NOWY OBYWATEL NOWY OBYWATEL
610
BLOG

Krzysztof Wołodźko: Miasto (dla) ludzi

NOWY OBYWATEL NOWY OBYWATEL Gospodarka Obserwuj notkę 10

Krzysztof WołodźkoKsiążka Joanny Giecewicz „Konserwatywna awangarda. Wiedeńska polityka mieszkaniowa 1920-2005” jest twórczą analizą długofalowej polityki mieszkaniowej, rozwiązań urbanistycznych i swoistej „filozofii miasta”, realizowanej od dziesięcioleci w stolicy Austrii wspólnym wysiłkiem mieszkańców i władz miejskich. Zdecydowanym walorem publikacji jest ukazanie, w jaki sposób te kwestie mogą tworzyć zintegrowany projekt na rzecz dobra społeczności zamieszkałych we współczesnych metropoliach.
 
Współcześnie Wiedeń jest w czołówce rankingów dużych miast o najwyższej jakości życia, a jednym z istotnych czynników tak wysokiej pozycji jest skuteczne rozwiązanie kwestii mieszkaniowej– zauważa autorka na wstępie. By zrozumieć ten fenomen, Giecewicz umieszcza swoją analizę w poszerzonym kontekście historycznym, ukazując tendencje i procesy urbanistyczne, ekonomiczne i społeczne, zachodzące w Europie i Stanach Zjednoczonych w ciągu ostatnich stuleci. Kluczowym zjawiskiem dla ludzi i miast jest postępująca ekspansja i wreszcie dominacja kapitalizmu, wiążąca się z „utowarowieniem” niemal całej społecznej rzeczywistości.
Równocześnie autorka „Konserwatywnej awangardy” opisuje próby reakcji wobec takiej sytuacji, wychodząc od przypomnienia Adelheid Dohna-Ponińskiej, pruskiej hrabiny lepiej znanej pod pseudonimem Arminius. Pisała ona w latach 70. XIX w.: W obecnych czasach, kiedy tyle jest potrzeb pilnych do zaspokojenia, zwłaszcza w miejscach takich jak wielkie miasta, trzeba środkami komunalnymi bardzo troskliwie gospodarować; środki te winny w pierwszej mierze posłużyć na potrzeby palące – zanim przyjdzie kolej na sprawy li tylko pożyteczne, a zwłaszcza zanim popuści się cugle wymaganiom z luksusem związanym. Zdaniem Giecewicz, podobna filozofia stanęła później u źródeł koncepcji wiedeńskiej polityki mieszkaniowej.
Wielkomiejskie realia wygenerowały nowe, nieznane wcześniej zagrożenia i przyniosły ze sobą dwa sposoby odniesienia do nich. Zdaniem jednych, miasto jako forma bytowania dużej liczby ludzi, z zasady nie może zapewnić właściwych warunków życia. Drudzy zaś uważali, że należy tworzyć miasta idealne, a przynajmniej lepsze niż te, które znali, a więc poprawiać standardy środowiskowe i mieszkaniowe. Pojawiły się zatem z jednej strony koncepcje miast-ogrodów (twórcą tej idei był pod koniec XIX w. Ebenezer Howard), z drugiej wizje „dobrego miasta”, rozwijające się szczególnie w odniesieniu do Londynu. Warto także wspomnieć o pierwszych osiedlach mieszkaniowych tworzonych wokół zakładów przemysłowych, a subsydiowanych ze środków pomocy społecznej, jak w Kopenhadze (koniec XVIII wieku!) i Ostaralle (1853 r.). Tego typu rozwiązania stały się na początku XX w. częścią integralną komunalnej polityki miejskiej.
Minione niedawno stulecie wiąże się z powstaniem polityki społecznego budownictwa mieszkaniowego. Znaczny wpływ na to miały socjalistyczne odpowiedzi na kapitalizm i uświadomienie sobie przez architektów, że aspekty urbanistyczne i komunalne ściśle wiążą się ze sferą ekonomii. Prekursorami ruchu na rzecz budownictwa socjalnego byli Holendrzy i Niemcy. W Niemczech powstał Werkbund (1907 r.), instytucja służąca „udoskonaleniu wykonawstwa i poprawie jakości produkcji”, a także organizacje międzynarodowe: Komitet Tanich Mieszkań, Towarzystwo Reformy Mieszkaniowej (miało swój oddział także w Polsce), Międzynarodowy Związek dla Spraw Mieszkaniowych. Wówczas narodziła się również wpływowa i wieloaspektowa szkoła Bauhaus, wyróżniająca się w formułowaniu zasad twórczości architektonicznej na potrzeby nowych koncepcji prospołecznej polityki mieszkaniowej.
Jednym z ważniejszych projektów, który Joanna Giecewicz omawia jako wstęp do analizy polityki mieszkaniowej Wiednia, jest realizacja społecznego programu mieszkaniowego we Frankfurcie w czasach Republiki Weimarskiej, a konkretnie w latach 1925-1930. Wiąże się ona z postacią Ernsta Maya, architekta i radcy miejskiego ds. planowania i architektury. Jest on autorem hasła „lepsze mieszkanie małe niż żadne”, związanego z ogromnym głodem mieszkaniowym w tamtym okresie. Z jego inicjatywy powstało we Frankfurcie w tym czasie 30 tys. mieszkań skupionych w dziesięciu tzw. osiedlach satelitarnych, położonych na obrzeżach miasta – w praktyce oznaczało to stworzenie lokali dla 11% mieszkańców. Mankamentem projektu okazały się jego wysokie koszta (co wpływało na wysokość czynszu), a także minimalny wkład władz miejskich, ograniczony do poszukiwań rozwiązań prawno-administracyjnych. Jak zauważa w tym kontekście autorka, Zorganizowana pomoc instytucjonalna od roku 2001 ogranicza się do przypadków szczególnie trudnych, czyli można powiedzieć, że w pewnym zakresie nastąpił powrót do pojmowania roli władz jako narzędzia do rozwiązywania sytuacji zagrożenia i koniecznych interwencji, jak to było ich obowiązkiem w latach 1860-1918.
Analizę sytuacji Wiednia w kontekście polityki mieszkaniowej Giecewicz rozpoczyna od opisu sytuacji w drugiej połowie XIX w. Przedstawiała się ona wówczas zdecydowanie negatywnie. 400-tysięczne miasto urosło szybko do liczby 2,2 miliona mieszkańców, pod koniec XIX w. niemal 35% ludności Wiednia nie miało prawa do mieszkania, warunki w kamienicach czynszowych były bardzo złe ze względu na spekulację gruntową i związaną z tym gęstość zabudowy, płatny z góry czynsz pożerał od 25 do 40% dochodu najemcy, umowę najmu zawierano na ogół na miesiąc (sic!). Dla wszystkich tych przyczyn stolicę nazywano miastem „koczującej biedoty”. Na dodatek miasto cesarza miało wyglądać jak najokazalej, stąd największą wagę przywiązywano do elewacji od strony ulicy. Jak zauważa Giecewicz, Wiedeń w ten sposób pełnił rolę swoistej „wsi patiomkinowskiej”, gdzie za pozorami dobrobytu czaiła się nędza.
Zakończenie I wojny światowej przyniosło kres monarchii austro-węgierskiej i pogłębiło istniejące już bolączki miasta nad Dunajem: Problemy społeczne, ogromne bezrobocie, katastrofalna sytuacja mieszkaniowa, głód i bieda, wystąpiły w jeszcze ostrzejszej formie; po drugie – odpadły liczne prowincje, które stanowiły zaplecze funkcjonalne i produkcyjne miasta /…/, pełna izolacja Wiednia w nowo powstałym państwie o profilu politycznym konserwatywno-chrześcijańskim [pierwsze po wojnie wybory miejskie wygrali socjaliści – przyp. K. W.], po czwarte – utrata podstawowej funkcji siedziby dworu oraz zupełna nieprzydatność szerokiego spektrum produkcji i usług na jego rzecz. Zdawać by się mogło, że jest to sytuacja bez wyjścia.
Jednak rządzący Wiedniem socjaliści postanowili filozofię polityki komunalnej miasta przewartościować według zasady „mieszkanie prawem – nie towarem”, a co za tym idzie – wyłączyli tę newralgiczną dziedzinę życia ludzkiego ze sfery działania podaży i popytu. Towarzyszył temu inny ważny aspekt: pytanie o charakter i tożsamość miasta – genius loci, który czyni życie w wielkomiejskiej strukturze nie tylko znośnym, ale wręcz swojskim. Tu, jak pisze Joanna Giecewicz, nie do przecenienia była rola architekta Otto Wagnera, pozytywistycznego racjonalisty, który tak opisywał spotkanie „nowego” i „starego”: Nowe, aby sprawdzić się w zderzeniu z istniejącym, musi być lepsze, musi z tym, co już jest, nawiązać kontakt oraz zawierać w sobie całą świetność skarbnicy nagromadzonej wiedzy. Właśnie dzięki takiemu rozumieniu procesów urbanistycznych oraz austromarksistowskiej szkole socjalizmu, zaistniała w Wiedniu owa „konserwatywna awangarda”, o której mówi Giecewicz w tytule książki.
U początków nowej polityki mieszkaniowej legła odziedziczona po Wagnerze koncepcja kontynuacji miasta zwartego – w innych państwach Europy przeważał model modernistyczny, oparty na tworzeniu dużych osiedli na obrzeżach. Drugim elementem był tzw. ruch osadników, który w czasie ogólnego niedoboru żywności polegał na tworzeniu małych, przydomowych ogródków przy budowanych na dziko skromnych domach, których liczba sięgnęła 60 tys., tworząc podwaliny ruchu spółdzielczego o lewicowej proweniencji. W ogarniętym powojennym kryzysem Wiedniu władze zdecydowały się na skup i przekazywanie gruntów na użytek osadników. Jednak elementem najistotniejszym dla późniejszej polityki był fakt, że budowano także obiekty użyteczności publicznej: ochronki dla dzieci, szkoły, kościoły, teatry i sale koncertowe.Ruch osadników – pisze Giecewicz – /…/ była to szkoła kultury współżycia i solidarności społecznej /…/. Była to zasadnicza różnica w podejściu do domu jako wyrazu pełnej indywidualnej niezależności w rozumieniu amerykańskim.
Najważniejszym wyzwaniem, przed jakim stanęli wiedeńscy socjaliści, była kwestia prawnych i finansowych rozwiązań dla nowego systemu mieszkalnictwa. Z inicjatywy Hugo Breitnera, odpowiedzialnego za budżet stolicy, w 1922 r. ustanowiono lokalny podatek od luksusu, z którego całe wpływy przeznaczono na tworzenie lokali mieszkalnych. W tym samym roku powstała kolejna ustawa „o ochronie lokatorów i ograniczeniu podwyżek czynszów”. Jak zauważa Giecewicz, Istotną częścią planu finansowego Hugo Breitnera było ustalenie czynszów na poziomie zwrotu kosztów, z zerowym zyskiem, bez amortyzacji. Oznaczało to spadek udziału wydatków na mieszkanie z 25-30% do 2,5-3%, czyli w konsekwencji nastąpił „wzrost dochodów”, który obywatele mogli przeznaczyć na bieżące wydatki. Wywołało to oczekiwane przez socjalistów bezinwestycyjne ożywienie gospodarki. Eksperyment czasów I Republiki w mieście nad Dunajem przeszedł do historii pod nazwą „Rote Wien” – Czerwony Wiedeń.
Inwestycje ruszyły pełną parą, stworzono także nowe przepisy urbanistyczne, które znacznie podniosły standard nowo budowanych lokali komunalnych. Boom mieszkaniowy Wiednia tamtego czasu zaowocował, wedle ówczesnego określenia, „gigantyczną masą małych mieszkań”. Jak podkreśla autorka „Konserwatywnej awangardy”, sytuacja ta sprzyjała integracji „proletariatu miejskiego” z mieszczaństwem i jego wartościami, nawiązującymi jeszcze do czasów cesarskiego Wiednia. Mówiono wprost o „ludowych pałacach mieszkalnych”. Duch Otto Wagnera wcielił się w materię. Co istotne, choć mieszkania tak wybudowane były niewielkie, dbano o wysoki standard ich wykonania: poczynając od dębowej klepki na podłogach, skończywszy na napisach i numerach posesji.
Stawiano na różnorodność i inwencję architektów: Duży zakres pluralizmu form architektonicznych był w rozumieniu socjalistów wyrazem sfery wolności jako składnika systemu demokratycznego. I podobnie jak w przypadku „ruchu osadników”, znaczną uwagę poświęcono tworzeniu przestrzeni publicznej, przez nasycenie jej miejscami wspólnego użytkowania: od obiektów „przyziemnych” (pralnie, łaźnie), przez dotyczące kondycji zdrowotnej i bytowo-socjalnej (przychodnie lekarskie, punkty opieki nad matką i dzieckiem, przedszkola), po sprawy ducha (czytelnie, biblioteki, sale teatralne i muzyczne). Nie mniejszą rolę w budowaniu poczucia wspólnoty, a zarazem otwartości, miały powszechnie dostępne, zadbane dziedzińce-podwórka (Gemeinde Hof), które pełniły także rolę łącznika między starymi a nowymi częściami miasta, tak by zachować jego integralność.
Zdaniem autorki, taka polityka budownictwa komunalnego prowadziła do wzrostu sympatii wobec partii socjalistycznej, zaś lokatorzy małych mieszkań wyrażali cichą zgodę na „paternalistyczny despotyzm” i wysoki stopień centralnej kontroli ze strony urzędu miasta. Nic też dziwnego, że gdy w 1934 r. władzę przejęli austrofaszyści i wybuchła krótka wojna domowa, lokatorzy „małych mieszkań” opowiedzieli się po stronie socjalistów. Jak pisze Joanna Giecewicz, Zespół mieszkaniowy Karl-Marx-Hof stał się symbolem tych walk, ponieważ w lutym 1934 roku wojsko zaatakowało obiekt, którego obrońcami byli mieszkańcy, w większości członkowie zdelegalizowanej partii socjalistycznej.
Lata rządów faszystów, aneksji Austrii do Niemiec i II wojny światowej przyniosły kres „wiedeńskiemu eksperymentowi”. Po wojnie w Wiedniu znów wrócili do władzy socjaliści. Wedle szacunków, w tamtym okresie brakowało 117 tys. mieszkań dla 300 tys. ludzi. Przyjęto zatem długofalowy program odbudowy (Wiederaufbau), którego naczelne hasło brzmiało „budować szybko, dużo i tanio”, co w konsekwencji zaowocowało tzw. architekturą bez właściwości, której czas trwania zamyka się w latach 1955-1965. Jednak już wcześniej, w 1947 r. powstało Per Albin Hansson Siedlungsanlage, duże osiedle stworzone dzięki znacznej pomocy socjalistycznego rządu Szwecji. W stolicy Austrii udało się do 1970 r. wybudować 100 tys. mieszkań, co na powrót umożliwiło troskę o podniesienie standardów bytowania. Ponadto, już w latach 50. wystartował duży program socjalny, dofinansowujący mieszkania spółdzielcze i umożliwiający budowę nowych.
Wiedeń po wojnie stał się też świadkiem nieznanych wcześniej metod budowania na wielką skalę, za pomocą prefabrykacji. Powstawały osiedla złożone z budowli wielokondygnacyjnych, które w największym stopniu nosiły na sobie piętno owej sprzecznej z duchem miasta nad Dunajem „architektury bez właściwości”, ale także funkcjonowały bez sfery publicznej. Zaowocowało to narastającymi protestami wiedeńczyków przyzwyczajonych do innego modelu mieszkalnictwa. Problem nie wiązał się jedynie z kwestiami stricte architektonicznymi czy użytkowymi: Nowe osiedla /…/ stworzyły monokultury, pozbawione własnej tożsamości i więzów społecznych. Pojawiło się także zjawisko nieznane wcześniej w życiu miasta – wielkoosiedlowy wandalizm. Ponadto wiedeńczycy zaczęli uciekać „poza miasto”, na jego przedmieścia, do domków jednorodzinnych (tzw. dezurbanizacja). Gdy zatem do Wiednia zaczęli wracać z emigracji znakomici architekci (m.in. Hollein, Glück, Pichler, Peichl), a nasycenie rynku mieszkaniowego stało się faktem, gdy gospodarce światowej zagroził kryzys paliwowy, a w konsekwencji straciły wiarygodność hasła typu „szybciej budować, szybciej jeździć, szybciej mieszkać” – można było powrócić do starych, sprawdzonych zwyczajów.
Człowiekiem, który szybko i zdecydowanie odpowiedział na protest mieszkańców Wiednia, był malarz Friedensreich Hundertwasser. Pisał m.in.: Nadszedł czas, aby ludzie wsadzani do pudełkowych konstrukcji, jak kurczaki do skrzynek czy króliki do klatek, wywołali bunt przeciw takiemu traktowaniu, niezgodnemu z naturą. Dwudziestoletnia działalność artysty zaowocowała m.in. powstaniem i realizacją ze środków budżetowych projektu „antyblokowiska” – kamienicy z lasem i łąką, zlokalizowanej w centrum Wiednia (bardzo tam popularna tzw. zabudowa plombowa) i oddanej do użytku w 1985 r., a znanej jako Hundertwasser Haus. Dziś jest to druga po pałacu Schönbrunn najczęściej odwiedzana atrakcja turystyczna Wiednia. „HwH” wzbudził liczne kontrowersje, wiązał się jednak przede wszystkim z próbą powrotu do strategii „Rote Wien”: zintegrowanego, a przy tym różnorodnego w swej zabudowie miasta, z silnie zaznaczoną „mieszczańskością”, chroniącą przed wspomnianym efektem dezurbanizacji. Zdaniem ówczesnych władz Wiednia, była to także polityka racjonalna ekonomicznie: Gdzieś w polu, daleko od wszystkiego, buduje się zespoły domków, powstają nowe ulice, o pełnych poezji nazwach, np. Czerwonego Kapturka czy Królewny Śnieżki, ale dzieje się to na koszt wszystkich obywateli, bo trzeba tam doprowadzić i utrzymać całą infrastrukturę, o czym dyskretnie się nie wspomina. Warto nadmienić, że w polskich realiach opinia taka uchodziłaby za bluźnierczą.
Kolejnym krokiem dla odzyskania przez Wiedeń jego tożsamości stała się wizja tzw. łagodnej rewitalizacji, wiążąca się nie tylko z odnową starych osiedli mieszkaniowych, lecz także z ich reintegracją z nowopowstałymi strukturami miejskimi. Jak zaznacza Giecewicz, Od polityki miejskiej i stopnia kontroli tych procesów, zależy wygląd miasta oraz jego przestrzenna struktura społeczna. Początki rewitalizacji sięgają w stolicy Austrii końca lat 60., lecz wtedy dotyczyła ona przede wszystkim budynków prywatnych, przejmowanych np. przez banki. Władze Wiednia chciały zdecydowanie zapobiec tworzeniu się enklaw bogactwa i spekulacji gruntowej czy de facto wykupowi kamienic z zamiarem ich wyburzenia (dla uzyskania wymiernej korzyści finansowej w postaci atrakcyjnie położonej działki). W tym celu opracowane zostały zasady „łagodnej”, „zrównoważonej” (społecznie, ekonomicznie, technicznie, urbanistycznie, kulturowo, estetycznie i ekologicznie) odnowy miasta. Co istotne, projekt ten nie został narzucony odgórnie, lecz stworzono sieć 3-5-osobowych lokalnych biur, aby umożliwić mieszkańcom poszczególnych osiedli i budynków bezpośredni wpływ na kształt rewitalizacji. W 1984 r. powstał Wiedeński Fundusz Odnowy Miasta i Zabezpieczenia Gruntów (WBSF), którego celem jest m.in. zwiększenie ilości i polepszenie jakości remontów, poprawa infrastruktury społecznej i socjalnej, wspieranie drobnego handlu i przedsiębiorstw, uzupełnianie terenów zielonych.
Warto dodać, że negatywnym punktem odniesienia dla władz Wiednia były tragiczne w skutkach konsekwencje masowej prywatyzacji, przeprowadzonej w Anglii za czasów rządów Margaret Thatcher (wedle określenia wiedeńskich architektów: Thatcher disaster policies). Jak ujmuje to zjawisko Giecewicz, Biedni właściciele bez środków na remonty doprowadzili do błyskawicznej dekapitalizacji domów, co z kolei sprzyjało dalszej segregacji mieszkańców i powstawaniu gett ludzi ubogich. Tymczasem Wiedeń przyjął zupełnie inną filozofię postępowania. WBSF jest organizacją aktywnie współpracującą z ośrodkami uniwersyteckimi, prowadząc działalność naukowo-badawczą, m.in. na polu wielorodzinnego budownictwa pasywnego (obniżającego znacznie koszta zużycia energii), mieszkań z obsługą telemedyczną dla osób najstarszych, lokali wielopokoleniowych oraz przeznaczonych dla imigrantów. Środki dofinansowania są kierowane przede wszystkim do strukturalnie słabych i najpilniej wymagających odnowienia rejonów gęstej zabudowy miasta. Wiedeń prowadzi także politykę dofinansowania termomodernizacji mieszkań, czyli w praktyce oszczędności energii użytkowanej np. dla ogrzania budynków. Skąd to wszystko? Jak twierdzi jeden z wiedeńskich ekonomistów, E. Novotny, Bagaż intelektualny (neo-)liberalnego systemu myślenia ekonomicznego jest dla rozwiązywania kwestii mieszkaniowej całkowicie nieprzydatny. /…/ Tam, gdzie nie ma systemu subwencjonowania mieszkań, narastają trudne problemy społeczne.
Druga część książki o wiedeńskiej konserwatywnej awangardzie to bogato i starannie ilustrowane omówienia poszczególnych zespołów mieszkaniowych, jakie powstały w stolicy Austrii w latach 1920-2005. Są wśród nich Karl-Marx-Hof („pragmatyczna utopia”), Rabenhof, Sandleitenhof, a także Hundertwasser Haus („protest wybudowany”). Całość zamykają m.in. analizy na lata 2005-2020, wywiady z mieszkańcami dzielnic Sargfabrik i Neue Donau, zestawy danych statystycznych i porównawczych, dotyczące stołecznego miasta nad Dunajem.
To, co uderza w książce Giecewicz, to niezwykłość i konsekwencja władz Wiednia w rozumieniu problemu miasta i mieszkalnictwa. Mamy tu do czynienia ze stuletnim już niemal mariażem konserwatyzmu i socjalizmu/awangardy, nie traktowanych jako ideologiczne wartości wyznawane same dla siebie, lecz z punktu widzenia dobrej kondycji społeczności, a zatem na płaszczyźnie solidarystycznej. Ten typ dyskursu – nie tylko w kwestiach mieszkaniowych – jest niemal nieobecny nad Wisłą. Co ciekawsze, ów wiedeński „sposób na miasto” zakorzenia się w przesłaniu ponoć tak bliskim Polakom, czyli nauczaniu Jana Pawła II, który w encyklice „Sollicitudo rei socialis” pisał: Brak mieszkań, który sam w sobie jest poważnym problemem, można uważać za znak i syntezę całego niedostatku ekonomicznego, kulturowego i po prostu ludzkiego. Na te słowa powołuje się Rudolf Edlinger, niegdysiejszy radca miejski ds. mieszkalnictwa (1969-1986), twierdząc: Budowa mieszkań nie należy do gospodarki rynkowej, lecz jest zadaniem polityki społecznej, z której nie możemy zrezygnować tylko dlatego, że własność i rynek są akurat w modzie. Stąd, czytając książkę Joanny Giecewicz, czułem zarówno narastającą fascynację jej treścią, jak również dyskomfort i zażenowanie, gdy myślałem o rodzimych realiach, które z reguły poza sferą deklaracji biorą szeroki rozbrat z zasadami solidaryzmu.
 
 
Krzysztof Wołodźko

Joanna Giecewicz, Konserwatywna awangarda. Wiedeńska polityka mieszkaniowa 1920-2005, Oficyna Wydawnicza Politechniki Warszawskiej, Warszawa 2008.

 

Blog pisma NOWY OBYWATEL Piszą: Kontakt Stowarzyszenie „Obywatele Obywatelom” ul. Piotrkowska 5 90-406 Łódź

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Gospodarka