Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski
38
BLOG

Wojna!

Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski Polityka Obserwuj notkę 1

"Jaka wojna?" - zapyta pewnie Czytelnik pukając się przy tym w czoło znacząco. Kogo? Z kim? Odbiło Ci?

Odpowiadam: Tak, wojna. Permanentna i bez widoków na szybkie zakończenie. Wojna władzy ze społeczeństwem, które tę że władzę do władzy w drodze demokratycznych wyborów wyniosło.

Zapewne wszyscy czytelnicy pamiętają Zimną Wojnę jaką toczyły między sobą imperia ZSRR i USA oraz ich państwa satelickie (no, dobra, sojusznicze). Strzałów w niej padło niewiele, była to wojna posunięć i kontrposunięć, szantażów, gróźb i cichych operacji na wielu płaszczyznach - propagandowej, gospodarczej, przemysłowej czy na końcu militarnej z tym, że militarna ograniczała się do wymachiwania pistoletem - na szczęście nikt nie zdecydował się za pociągnięcie za spust, niemniej wojna była toczona. A wojny - to przedłużenie dyplomacji. mają sens, gdy zyski z wojny przewyższają straty w niej poniesione...

Podobną wojnę z własnym społeczeństwem toczy polskie Państwo, niezależnie od tego która opcja chwilowo dzierży ster władzy. Retorykami ogólnymi poszczególne ugrupowania różnią się nieco, zamiłowaniem do łupienia podatników są uderzająco podobne. Wystarczy poprzeglądać kodeksy - w każdym multum zakazów i nakazów a myśli się wciąż nad nowymi. Piętrowe podatki i podatki od podatków, opłaty manipulacyjne, cła, akcyzy - władza oczywiście nie robi tego aby gnębić społeczeństwo, skądże. Przeciwnie. Władza chce dobra obywateli - tyle że obywatele nie bardzo chcą to dobro oddawać. Stąd wojna.

Strajkują lekarze. Władza uparła się, że sama będzie im płaciła pensje tak, aby żadnemu lekarzowi krzywda się nie działa bo to powszechnie szanowana i bardzo potrzebna społeczeństwu profesja. Szlachetna, można powiedzieć - z powołania. Państwo chce aby społeczeństwo było zdrowe, więc mówi: Wy dacie składkę na fundusz zdrowia a my te składeczki do kupki pozbieramy i będziemy z nich płacić pensje lekarzom tak, aby każdy komu się zdarzy zachorować mógł pójść do lekarza i być leczony. I ludzie płacą. A potem czekają w kolejce na specjalistyczne badania po pół roku bo każdemu się należy albo idą się leczyć prywatnie szybciej, ale trzeba zapłacić. Drugi raz za to samo za co już się wcześniej zapłaciło. Jeśli ktoś ciężko kapujący to sam medyk mu podpowie w sposób nie pozostawiający złudzeń co trzeba zrobić żeby mieć wyniki szybciej. I niewykluczone, że rzetelniej. A podwyżka od Państwa? A, ta się należy panu doktorowi jak psu micha, w końcu nikt za grosze pańszczyzny w publicznej odwalał nie będzie. A nie - to wojna. A jak wojna, to pan minister zdrowia wpadł na pomysł genialny: Bach dodatkowy podatek na służbę zdrowia. Kto go zapłaci? A kierowcy, przy OC. 12% ekstra na koszty leczenia ofiar wypadków. Kto z Czytelniczek i Czytelników - kierowców uważa że płaci za duże OC? Nikt? Tak myślałem :) No to dobra wieśc dla Was - ubezpieczyciele zapowiedzieli że takie odprowadzanie podatku zdrowotnego to dla nich koszt dlatego jeżeli regulacja przejdzie to dołożą nam nie 12 a 20 procent do OC. Nam to bez różnicy, stać nas zapłacić np. 2000 złotych OC na rok to 2400 też zapłacimy, co to dla nas. I tak nam jeszcze zostanie pieniędzy na mandaty za niezapalone światła mijania w dzień, niezapięte pasy czy opłatę za zwrot dowodu rejestracyjnego zabranego za przegapiony termin ważności gaśnicy w naszym autku. :) A to jeszcze nie koniec :)

Moja żona wróciła niedawno z Brukseli skąd przywiozła mi w prezencie odblaskową kamizelkę. Taką kamizelkę musi mieć w swoim samochodzie KAŻDY kierowca w Belgii dla KAŻDEGO pasażera - na wypadek awarii na trasie. Nie pamiętam dokładnie ile tam takie cudo kosztuje, ale tanie nie jest. Dla producentów i dystrybutorów złoty interes, tak samo jak i dla producentów i dystrybutorów zestawów głośnomówiących do autek których co prawda nie ma obowiązku mieć, ale można wyłapać mandat za komórkę przy uchu. Więc nie trzeba - ale trzeba. Przyzwoita słuchaweczka Bluetooth - stówka. Co najmniej. A kamizelek w polskich autach możemy się zacząć spodziewać niebawem. Rok, może dwa... I się nie dziw - samochód to zbędny luksus, nawet jesli mieszkasz 30 kilometrów od najbiższego przystanku PKS. Możesz jeździć pociągiem albo autobusem, spacer do stacji to samo zdrowie. Nie chcesz? Płać.

Czasy realnego socjalizmu nauczyły jednej fundamentalnej sprawy: Dobre prawa bronią się same - złych trzeba bronić przy użyciu aparatu terroru. A aparat terroru ma wiele sposobu na obronę złych praw - policjantów z suszarkami w krzakach, fotoradary a słyszałem już pierwsze zapowiedzi obowiązkowych GPS-ów które będą na bieżąco przekazywały lokalizację wozu, jego dane identyfikacyjne i parametry jazdy - w tym prędkość. Zapomnij więc o potestowaniu możliwości swojego autka na pustej czteropasmówce letnim niedzielnym świtem. Prędkość to zabójca. Nie ma znaczenia czy jedziesz maluchem czy Ferrari, czy masz pasażerów czy jedziesz sam, czy warunki pogodowe są dobre czy złe wreszcie - czy umiesz jeździć samochodem czy masz strita rozbieżnego i rozwalona koordynacje ruchów. Co prawda przepisy mówią, że prędkość należy dostosować do panujących warunków i własnych umiejętności ale nigdy w górę. Wolno Ci się wlec tamując ruch (choć też nie zawsze) i powodując takie samo zagrożenie jak wtedy, gdy po wariacku wyprzedzasz na trzeciego albo czwartego (bo wtedy wyprzedzają Ciebie). Nawet jeśli masz świetny samochód i umiejętności Kubicy i Hołowczyca razem wziętych to niestety - musisz ponieść karę za tych, którzy nie mają. Wojna to wojna.

Kupując paczkę papierosów albo butelkę whisky masz zawsze promocję: Jej hasło: "Kup jedno, zapłać za dwa". Dlaczego? Ano dlatego, że na paczce i zakrętce jest papierek który utrudnia otwarcie paczki lub odkorkowanie butelki i tylko z takim papierkiem można ową paczkę czy flaszkę nabyć. No i oczywiście podbija jego cenę :). Tu jednak ludzie obrotni mają większe pole manewru - są kraje, w których flaszkę czy pakę fajek można kupić normalnie, bez promocji i bez przeszkadzajki z papieru - i właśnie owi obrotni kupują flaszki i fajki w tych krajach a następnie unikając aparatu terroru sprytem lub przekupstwem przywożą do Polski i sprzedają współobywatelom z zyskiem - ale wciąż o wiele taniej niż w promocji w sklepie. Czarny rynek kwitnie, jest nie do zlikwidowania. Albo bardzo łatwy do zlikwidowania - wystarczy go uczynić nieopłacalnym :) Każdy by wolał kupić tanią butelkę Black&White legalnie niż nielegalnie ale jak widać czarny rynek ma się opłacać :). Czy to wojna? Czy może ktoś tu gra na dwa fronty bo pasuje mu utrzymywanie podziemia alkoholowo-tytoniowego? Bo pasuje mu utrzymywanie piractwa (zwróćmy uwagę: Mówi się o nalotach na osoby używające programów p2p ale gdy byłem ostatnio na Stadionie X-lecia i gadałem z gościem rozprowadzającym piracki soft to mi powiedział że naloty się owszem, zdarzają ale oni tam na bazarze zawsze wiedzą o nich sporo wcześniej. Wygląda na to, że akcje na p2p to akcje przeciwko konkurencji)? Bo pasuje mu utworzenie podziemia aborcyjnego? Bo pasuje mu utworzenie nielegalnych porno-sklepów?

Ech...

Pięć lat za posiadanie - dziesięć używanie...

O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły! Albowiem w kraju tym zaczarowanym gdzie – jak w złej bajce – ludźmi rządzą osły jakież tu mogą być właściwie zmiany? Tu tylko szpiclom coraz większe uszy rosną, milicji – coraz dłuższe pałki, i coraz bardziej pustka rośnie w duszy, i coraz bardziej mózg się robi miałki. Tu tylko może prosperować gnida, cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel... Janusz Szpotański (ok. 1975) Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób. — Oscar Wilde Madness Of The Crowds - Helloween Sightless the one who relays on promise Blind he who follows the path of vows Deaf he who tolerates words of deception But they who fathom the truth bellow Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Guilty the one with his silent knowledge Exploiting innocence for himself Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game „...czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić” Donald Tusk, Przekrój nr 15/2005 Lemingi maszerują do urn Tam gdzie gęsty las, a w lesie kręta ścieżyna kończą się raptownie, zaczyna się ogromne urwisko. Stromy, idealnie pionowy brzeg opada ku skłębionemu morzu parskającemu bryzgami piany i bijącemu wściekle o skały. Nad tą przepaścią siedziały beztrosko dwa lemingi i wesoło majtały nóżkami. - No i widzisz? - mówi jeden - Wiele nas to kosztowało, balansowaliśmy na granicy instynktu i zdrowego rozsądku, walczyliśmy z nieznaną siłą, na naszych oczach tysiące pobratymców runęło w dół ale my nie! Nam się udało! Jesteśmy ostatnimi żyjącymi przedstawicielami gatunku. Jesteśmy debeściaki hi hi hi... Tymczasem nieopodal, uważnie przepatrując knieję, przedzierał się przez gąszcze strażnik leśny Edward - przyjaciel i niezastąpiony opiekun wszystkich leśnych stworzeń. Właśnie usłyszał dziwne popiskiwanie i głęboka bruzda troski przecięła jego ogorzałe czoło. "Pewnie jakieś zbłąkane maleństwa kręcą się tu samotne" - pomyśał - "Czas po raz kolejny udowodnić swą szlachetność - i pomóc w potrzebie!". - Hop hop! - zawołał. Lemingom nie trzeba było dwa razy powtarzać...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka