Zachód tonie. Eurokomuniści przy pomocy tub propagandowych i brygad "aktywistów" wmawiają coraz bardziej skołowanej opinii publicznej że NIEODŁĄCZNYMI atrybutami demokracji jest tolerancja i nie dyskryminowanie kogokolwiek ze względu na wiek, płeć, kolor skóry, orientację seksualną, religię, niepełnosprawność czy z jakiejkolwiek innej przyczyny. Idea zaiste szlachetna, jednakże momentalnie podchwycona przez najprzeróżniejsze "grupy interesu" do realizowania swoich niezbyt jasnych celów - ot, na przykład nie tak dawno obserwowaliśmy show pod tytułem "Dolina Rospudy" - "aktywiści" (nie mylić z ekologami którzy są poważnymi naukowcami a których przy okazji awantury o obwodnicę Augustowa przezornie nie zapraszano do mediów) w sposób mocno odbiegający od standardów demokratycznych usiłowali zmienić przebieg trasy Via Baltica na swoją, przebiegającą przez tereny zamieszkane i wymagającą wysiedleń i wypłaty odszkodowań - ale kogo to obchodzi? Nie nasze - znaczy złe, grunt aby zgadzała się kasa. "Aktywiści" tego nie mówią a opinia publiczna nie pamięta, że gdyby tego typu aktywiści działali w przeszłości najprawdopodobniej nie było by Akropolu, piramid, rzymskich dróg i akweduktów, zamków nad Loarą, poprzyklejanych do niedostępnych skał monastyrów w Grecji i mnóstwa innych pięknych, zdumiewających rzeczy. Nie było by pewnie też zbudowanego przez carską Rosję kanału Augustowskiego który nawodnił okoliczne tereny i dzięki którego budowie mogły powstać bagniska i moczary tam, gdzie wcześniej było sucho jak pieprz. Pewnie wtedy byli jacyś "Aktywiści", ale była i Ochrana. I Sybir też był... Czym jest polityczna poprawność boleśnie przekonują się narody Europy Zachodniej - Francuzi, Brytyjczycy. Rządy ich państw robią co mogą aby nie urazić rezydujących w ich krajach imigrantów, głównie z krajów arabskich ale w zamian z ich strony otrzymują głównie przestępczość. "Aktywiści dobrze to widzą, bo nie są przecież durniami jednak nie wycofują się ze swego stanowiska. Dlaczego? Ano dlatego, że ich "walka" jest ważniejsza od interesu ogółu. Im jest bez różnicy co stanie się z państwem, co będzie z resztą ludzi. Ich interesują ich konta bankowe, ich rezydencje, ich strzeżone osiedla willowe. Osiedla, na które nie wśliźnie się nikt z otaczających je slumsów. Do czego to prowadzi? Tu możemy sobie obejrzeć jak wygląda rzeczywistość politpoprawna. Oglądajmy:
A niektóre budynki to były (nadal są) architektoniczne perełki... Czyżby Rzym upadał? Jak długo jeszcze?
Is this the future of the world?
Niedawno w USA była mocna awantura związana z instrukcją dotyczącą polityki personalnej US Army. Pentagon uznał mianowicie homoseksualizm za chorobę psychiczną i nakazał usunięcie z szeregów armii wszystkich homoseksualistów - część odeszła na emerytury, część wyrzucono po prostu z pracy. Z linii wycofano też wszystkie kobiety - okazało się że z powodów psychicznych kiepsko radzą one sobie z zadaniami, poza tym wykazują się zbyt dużym okrucieństwem co zostało utrwalone na materiałach filmowych, np. tych z więzienia Abu Gharib. Do tego dochodziły osłabiające wartość bojową jednostek relacje interpersonalne pomiędzy żołnierzami - wiele pań żołnierek wróciło do USA z brzuchem :) Do roku 2003 Pentagon tolerował sytuację w armii, wojna w Iraku dowiodła, że zdolność bojowa jest ważniejsza od politycznej poprawności i stąd radykalne posunięcia amerykańskiego Sztabu Generalnego. Feministki przełknęły gorzką pigułkę, jednakże homolobby podniosło larum. Przypominano, że w latach siedemdziesiątych XX wieku homoseksualizm został usunięty z listy chorób psychicznych i uznany za rzecz wrodzoną nie zaznaczając, że skreślenie to zostało przegłosowane (!) pod silnym wpływem owego homolobby. Na marginesie - czy nie można by gdzieś przegłosować że Ziemia jest płaska? Myślę, że jest to wyłącznie kwestia zaangażowanych w odpowiedni lobbing środków i "Autorytetów" :) Ponieważ politpoprawni lobbyści, bez względu na to czy jadą na hasłach pro-homo, ekologicznych, feministycznych czy jakichkolwiek innych powołują się na demokrację postanowiłem poszukać definicji demokracji. I serwis "Wiem" onetu podaje:
Demokracja, ludowładztwo, termin określający rodzaj rządów, w którym władza należy do ogółu obywateli danego państwa (greckie demos – lud, kratos – władza). Ale już w Wikipedii czytamy:
Demokracja (gr. δημοκρατία demokratia "rządy ludu", od wyrazów δῆμος demos "lud" + κρατέω krateo "rządzę") – ustrój polityczny, w którym źródło władzy stanowi wola większości obywateli, przy respektowaniu praw mniejszości. Co to oznacza? Ano w przypadku definicji z onetu oznacza to tyle, że "demokratycznie" oznacza: ZA PRZYZWOLENIEM WIĘKSZOŚCI". Definicja z Wikipedii jest zaś manipulacją - wtręt o "respektowaniu praw mniejszości" oznacza ni mniej ni więcej tylko to, że mniejszość może zablokować dowolną inicjatywę większości jeśli uzna że stanowi ona pogwałcenie jej praw. Mnóstwo projektów można w ten sposób storpedować równie skutecznie jak za I Rzeczpospolitej czyniła to instytucja "liberum veto" a samą instytucję demokracji ośmieszyć i sprowadzić do absurdu. Co prawda demokracja sama w sobie już jest absurdalna co wielokrotnie zostało udowodnione a krytycznie o tym ustroju politycznym Państwa wypowiadał się już Arystoteles nazywając ludowładztwo "zgniłym ustrojem". Co ciekawe, podobnie na temat demokracji wypowiadała się komunistyczna propaganda nazywając państwa zachodnie "Zgniłym Zachodem" - i była w tym racja, a jak wielka niech świadczy dziś skuteczność z jaką spadkobiercy reżimów komunistycznych korzystają z demokracji przy wsparciu pasożytujących na niej grup "aktywistów" i oczywiście propagandy. Sytuacja jest praktycznie nie do opanowania bez wielkiej mobilizacji wyborców lub bez człowieka, który nie wahał by się podjąć kroków radykalnych - co zresztą w dzisiejszych czasach w Europie nie jest możliwe. Dlaczego? Bo demokracja pogwałciła jedną z kardynalnych zasad władzy: Władcy nie posiadają - władcy rządzą. Jeśli władzę bierze człowiek lub grupa ludzi obracająca się w biznesie to można mieć stuprocentową pewność, że będą forowali swoje biznesy i nieuczciwie - bo z pozycji władzy konkurowali z firmami, które akurat nie miały szczęścia umieścić swoich ludzi u steru. Lord Acton powiedział kiedyś: Władza korumpuje a władza absolutna korumpuje absolutnie. Nie zgadzam się z tym absolutnie. Owszem: Władza korumpuje, a jak głęboko widać na każdym kroku - choćby po ostatnich przeciekach dotyczących "reformy" systemu wymiaru sprawiedliwości jaką planuje resort sprawiedliwości czy kontraktu z Eureko. Jednakże jak może skorumpować władza absolutna? Jaką łapówkę możesz zaoferować władcy który w każdej chwili może własnym widzimisię odebrać Ci wszystko co masz bo prawo jest jego słowem a jego słowo prawem? Wróćmy na chwilę do absurdu "poszanowania praw mniejszości" - jestem oczywiście za poszanowaniem dla każdego człowieka bo każdy jest wartościowy i każdy ma możliwość przysłużyć się ogółowi - jeden robiąc wynalazek, inny uruchamiając produkcję masową tego wynalazku, trzeci opisując ten wynalazek w mediach, czwarty kupując go i wykorzystując twórczo do stworzenia następnego wynalazku czy innej rzeczy przydatnej. Nikomu nie wolno tego odmówić. Ale czy ktokolwiek wyobraża sobie sytuację, w której niepełnosprawny z upośledzeniem mowy chce się zatrudnić w Operze jako śpiewak i dyrektor musi go zatrudnić i pozwolić występować bo inaczej w najlepszym wypadku straci pracę za dyskryminowanie ze względu na niepełnosprawność? A sprawa nie jest wcale tak bardzo nierealna - wystarczy grupa nacisku wyposażona w pieniądze i dostatecznie głupia opinia publiczna... Już to przytaczałem, ale tego typu świadectw nigdy dosyć:
"Walter Lippmann, jeden z najbardziej wpływowych intelektualistów XX w., doradca prezydentów i polityków od kadencji Wilsona do Forda, pisał w 1927 roku: "Człowiek nie ma własnego zdania na temat wszystkich spraw publicznych. Nie rozumie zdarzeń, ich przyczyn ani skutków. Bo dlaczego miałby je rozumieć? Nie ma najmniejszego powodu przypuszczać - tak jak mistycy demokracji zwykli to czynić -- że połączenie ignorancji jednostek tworzących masy społeczne może stworzyć stałą siłę napędową życia publicznego". Rola obywateli ograniczać ma się bowiem do udziału w głosowaniu i wyborze jednej z dwóch, zaakceptowanych przez elity, opcji politycznych, a nie do wychodzenia z inicjatywą, która mogłaby zmienić status quo. Dlatego "społeczeństwo trzeba utrzymać na dystans, ... po to aby każdy z nas mógł żyć z dala od wrzawy i jazgotu ogłupiałego motłochu".
O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły!
Albowiem w kraju tym zaczarowanym
gdzie – jak w złej bajce – ludźmi rządzą osły
jakież tu mogą być właściwie zmiany?
Tu tylko szpiclom coraz większe uszy
rosną, milicji – coraz dłuższe pałki,
i coraz bardziej pustka rośnie w duszy,
i coraz bardziej mózg się robi miałki.
Tu tylko może prosperować gnida,
cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel...
Janusz Szpotański
(ok. 1975)
Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób.
— Oscar Wilde
Madness Of The Crowds - Helloween
Sightless the one who relays on promise
Blind he who follows the path of vows
Deaf he who tolerates words of deception
But they who fathom the truth bellow
Shout! Shout!
The madness of the crowds hail insane
The madness of the game
Guilty the one with his silent knowledge
Exploiting innocence for himself
Dangerous he whom our faith was given
Broad is the road leading straight to hell
Shout! Shout!
The madness of the crowds hail insane
The madness of the game
Dangerous he whom our faith was given
Broad is the road leading straight to hell
Shout! Shout!
The madness of the crowds hail insane
The madness of the game
„...czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić”
Donald Tusk, Przekrój nr 15/2005
Lemingi maszerują do urn
Tam gdzie gęsty las, a w lesie kręta ścieżyna kończą się raptownie, zaczyna się ogromne urwisko. Stromy, idealnie pionowy brzeg opada ku skłębionemu morzu parskającemu bryzgami piany i bijącemu wściekle o skały. Nad tą przepaścią siedziały beztrosko dwa lemingi i wesoło majtały nóżkami.
- No i widzisz? - mówi jeden - Wiele nas to kosztowało, balansowaliśmy na granicy instynktu i zdrowego rozsądku, walczyliśmy z nieznaną siłą, na naszych oczach tysiące pobratymców runęło w dół ale my nie! Nam się udało! Jesteśmy ostatnimi żyjącymi przedstawicielami gatunku. Jesteśmy debeściaki hi hi hi...
Tymczasem nieopodal, uważnie przepatrując knieję, przedzierał się przez gąszcze strażnik leśny Edward - przyjaciel i niezastąpiony opiekun wszystkich leśnych stworzeń. Właśnie usłyszał dziwne popiskiwanie i głęboka bruzda troski przecięła jego ogorzałe czoło. "Pewnie jakieś zbłąkane maleństwa kręcą się tu samotne" - pomyśał - "Czas po raz kolejny udowodnić swą szlachetność - i pomóc w potrzebie!".
- Hop hop! - zawołał.
Lemingom nie trzeba było dwa razy powtarzać...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka