Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski
409
BLOG

Białe plamy czyli odkłamywanie historii Polski. Cz. 1.

Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski Polityka Obserwuj notkę 15

Właśnie przed chwilą przeczytałem na blogu http://rasfufu.salon24.pl/64089,index.html tekst, który mną wstrząsnął do głębi. Autor, zapewne z niewiedzy (bo raczej wykluczam kłamstwo celowe) za stalinowską propagandą która przez kilkadziesiąt lat układała program nauki Historii w PRL powtarza jedno z potworniejszych oszczerstw, jakie owa propaganda rzuciła na rząd II Rzeczpospolitej: Że Rząd II RP miał JAKIKOLWIEK związek w niemieckim anschlussem czeskich Sudetów a później całych Czech i Moraw czy też był w jakikolwiek inny sposób beneficjentem haniebnego paktu monachijskiego z 30 września który - że przypomnę podpisali z jednej strony premierzy Francji i Wielkiej Brytanii z drugiej zaś - wodzowie Niemiec i Włoch (a więc na wyższym szczeblu niż tragiczny dla nas IV rozbiór Polski 23 sierpnia 1939 roku). Churchill po Monachium powiedział:

England has been offered a choice between war and shame. She has chosen shame and will get war as well.

Co mu się nota bene w Jałcie nie przypomniało. Cóż - wiecznie człowiek młody nie jest (złośliwość). Hitler natomiast w Monachium upiekł na jednym rożnie dwie smaczne pieczenie: Zdobył bez jednego wystrzału czeski przemysł i pokazał ile warte są konszachty z Francją i Wielką Brytanią. Pokazał tym, którzy chcieli patrzeć, oczywiście. A jak się okazało, tylko Stalin był pojętnym uczniem.

Tymczasem 22 września - a więc na tydzień przed Monachium prezydent Czechosłowacji pisał do Ignacego Mościckiego, Prezydenta RP:

Panie Prezydencie! Praga, 22.IX. 1938 r.

W chwili, kiedy losy Europy są zagrożone i kiedy dwa nasze narody są żywotnie zainteresowane w zbudowaniu trwałych podstaw pod szczerą współpracę między obydwoma krajami, zwracam się do Jego Ekscelencji z propozycją ułożenia przyjaznych stosunków i nowej współpracy między Polską a Czechosłowacją.

Przedkładam przeto w imieniu Państwa Czechosłowackiego W. Ekscelencji propozycję szczerego i przyjaznego wyrównania naszych odmiennych punktów widzenia na sprawy dotyczące problemu polskiej ludności w Czechosłowacji. Pragnąłbym ułożyć tę sprawę na płaszczyźnie zasady rektyfikacji granic. Zgodność w sprawie naszych wzajemnych stosunków będzie oczywiście logiczną i bezpośrednią konsekwencją tego porozumienia. Jeżeli osiągniemy porozumienie, a jestem pewien, że to będzie możliwe – uważałbym to za początek nowej ery w stosunkach między naszymi dwoma krajami.

Pragnąłbym dodać jako były minister spraw zagranicznych i obecny Prezydent Republiki, że Czechosłowacja ani obecnie, ani kiedykolwiek dotąd nie miała żadnych zobowiązań ani traktatów, tajnych lub jawnych, których znaczenie, cel lub intencje szkodziłyby interesom Polski.

Z zaufaniem przedkładam tę propozycję Waszej Ekscelencji za zgodą odpowiedzialnych ministrów jednocześnie, by nadać jej charakter trwałego porozumienia.

Chciałbym w ten sposób uczynić tę sprawę przedmiotem zainteresowania wyłącznie naszych dwu państw.

Znając delikatność naszych wzajemnych stosunków i zdając sobie sprawę, jak trudno było w czasach normalnych naprawić je przy pomocy zwykłych środków dyplomatycznych i politycznych, usiłuję wykorzystać obecny kryzys dla usunięcia przeszkód trwających w ciągu dziesiątek lat ubiegłych i dla natychmiastowego wytworzenia nowej atmosfery. Czynię to w pełni szczerości. Jestem przekonany, że przyszłość naszych obydwu narodów i ich przyszła wzajemna współpraca musi być ostatecznie zapewniona.

Proszę przyjąć Ekscelencjo wyrazy mojej najgłębszej sympatii.

DR EDV. BENEŠ


Sprawa pierwsza: JESZCZE RAZ zwracam uwagę na datę jaką opatrzony jest powyższy list. Jest to 22 września, a więc na tydzień przed niesławną konferencją w Monachium. Zaś czego owa enigmatyczna nota dotyczy?

