Wiosna, cieplejszy powiał watr, wiosna, pierwsze wyprawy w leśne ostępy, wiosna... maszyn terenowych ryk!
Wiosenne przekleństwo jak co roku pojawiło się w rezerwatach przyrody i zwykłych lasach gospodarczych, nadrzecznych łąkach i wszelkich wzniesieniach, piaszczystych plażach i górskich strumieniach. Właściwie żadna pora roku nie jest wolna od łotrów za nic mających wypoczywających ludzi, przyrodę i polskie prawo. Jednak to właśnie wiosną wielu spragnionych ekstremalnych przeżyć właścicieli quadów i samochodów terenowych wybiera się w „teren”, by odreagować. W późniejszych porach roku jakby nieco nudzili się ubłoconymi zabawkami, a może to tylko wrażenie, może wiosną nowe siły witalne w przyrodzie sprawiają, że łatwiej ulegamy zauroczeniu budzącego się życia i tym bardziej przeszkadzają nam hałaśliwe, smrodliwe maszyny?
Bez względu na porę roku, wpływ łotrów w terenówkach jest tak samo destruktywny. Właściciele tych pojazdów nie lubią ograniczać się do dróg, bo przecież po to mają maszynę zdolną się bez nich obyć, by z tej możliwości korzystać. Wjeżdżają więc we wszelkie możliwe, a raczej niemożliwe, miejsca, przerabiając leśne ostępy czy jurajskie wzniesienia na rozjechaną pustynię. Pod ich kołami giną zwierzęta i rośliny. Cierpią też przyzwoici turyści i ludzie szukający wytchnienia na łonie natury. Łotrów nie są w stanie zatrzymać ani zakaz (znaki nie wszędzie stoją, ale prawo w tym miejscu jest jednoznaczne, zresztą łobuzy zdają sobie z tego sprawę, właśnie dlatego nie reagują na próby zatrzymania ich) jazdy po lesie, ani tabliczki z informacją o parku narodowym. Ba, wezwanie policji też na niewiele się zdaje, bo ta jeśli w ogóle zareaguje, to po czasie, by przypadkiem nie złapać przestępcy. A jeśli już to się zdarzy, to i tak sąd nadzwyczaj łagodnie potraktuje sprawcę.
Taka nadzwyczajna wyrozumiałość ze strony organów ścigania i sądów skutkuje nie tylko niszczeniem przyrody, ale również ofiarami śmiertelnymi, jak kilka lat temu, gdy rozpędzony szaleniec rozjechał turystę na beskidzkim szlaku. Bandyta na motorze nie został skazany, sąd umorzył postępowanie, gdyż uznał, że turysta... wszedł pod koła motocyklisty! Żeby było jasne: po lasach nikt – poza służbą leśną (i w razie potrzeby innymi pojazdami, jak wozy strażackie czy karetki) – nie może jeździć pojazdami spalinowymi, zaś zamordowany turysta szedł szlakiem pieszym!
Na quadzie lubił się prezentować były premier Kazimierz Marcinkiewicz, zaś ekstremalną jazdę samochodem terenowym po Bieszczadach promował pierwszy twardziel RP, Bogusław Linda. Oczywiście to nie tłumaczy destrukcyjnych zachowań, obaj raczej wykorzystali istniejący trend do promocji własnej osoby, a w przypadku aktora zapewne aspekt finansowy też nie pozostawał bez znaczenia. Jakie więc walczyć z tą patologią? Ograniczyć sprzedaż terenówek (obecnie, choć z innego powodu dyskutują nad tym projektem Helweci), wprowadzić na nie dodatkowe wysokie akcyzy, jak na inne szkodliwe dla zdrowia produkty, bezwzględnie tępić tego typu przypadki, np. wysokimi mandatami? To wszystko słuszne postulaty, choć ich wdrożenie długo jeszcze potrwa. Może więc warto sięgnąć do mocniejszych argumentów i... I w tym miejscu proszę szanownego Czytelnika o dopisanie sobie samemu, jakież to mogą być argumenty.
Konrad Malec
Blog pisma NOWY OBYWATEL
Piszą:
Kontakt Stowarzyszenie „Obywatele Obywatelom” ul. Piotrkowska 5 90-406 Łódź
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości