Strajkują lekarze państwowych placówek ochrony zdrowia. Powód? Taki jak zawsze: Mniej robić - więcej zarabiać. Powód tego typu akcji NIGDY się nie zmienia bo i czemu miałby się zmienić? W końcu 3 tysiące na rękę to mniej niż 4, 4 mniej niż 5, 5 mniej niż 10 et cetera ad infinitum. W ogóle im Polska jest dłużej w UE tym żądza pieniądza rośnie - pokazuje nam to dobitnie raport Transparency International za rok 2006... Żeby nieco rozjaśnić podam dla porównania raport za rok 1998 i zachęcam do porównań - zwłaszcza takich krajów jak Kolumbia, Bułgaria czy Turcja - oczywiście zaraz po zapoznaniu się z dorobkiem Polski w kwestii uczciwości i przejrzystości. Dla wyjaśnienia dla tych którym nie chce się za długo grzebać: 10 oznacza kraj wolny od korupcji a 0 - całkowicie skorumpowany.
Na stronie TI można sobie obejrzeć wskaźniki dla poszczególnych krajów za lata 2001 - 2006. Widać wyraźnie, że żądza pieniądza tak swego czasu reklamowana przez jedną z rozgłośni radiowych w Polsce rozwija się dynamicznie i dopiero faszyści spod znaku dwugłowego kaczora zakłócili dynamiczny rozwój, narazili pewne grupy zawodowe na straty i stąd protesty, ostre słowa i płacz nad zagrożoną demokracją.
Jak się wcześniej rzekło strajkują lekarze publicznych placówek służby zdrowia - i tylko oni. Ostatnio byłem w mojej przychodni po ponowne wydanie skierowania do gastrologa i o dziwo - otrzymałem. Czary? Nie :). Po prostu poszedłem do prywatnej przychodni która ma podpisany kontrakt z NFZ. Zasady zupełnie te same jak w przychodni państwowej ale:
1) nie stoi się w kolejce po numerek od 5 rano
2) zapisy są na godziny, jeśli jesteś zapisany/a na godzinę 17 a okazuje się, że lekarz jest zajęty i może Cię przyjąć o 17.10 panie rejestratorki gną się w ukłonach i przepraszają.
3) jest elegancko i czyściutko.
4) można dostać wody mineralnej, gdzieniegdzie także kawy
5) nie ma strajków
6) nie spotkałem się, aby prywatnie ktokolwiek kiedykolwiek chciał ode mnie w łapę
Teraz pytanie za 100 punktów: PO CO utrzymywać publiczne ośrodki zdrowia skoro niezadowoleni z nich są i pacjenci (kolejki, jakość obsługi, czas oczekiwania na badania) i lekarze w nich pracujący (płace)? Czy nie lepiej urynkowić służbę zdrowia i (przede wszystkim) ubezpieczenia zdrowotne? Konstytucja mówi, że państwo ma obowiązek zapewnić opiekę zdrowotną wszystkim obywatelom - czy tak to powinno wyglądać? Kilometrowe kolejki do rejestracji, tłumy w poczekalniach, wielomiesięczne terminy badań i zabiegów... W moim odczuciu przysłowie "czas najlepiej leczy wszelkie rany" nie ma tu zastosowania.
Geneza problemu - jak zresztą większości problemów z jakimi boryka się Polska - leży w społeczeństwie. Społeczeństwo przyzwyczajone do tzw. "bezpieczeństwa" i "opieki państwa" zwyczajnie nie dba o swoje zdrowie - bo i po co? Przecież "jak zachoruję, pójdę do lekarza". Ministerstwo zdrowia nie zajmuje się profilaktyką i edukacją zdrowotną a zaspokajaniem kolejnych roszczeń personelu służby zdrowia. Efekt jest taki, że mamy cherlawą młodzież, rozklekotanych ludzi w wieku średnim (przyznaję bez bicia - ja też, bo dopiero niedawno pewne rzeczy mi uświadomiono) i pięćdziesięcioletnich starców. Pytam: Jak w takiej sytuacji państwu ma starczać pieniędzy na płace, leki, aparaturę?
Co najciekawsze: Wszyscy - od ministra zdrowia do salowej znają przyczyny obecnego stanu rzeczy, wiedzą jakie środki zaradcze należy podjąć i NIGDY, powtarzam NIGDY nie zgodzą się na radykalne reformy. Po deklaracji ministra Religi o podniesieniu podatku OC (tak tak, podatku) aby część haraczu od kierowców wpadała do NFZ zwątpiłem w jakiekolwiek dobre intencje pana kardiochirurga - jemu nie chodzi o uzdrowienie służby zdrowia - jemu chodzi o szmal dla kompanów i tyle. Rączka rączkę myje...
Aby jeszcze rozjaśnić sprawę podam kolejny przykład - z innej beczki: Pewnej kobiecie 10 z góra lat temu zdiagnozowano cystę w lewej piersi. Co roku owa kobieta badała się i co roku wracała z badań z tym samym orzeczeniem: Cysta. Wreszcie ktoś jej powiedział: Każ im pobrać próbki - no i w końcu, po 10 latach pobrali. Cysta okazała się być rakiem, zaatakowane były już węzły chłonne a po mastektomii nastąpił efekt lawinowy - przerzuty do wątroby, mózgu i na skórę. Kosztowna terapia chemią i herceptyną (herceptyna wymagała upokarzających starań w NFZ, prawie tak samo upokarzających jak niekonstytucyjne wypełnienie oświadczenia lustracyjnego) okazało się nieskuteczne - pieniądze wywalono w błoto, kobieta zmarła rok z kawałkiem temu. Jaki wniosek? Ano taki, że lekarze mają identyczny stosunek do profilaktyki jak pacjenci. Ciekawe, jaki ma stosunek do własnej pracy i płacy lekarz, który mówił mojej matce że to cysta. Badania robiła w państwowym szpitalu, więc mogę się domyślać że strajkuje...
Jak widać sytuacja jest nieciekawa. Nieciekawa dla pacjentów a w szczególności tych, którym zdaje się że skoro płacą składki to coś im się należy jak psu micha. Mają rację - zdaje im się. Jedynym sensownym rozwiązaniem jest likwidacja NFZ i przekazanie ubezpieczeń zdrowotnych do prywatnych firm ubezpieczeniowych. Prywatna firma ubezpieczeniowa ma bowiem interesy zbieżne z pacjentem - zależy jej, aby pacjent żył długo i zdrowo - ergo - jak najmniej chorował i jak najdłużej płacił. To wymusi właściwą profilaktykę - wszak nic nie umoralnia bardziej niż cios po kieszeni - i ze strony ubezpieczyciela (jak sami zaprosimy ubezpieczonego na badania i wykryjemy mały guz to jego leczenie będzie o wiele tańsze niż raka z przerzutami) i ubezpieczonego - w chwili obecnej składka zdrowotna jest zaszyta w lesie różnych danin i haraczów tak, że ubezpieczony nie zauważa że ją płaci a powinien to zauważać.
Według mnie innej drogi do normalności nie ma.
O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły!
Albowiem w kraju tym zaczarowanym
gdzie – jak w złej bajce – ludźmi rządzą osły
jakież tu mogą być właściwie zmiany?
Tu tylko szpiclom coraz większe uszy
rosną, milicji – coraz dłuższe pałki,
i coraz bardziej pustka rośnie w duszy,
i coraz bardziej mózg się robi miałki.
Tu tylko może prosperować gnida,
cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel...
Janusz Szpotański
(ok. 1975)
Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób.
— Oscar Wilde
Madness Of The Crowds - Helloween
Sightless the one who relays on promise
Blind he who follows the path of vows
Deaf he who tolerates words of deception
But they who fathom the truth bellow
Shout! Shout!
The madness of the crowds hail insane
The madness of the game
Guilty the one with his silent knowledge
Exploiting innocence for himself
Dangerous he whom our faith was given
Broad is the road leading straight to hell
Shout! Shout!
The madness of the crowds hail insane
The madness of the game
Dangerous he whom our faith was given
Broad is the road leading straight to hell
Shout! Shout!
The madness of the crowds hail insane
The madness of the game
„...czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić”
Donald Tusk, Przekrój nr 15/2005
Lemingi maszerują do urn
Tam gdzie gęsty las, a w lesie kręta ścieżyna kończą się raptownie, zaczyna się ogromne urwisko. Stromy, idealnie pionowy brzeg opada ku skłębionemu morzu parskającemu bryzgami piany i bijącemu wściekle o skały. Nad tą przepaścią siedziały beztrosko dwa lemingi i wesoło majtały nóżkami.
- No i widzisz? - mówi jeden - Wiele nas to kosztowało, balansowaliśmy na granicy instynktu i zdrowego rozsądku, walczyliśmy z nieznaną siłą, na naszych oczach tysiące pobratymców runęło w dół ale my nie! Nam się udało! Jesteśmy ostatnimi żyjącymi przedstawicielami gatunku. Jesteśmy debeściaki hi hi hi...
Tymczasem nieopodal, uważnie przepatrując knieję, przedzierał się przez gąszcze strażnik leśny Edward - przyjaciel i niezastąpiony opiekun wszystkich leśnych stworzeń. Właśnie usłyszał dziwne popiskiwanie i głęboka bruzda troski przecięła jego ogorzałe czoło. "Pewnie jakieś zbłąkane maleństwa kręcą się tu samotne" - pomyśał - "Czas po raz kolejny udowodnić swą szlachetność - i pomóc w potrzebie!".
- Hop hop! - zawołał.
Lemingom nie trzeba było dwa razy powtarzać...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka