataklizmy. Tylko poprzez skreślenie z własnej Konstytucji Godła, Flagi i Hymnu.

 

Nie jest przypadkiem, że często podczas wojen historycznych jednym z głownych zadań było pozbawienia wroga jego własnego sztandaru. W końcu do bitwy ludzie szli nie tylko za wodzem. Szli za sztandarem. Nie jest przypadkiem, że w bitwie pod Grunwaldem śpiewali Bogurodzicę. Sztandar i pieśń zagrzewa, łączy. Oznacza wspólne cele.

 

I nie jest przypadkiem, że także i przedsiębiorstwa mają własny znak graficzny. I że dają go na swoich wyrobach. Nie jest także przypadkiem, że religie także mają swoje własne symbole. Wszędzie rozpoznawalne.

 

Bo każda idea wyrażona tylko słowami - prędzej czy później zginie. Wyrażona symbolem graficznym, czy dźwiękowym - przetrwa. Ale tylko przy bezgranicznym szacunku współbraci dla tych symboli.

 

 

Czy sytuacja, że znikają symbole narodowe państwa jest w ogóle możliwa? Pytanie może się komuś wydawać głupie. Być może. Weźmy jednak pod uwagę proces zjednoczeniowy w Europie. Widać, że dokonywany jest praktycznie na siłę, a nie w miarę potrzeb. Zwłaszcza dotyczy to waluty europejskiej. Ale wróćmy do symboli. Czy jest możliwe, iż w jakiejś przyszłości Bruksela wypichci dekret o zmniejszeniu rangi znaczenia lub też zlikwidowaniu symboli państwowych członkółw UE? A czy jest możliwe, że jedne państwa się dostosują do dekretu, a inne go oleją? Czy jest możliwe, że tą drogą jedne państwa zaczną znikać, a pozostaną inne? Biorąc pod uwagę, jakie przepisy tworzone są w Brukseli - wszytsko jest możliwe. Weźmy przykład rejestracji samochodowych. Już nie ma na tablicach polskiej flagi, lecz jest unijna.

 

Być może mowa co niektórych nad niską szkodliwościa bezczeszczenia symboli państwowych jest jakimś początkiem, drogowskazem, dokąd możemy zmierzać.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Rozmaitości