Polacy kochają rozpamiętywać swoje klęski, zwłaszcza krwawe. Im krwawiej przegrywamy, tym bardziej hołubimy bitwę czy wojnę. A jednocześnie zupełnie zapominamy o zwycięstwach.
Doskonale obrazuje to pozycja powstań warszawskiego i wielkopolskiego w hierarchii ważności. Pierwsze jest ważne, pomimo że rozegrało się jedynie na terenie Warszawy. Była to jednak próba wybicia się na rzeczywistą niepodległość i niezależność od hitlerowskich Niemiec i Sowietów. Powstańcy, którzy poświęcili swe życie w walce z dwoma totalitaryzmami, pomimo porażki stali się na długie lata punktem odniesienia w myśleniu o Polsce, o naszym miejscu w świecie. Stali się marzeniem o równoprawnej pozycji naszego kraju wobec wschodniego i zachodniego sąsiada.
Na pytanie, jaką rolę odegrało powstanie wielkopolskie, przeciętny Polak odpowie, że „przepędzono Niemców, którzy i tak już byli przegrani”. Mało kto dziś pamięta, że przyłączenie Prowincji Poznańskiej do Polski w 1918 roku wcale nie było pewne. Wręcz przeciwnie, przywódcy Ententy widzieli Polskę złożoną z dawnej Kongresówki. Pomimo rozpadu Austro-Węgier nawet przyłączenie Galicji nie było oczywiste, zresztą zachodni politycy mylili ten region z częścią Hiszpanii. Tym bardziej prawdopodobieństwo odzyskania kolebki polskiej państwowości, o którą Niemcy walczyli z dużym poświęceniem i zaciekłością, wydawało się mało realne. Należy zwrócić uwagę, że Niemcy pomimo przegranej wojny ciągle dysponowali silną armią i ani myśleli ustępować na wschodzie swego terytorium. Tylko dzięki odwadze i poświęceniu powstańców oraz zabiegom dyplomatycznym Dmowskiego udało się odzyskać Wielkopolskę.
Co ważne, było to chyba jedyne powstanie porządnie przygotowane. Powstańcy byli (między prawdą a niebem sami Niemcy ich wyszkolili, większość powstańców w czasie wojny służyła w niemieckiej armii) doskonale wyszkoleni pod względem wojskowym, jednolicie umundurowani i świetnie uzbrojeni. Potrafili wykorzystywać nadarzające się okazje (np. zdobycie lotniska ze stacjonującymi tam samolotami czy pociągu pancernego) i nie dawali takowych możliwości wrogom. Potrafili schować do kieszeni wzajemne animozje i różnice zdań, by osiągnąć wspólny cel, mimo że różnic pomiędzy Polską Organizacją Wojskową, a Naczelną Radą Ludową było wiele. POW dążyła do wybuchu walk, a NRL się temu stanowczo sprzeciwiała, jednak gdy doszło do wybuchu powstania, władzę objęła NRL, czemu POW nawet nie próbowała się przeciwstawiać. Przełożyło się to na szybkie zwycięstwo – powstanie trwało niespełna dwa miesiące (choć po dacie ogłoszenia rozejmu dochodziło jeszcze do potyczek i akcji zaczepnych).
Dla porównania, w powstaniu warszawskim na dziesięciu walczących przypadała jedna sztuka broni palnej. Znane są opowieści o chłopcach, którzy szli rzędem jeden za drugim, ten pierwszy miał karabin, a reszta czekała w kolejce na śmierć kolegi, by po nim przejąć broń. Postawa piękna, bohaterska i... jakże fatalna w skutkach.
Tegoroczna, nieokrągła rocznica Powstania Warszawskiego, była obchodzona bardzo uroczyście. I słusznie. Dziś przypada okrągła rocznica Powstania Wielkopolskiego. Jestem pewien, że nie stanie się ona poza Wielkopolską okazją do zbyt dużej celebry, a relacje medialne będą przynajmniej o połowę krótsze.
Dziś, gdy rozmawiam ze znajomymi, którzy interesują się historią i polityką, niewątpliwy i ponadczasowy sukces powstańców jest niedoceniany. Powszechnie panują opinie, że niemiecka armia już wówczas była słaba, a władzom Niemiec przestało zależeć na Wielkopolsce. Wszystkim, którzy myślą podobnie, polecam zwrócenie uwagi na kolejne niemieckie natarcia, na zacięte walki, w których miasta i wsie przechodziły z rąk do rąk, nawet dwukrotnie w ciągu doby i jednoczesną równie zaciętą walkę dyplomatyczną, prowadzoną przez obie strony konfliktu. To jednak nie wszystko. W dużej mierze dzięki uderzeniu Wielkopolan na Pomorze udało się wywalczyć dla Polski dostęp do morza. Niestety niemal nikt o tym nie pamięta. Tak jak niemal nikt nie pamięta, że jeszcze przed całkowitym wygaśnięciem walk, znaczna część Armii Wielkopolskiej pomaszerowała prosto na wschód walczyć o Lwów z Ukraińcami oraz z bolszewickim natarciem.
Powstanie wybuchło wtedy, gdy miało szanse powodzenia i co ważne szanse te zostały niemal w stu procentach wykorzystane. Ale było to możliwe dzięki wieloletniej pracy u podstaw, dzięki dbałości o język, kulturę i podstawy ekonomiczne, a także dzięki doskonałej organizacji. Wszystko to pod czujnym okiem najbardziej represyjnego zaborcy, dążącego do całkowitej germanizacji polskich mieszkańców tych ziem.
Dziś mamy do czynienia ze skłóceniem Polaków na każdym poziomie, od sąsiedzkiego po szczebel polityczny. Zamiast dbałości o polską gospodarkę – jest coraz bardziej uniżona postawa względem zagranicznych inwestorów i garstki rodzimych cwaniaków. Poziom kultury polskiej chyba najlepiej widać w kinie, gdzie trudno znaleźć jakikolwiek film, który nie byłby głupawą komedią lub obrazem indywidualnych traumatycznych przeżyć. Język uległ wulgaryzacji, pojawiła się masa zapożyczeń z angielskiego, coraz trudnej odnaleźć w nim składnię. I tak dalej.
Uczcijmy dziś nasze wielkie zwycięstwo, wspomnijmy poległych powstańców i zastanówmy się choć przez chwilę, dlaczego udało się odnieść tak spektakularne zwycięstwo. I do czego możemy doprowadzić naszymi dzisiejszymi postawami – tu również polecam spojrzenie w przeszłość.
Konrad Malec
P. S. Jako ciekawostkę podam, że gdy Napoleon walczył z Prusami, w Wielkopolsce wybuchło jeszcze bardziej zapomniane powstanie, które również zakończyło się wyparciem zaborcy.
Blog pisma NOWY OBYWATEL
Piszą:
Kontakt Stowarzyszenie „Obywatele Obywatelom” ul. Piotrkowska 5 90-406 Łódź
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka