Ledwie napisałem coś dobrego o Tusku (poprzedni wpis) a już życie ustawia człowieka do pionu. W dzisiejszej Wyborczej (gazeta.pl)
czytamy, że PO zamierza złożyć do laski marszałkowskiej projekt nowelizacji ustawy o partiach politycznych i ordynacji wyborczej. O co chodzi? Ano ni mniej ni więcej a o likwidację dotacji z budżetu dla partii politycznych. Co to w praktyce oznacza? Ano tyle, że po pierwsze: PO stawia na populizm. Partie miały by bowiem być potraktowane jako organizacje pożytku publicznego czyli można by odpisać od podatku 1% na wskazaną partię polityczną. Projekt jest WYBITNIE szkodliwy, bo po pierwsze: Podlizywanie się do szerokich mas wyborców musiało by jeszcze wzrosnąć, kłamstwa nasilą się, partie będą prześcigały się w schlebianiu elektoratowi. Przykładem niech będzie tu sama Platforma Obywatelska która w ciągu ostatnich dwóch lat wyrzuciła z siebie taką masę nierealnych obietnic Że można by nimi obdzielić całą polską scenę polityczną i to na kilka kampanii wyborczych. Sprawa druga to biznes, a zwłaszcza ten nomenklaturowo - agenturalny (w grę wchodzą także datki spoza puli 1% podatku PIT). Podejrzewam, że w sytuacji która zaistnieje po ewentualnej nowelizacji Ustawy o Partiach Politycznych ugrupowania powiązane z wyżej wymienionym biznesem szybko staną się krezusami. Billboardy z twarzami polityków nie tylko nie znikną z naszych ulic, ale będą to billboardy dwóch lub trzech partii, wiadomo jakich. Reszty nie będzie stać, podobnie stanie się ze spotami telewizyjnymi. I tu dochodzimy do sedna sprawy: Wyborcza pisze:
- Partie będą miały znacznie mniej pieniędzy, i bardzo dobrze. Wystarczy obejrzeć spot PiS o Czerwonym Kapturku, na który partia przeznaczyła co najmniej kilkaset tysięcy złotych, by się przekonać, że partie nie powinny dostawać milionów z budżetu - mówi nam jeden z liderów PO. Czy ktoś ma jakiekolwiek pytania?
Musiało zaboleć, oj, musiało... Konkluzja: PO chce doprowadzić do sytuacji, w której na scenie politycznej pozostaną dwie trzy SŁUSZNE partie. Nowelizacja nie ma na celu uzdrowienia sytuacji w polskiej polityce - bo przypomina nalewanie czystej wody do brudnej szklanki - ale zamknięcie ust partiom nie związanym z układem a w dalszej konsekwencji eliminację ich z życia publicznego. Czy to ma coś wspólnego z demokracją? Otóż właśnie to ma. W 100%. Tak wygląda dyktatura w demokracji. Słowikiem się jest nawet jak się nie śpiewa...
O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły!
Albowiem w kraju tym zaczarowanym
gdzie – jak w złej bajce – ludźmi rządzą osły
jakież tu mogą być właściwie zmiany?
Tu tylko szpiclom coraz większe uszy
rosną, milicji – coraz dłuższe pałki,
i coraz bardziej pustka rośnie w duszy,
i coraz bardziej mózg się robi miałki.
Tu tylko może prosperować gnida,
cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel...
Janusz Szpotański
(ok. 1975)
Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób.
— Oscar Wilde
Madness Of The Crowds - Helloween
Sightless the one who relays on promise
Blind he who follows the path of vows
Deaf he who tolerates words of deception
But they who fathom the truth bellow
Shout! Shout!
The madness of the crowds hail insane
The madness of the game
Guilty the one with his silent knowledge
Exploiting innocence for himself
Dangerous he whom our faith was given
Broad is the road leading straight to hell
Shout! Shout!
The madness of the crowds hail insane
The madness of the game
Dangerous he whom our faith was given
Broad is the road leading straight to hell
Shout! Shout!
The madness of the crowds hail insane
The madness of the game
„...czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić”
Donald Tusk, Przekrój nr 15/2005
Lemingi maszerują do urn
Tam gdzie gęsty las, a w lesie kręta ścieżyna kończą się raptownie, zaczyna się ogromne urwisko. Stromy, idealnie pionowy brzeg opada ku skłębionemu morzu parskającemu bryzgami piany i bijącemu wściekle o skały. Nad tą przepaścią siedziały beztrosko dwa lemingi i wesoło majtały nóżkami.
- No i widzisz? - mówi jeden - Wiele nas to kosztowało, balansowaliśmy na granicy instynktu i zdrowego rozsądku, walczyliśmy z nieznaną siłą, na naszych oczach tysiące pobratymców runęło w dół ale my nie! Nam się udało! Jesteśmy ostatnimi żyjącymi przedstawicielami gatunku. Jesteśmy debeściaki hi hi hi...
Tymczasem nieopodal, uważnie przepatrując knieję, przedzierał się przez gąszcze strażnik leśny Edward - przyjaciel i niezastąpiony opiekun wszystkich leśnych stworzeń. Właśnie usłyszał dziwne popiskiwanie i głęboka bruzda troski przecięła jego ogorzałe czoło. "Pewnie jakieś zbłąkane maleństwa kręcą się tu samotne" - pomyśał - "Czas po raz kolejny udowodnić swą szlachetność - i pomóc w potrzebie!".
- Hop hop! - zawołał.
Lemingom nie trzeba było dwa razy powtarzać...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka