Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski
44
BLOG

Jak osądza historia?

Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski Polityka Obserwuj notkę 13

Redaktor Warzecha napisał na swoim blogu ocenę Powstania Styczniowego wywołując jak zwykle przy takich okazjach kolejną szeroką dyskusję.

http://lukaszwarzecha.salon24.pl/57853,index.html

Na temat mojego stosunku do tego rodzaju zrywów wypowiadałem się w komentarzach do wpisów, teraz chciałbym napisać dwa słowa o tym, co zwykło się nazywać "osądem historii". Cóż to takiego jest ów osąd historii?

Ano nic innego, jak spojrzenie z perspektywy czasu - co uczynił red. Warzecha.

Następne pokolenia dysponując wiedzą na temat wydarzeń i ich następstw formułują swoją opinię na ich temat, oceniają posunięcia, ich cele i metody jakimi posłużono się do osiągnięcia owych celów i w rezultacie weryfikują bohaterów, nieudaczników i zdrajców. To jest właśnie osąd historii. Z pewnością dziś wiemy więcej niż na przełomie 1862 i 1863 roku wiedział generał Mierosławski, z pewnością dzisiejsze analizy są chłodniejsze niż gorączkowe decyzje, jakie w obliczu ówczesnych realiów podejmowano (wówczas chłodne podejście do tematu zapewne uniemożliwiło by wydanie rozkazu rozpoczęcia powstania), wiele osób zgodzi się, że podlinkowany tekst redaktora Warzechy który wywołał taką burzę można uznać za tekst cyniczny ale moim zdaniem właśnie na tym to polega.

Ocena nie zawsze jest pochlebna. Nie może być.

Ostra, merytoryczna krytyka jest potrzebna choćby po to aby nie hodować świętych krów. Ludzie nie wszystko w życiu robią dobrze, sztuczka polega na tym, aby z niepowodzeń ciągnąc wnioski i nie popełniać tych samych błędów - bo to dopiero jest głupota, dlatego traktujmy artykuł Łukasza Warzechy jako swego rodzaju memento i szpileczkę nakłuwającą balon narodowej pychy. Niech historia sądzi. Bo parafrazując Suworowa historia ma zawsze rację. Ona jest zawsze jest po stronie tych, co odnoszą sukcesy. Jeśli będziesz postępować zgodnie z regułami i przegrasz, będziesz oskarżony o dogmatyczne stosowanie reguł. Jeżeli odniesiesz sukces, wszyscy cię poprą i wszystko ci wybaczą, łącznie z naruszaniem elementarnych zasad. Bo zwycięzcy mają zawsze rację...

O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły! Albowiem w kraju tym zaczarowanym gdzie – jak w złej bajce – ludźmi rządzą osły jakież tu mogą być właściwie zmiany? Tu tylko szpiclom coraz większe uszy rosną, milicji – coraz dłuższe pałki, i coraz bardziej pustka rośnie w duszy, i coraz bardziej mózg się robi miałki. Tu tylko może prosperować gnida, cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel... Janusz Szpotański (ok. 1975) Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób. — Oscar Wilde Madness Of The Crowds - Helloween Sightless the one who relays on promise Blind he who follows the path of vows Deaf he who tolerates words of deception But they who fathom the truth bellow Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Guilty the one with his silent knowledge Exploiting innocence for himself Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game „...czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić” Donald Tusk, Przekrój nr 15/2005 Lemingi maszerują do urn Tam gdzie gęsty las, a w lesie kręta ścieżyna kończą się raptownie, zaczyna się ogromne urwisko. Stromy, idealnie pionowy brzeg opada ku skłębionemu morzu parskającemu bryzgami piany i bijącemu wściekle o skały. Nad tą przepaścią siedziały beztrosko dwa lemingi i wesoło majtały nóżkami. - No i widzisz? - mówi jeden - Wiele nas to kosztowało, balansowaliśmy na granicy instynktu i zdrowego rozsądku, walczyliśmy z nieznaną siłą, na naszych oczach tysiące pobratymców runęło w dół ale my nie! Nam się udało! Jesteśmy ostatnimi żyjącymi przedstawicielami gatunku. Jesteśmy debeściaki hi hi hi... Tymczasem nieopodal, uważnie przepatrując knieję, przedzierał się przez gąszcze strażnik leśny Edward - przyjaciel i niezastąpiony opiekun wszystkich leśnych stworzeń. Właśnie usłyszał dziwne popiskiwanie i głęboka bruzda troski przecięła jego ogorzałe czoło. "Pewnie jakieś zbłąkane maleństwa kręcą się tu samotne" - pomyśał - "Czas po raz kolejny udowodnić swą szlachetność - i pomóc w potrzebie!". - Hop hop! - zawołał. Lemingom nie trzeba było dwa razy powtarzać...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Polityka