Ano wydarzeń z 23 stycznia 1919 roku i dni następnych których za rok będziemy obchodzili 90 rocznicę. Tego dnia w Cieszynie pojawiło się pięciu oficerów - podali się za przedstawicieli dowództwa alianckiego i w jego imieniu zażądali od płk. Latinika, polskiego dowódcy wojsk na Śląsku Cieszyńskim natychmiastowej ewakuacji polskich oddziałów z podległych mu terenów. Oficerowie owi wystąpili z takim żądaniem pomimo uprzednich uzgodnień, wg których przebieg granic miał być delimitowany etnicznie. Jednocześnie wojska czeskie wkroczyły na terytorium Polski zagraźając całemu obszarowi Śląska Cieszyńskiego zostały jednak pod Skoczowem rozbite przez armię polską i wycofały się - ale tylko za linię Olzy. Działo się to wszystko w czasie, gdy Polska całą swą uwagę poświęcała obronie przed bolszewikami a we Lwowie ginęły broniące go dzieci.

Benes zapewne nie napisał tego listu z dobroci serca - zachował się jak człowiek który w obliczu uzbrojonego rabusia oddaje koledze sto złotych które był mu winien jednak nie to jest istotne. Ważne jest to, że Polska nie ma NICZEGO WSPÓLNEGO z konferencją monachijską co nam się po 1945 roku wmawia.

Po II Wojnie Światowej Zaolzie znów przypadło w udziale Czechosłowacji, tym razem rozkazem Stalina (Benes rządził także PO II Wojnie Światowej i wtedy był już mniej wyrywny - za to bardzo nowemu panu oddany) - i tak już zostało do dziś. Jednocześnie komunistyczna propaganda uczyniła z rządu II RP drugiego po Hitlerze głównego beneficjenta monachijskiej hańby - po części dla jego zdyskredytowania po drugie i zapewne zasadnicze do zakrzyczenia sowieckiej inwazji na Polskę z 17 września 1939 która dokonała się DOKŁADNIE wg. takiego scenariusza, wg jakiego według czerwonych kłamców Polska "zaanektowała" Zaolzie w roku 1938.

Treść listu Prezydenta Republiki Czechosłowackiej zaczerpnąłem z http://www.zaolzie.org/ - i serdecznie zachęcam do lektury tej strony.

Co zaś dotyczy stosunków polsko-niemieckich pomiędzy 26 stycznia 1934 roku kiedy to Polska podpisała z III Rzeszą pakt o nieagresji a kwietniem 1939 kiedy Minister Spraw Zagranicznych RP płk. Józef Beck przyjął alianckie gwarancje bezpieczeństwa co w praktyce oznaczało zerwanie wszelkich rokowań i deklarację wojny z Niemcami (Hitler potraktował to jako osobistą zniewagę tym większą, iż wiązał z Polską duże nadzieje) to były one bardzo poprawne co stało w zgodzie z filozofią Marszałka który głównego zagrożenia dla Polski upatrywał na wschodzie, nie na zachodzie i patrząc z perspektywy czasu - miał CAŁKOWITĄ rację...

 

O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły! Albowiem w kraju tym zaczarowanym gdzie – jak w złej bajce – ludźmi rządzą osły jakież tu mogą być właściwie zmiany? Tu tylko szpiclom coraz większe uszy rosną, milicji – coraz dłuższe pałki, i coraz bardziej pustka rośnie w duszy, i coraz bardziej mózg się robi miałki. Tu tylko może prosperować gnida, cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel... Janusz Szpotański (ok. 1975) Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób. — Oscar Wilde Madness Of The Crowds - Helloween Sightless the one who relays on promise Blind he who follows the path of vows Deaf he who tolerates words of deception But they who fathom the truth bellow Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Guilty the one with his silent knowledge Exploiting innocence for himself Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game „...czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić” Donald Tusk, Przekrój nr 15/2005 Lemingi maszerują do urn Tam gdzie gęsty las, a w lesie kręta ścieżyna kończą się raptownie, zaczyna się ogromne urwisko. Stromy, idealnie pionowy brzeg opada ku skłębionemu morzu parskającemu bryzgami piany i bijącemu wściekle o skały. Nad tą przepaścią siedziały beztrosko dwa lemingi i wesoło majtały nóżkami. - No i widzisz? - mówi jeden - Wiele nas to kosztowało, balansowaliśmy na granicy instynktu i zdrowego rozsądku, walczyliśmy z nieznaną siłą, na naszych oczach tysiące pobratymców runęło w dół ale my nie! Nam się udało! Jesteśmy ostatnimi żyjącymi przedstawicielami gatunku. Jesteśmy debeściaki hi hi hi... Tymczasem nieopodal, uważnie przepatrując knieję, przedzierał się przez gąszcze strażnik leśny Edward - przyjaciel i niezastąpiony opiekun wszystkich leśnych stworzeń. Właśnie usłyszał dziwne popiskiwanie i głęboka bruzda troski przecięła jego ogorzałe czoło. "Pewnie jakieś zbłąkane maleństwa kręcą się tu samotne" - pomyśał - "Czas po raz kolejny udowodnić swą szlachetność - i pomóc w potrzebie!". - Hop hop! - zawołał. Lemingom nie trzeba było dwa razy powtarzać...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Polityka