Zawsze, gdy w jakimś temacie dużo jest medialnego szumu, wielkich haseł i jeszcze większych imprez, warto sprawdzać jak się to przekłada na szarą rzeczywistość. Z wyników testu na jakość patriotyzmu prowincjonalnego jestem jednak zadowolony.
Najpierw nieco dygresyjnie wyjaśnię, w czym rzecz. Otóż analizować realia można dwojako – albo biorąc za rzeczywistość tzw. oficjalne wskaźniki, albo konfrontując je z tym, co dzieje się tam, gdzie media i zbieracze danych statystycznych nie zaglądają. Jeśli zewsząd słychać było przez ostatnie 2-3 lata, jaki to cud zdarzył się w Polsce i jak dynamicznie się rozwija nasz kraj, to zapewne jest w tym nieco prawdy, ale niekoniecznie cała prawda. Bo ów wielki boom, gdy analizować go w kontekście np. mojego rodzinnego miasta w tzw. Czerwonym Zagłębiu (Dąbrowskim, jeśli ktoś nie wie), wygląda tak, że bezrobotnych, owszem, ubyło, ale dlatego, że wyjechali myć garnki w Anglii, spawać w Hiszpanii i zmieniać pampersy w Szwecji. Mimo rzekomego dobrobytu, przeciętne pensje wynoszą tu nadal 1200 zł na rękę, nierzadko na czarno lub półlegalnie, bez zagwarantowania nawet elementarnych „przywilejów” typu urlop. Mimo panującego ponoć ożywienia gospodarczego, jedyny widoczny tu rozwój przeżywają firmy oferujące lichwiarskie pożyczki – tylko na kilku większych ulicach niewielkiego miasta naliczyłem ich z 20. Nie twierdzę, że w Polsce nic się nie zmieniło na lepsze, ale jeśli chcemy mieć obraz realnej sytuacji to warto porównać wskaźniki PKB czy wykresy drukowane w „Polityce” i „Wprost” z realiami nie tylko Warszawy, Trójmiasta, Krakowa, Poznania, Wrocławia i jeszcze kilku dużych miast, lecz także z setkami takich miejsc, jak to, które wspominam. Polska to nie tylko metropolie.
A teraz już ad rem. Dziś sprawdzałem, jak się ma polski patriotyzm i porównywałem go z medialnym szumem wokół 90. rocznicy odzyskania niepodległości. Na szczęście ma się dobrze. Pojechaliśmy dziś do Bydlina zapalić znicze na mogiłach legionistów poległych podczas bitew pod Załężem i Krzywopłotami. Spoczywa tu 46 żołnierzy IV i VI batalionu I Brygady, w tym porucznik Stanisław Paderewski, brat Ignacego. Mogiłę zdobi pomnik odsłonięty w 1916 r. z udziałem J. Piłsudskiego.
Bydlin leży na uboczu, nikt tu nie trafi przejazdem, trzeba chcieć przyjechać. To malutka miejscowość (niespełna 1000 mieszkańców) w gminie Klucze. Nie zdziwiliśmy się wielką liczbą płonących zniczów pod pomnikiem poległych, bo rano odbywały się oficjalne uroczystości (aczkolwiek skromne – główne są zaplanowane na 16 listopada, w 94. rocznicę bitwy pod Krzywopłotami), organizowano też Bieg Szlakami Walk Legionistów Bydlin-Krzywopłoty. Natomiast bardzo pozytywnie zaskoczyła ilość osób, które w godzinach popołudniowych odwiedzały cmentarz i zapalały znicze na mogile legionistów. W ciągu zaledwie pół godziny przewinęło się przez to miejsce z 30 osób, momentami tworzył się wręcz tłumek przybyłych specjalnie w tym celu. Przyjeżdżali – sądząc po rejestracjach pojazdów – z różnych miejscowości Śląska i Małopolski, nierzadko dość odległych od Bydlina. Również przekrój społeczny i wiekowy był znaczny – od harcerzy, przez harleyowców i młode małżeństwa z dziećmi, po staruszków i przewodnika turystycznego.
Niby drobiazg, ale miły i znaczący. Wniosek z tych amatorskich obserwacji prowincjonalnych realiów jest taki, że w kwestii patriotyzmu sytuacja wygląda znacznie lepiej niż w przypadku „cudu gospodarczego”. Jako zwolennik nieoddzielania sprawy „chleba” od wolności, wolałbym, aby było inaczej, ale lepsza niezła kondycja wolności bez chleba, niż problemy zarówno z brakiem chleba, jak i z wolnością.
Remigiusz Okraska
zapraszamy na: www.lewicowo.pl
Blog pisma NOWY OBYWATEL
Piszą:
Kontakt Stowarzyszenie „Obywatele Obywatelom” ul. Piotrkowska 5 90-406 Łódź
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka