Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski
65
BLOG

Awantura o stadion czyli elementarna ignorancja

Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski Polityka Obserwuj notkę 3
W najnowszej Gazecie Polskiej znalazłem i początkowo z zaciekawieniem a później z rosnącym zdziwieniem i zażenowaniem przeczytałem artykuł dotyczący Stadionu Wojska Polskiego im. Józefa Piłsudskiego - obecnie stadionu miejskiego na którym swoje mecze rozgrywa warszawska Legia. Autor artykułu pt. "Sponsorowanie sponsora", redaktor Leszek Misiak opisuje projekt przebudowy i modernizacji Stadionu Wojska Polskiego który jest na etapie rozpatrywania ofert konkursowych kandydatów na wykonawców przebudowy, na którą przeznaczono 365 milionów złotych z kasy miejskiej. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego - stadion jest miejski to i kasa z której zostaną wyłożone pieniądze na modernizację i rozbudowę obiektu jest miejska. Redaktora Misiaka to dziwi, redaktor Misiak upatruje w tym afery m.in. sugerując, że pieniądze wyłożone na przebudowę będą pieniędzmi którymi Warszawa dofinansuje Legię choć gdyby znał historię Legii Warszawa i jej perturbacje z obiektem na którym rozgrywa swoje mecze od 1930 roku z Jego artykułu nie pozostało by nic. A historia stadionu Legii w skrócie jest taka, że został zbudowany z funduszów Ministerstwa Sportu na terenach po dawnych carskich koszarach przekazanych klubowi decyzją marszałka Józefa Piłsudskiego. Legia do 1939 roku miała swój stadion na swoich terenach. Po 1945 roku nad Legią "roztoczyło opiekę" Ludowe Wojsko Polskie zagarniając teren, stadion i nawet nazwę klubu - zniknęła Legia a historyczny WKS zmieniono na CWKS - Centralny Wojskowy Klub Sportowy na modłę sowieckiego CSKA, zmieniono także godło klubu - HISTORIA GODŁA. Dopiero w XXI wieku, po ponad 55 latach wojsko pozbyło się terenów Legii przy Łazienkowskiej 3 - nabyło je od Agencji Mienia Wojskowego miasto i wydzierżawiło klubowi. Efektem tego jest fakt, że klub z przeszło 90-letnią historią jest klubem de facto bezdomnym. Wątpliwym wydaje mi się, aby Warszawa wzorem Madrytu przekazała Legii jej stadion, zwłaszcza że tereny na którym usytuowany jest obecny, 78 letni staruszek są terenami bardzo atrakcyjnymi z komercyjnego punktu widzenia a ich carska przeszłość gwarantuje brak jakichkolwiek problemów prawnych np. z dawnymi właścicielami - istnieje możliwość, że gdyby zaszła taka potrzeba plan zagospodarowania przestrzennego tej części Warszawy można łatwo zmienić choć za prezydentury Lecha Kaczyńskiego był on nienaruszalny a wielkim problemem przy projektowaniu stadionu było zakłócenie "Osi Stanisławowskiej" oraz niepokój terrorystów zwanych ekologami o kaczki zamieszkujące smródkę zwaną Kanałkiem Piaseczyńskim który to niepokój, podobnie zresztą jak problem "Osi" zniknął wraz z objęciem rządów w Warszawie przez Hannę Gronkiewicz-Waltz. Tyle historii i dygresji, wróćmy do tematu. Stan na dzień dzisiejszy jest taki, że tereny w kwartale ulic Czerniakowska - Kusocińskiego - Myśliwiecka - Łazienkowska należą do miasta i tylko miasto jest podmiotem władnym rozpocząć tam jakąkolwiek inwestycję. Więc rozpoczyna. Rada Warszawy uznała, że chce mieć stadion miejski który będzie sportową wizytówką Warszawy jeszcze za prezydentury Kaczyńskiego jednakże projekt zakładał wzniesienie stadionu przez konsorcjum prywatne które przez 10 lat administrowało by nim aby odzyskać pieniądze włożone w budowę po czym obiekt przeszedł by we władanie miasta. Projekt upadł, gdyż z wyliczeń wynikało iż Legii zwyczajnie nie było by stać na wynajmowanie tego obiektu - dlatego zmieniono zasady finansowania inwestycji i rozpisano konkurs ponownie - losy stadionu na bieżąco śledzą redaktorzy portalu LegiaLIVE! na stronie http://www.stadionlegii.pl a projekt można obejrzeć TUTAJ. Jak widać, miasto na WŁASNYCH terenach przy Łazienkowskiej 3 buduje WŁASNY stadion pojemności około 30 tysięcy osób na WŁASNY użytek. Może wynająć go Legii, może postawić zaporową cenę wynajmu i Legię zeń wykwaterować dokądkolwiek - na Hutnika albo na Ursus. Pojawiające się przy okazji pytania czy Warszawę stać na dwa stadiony piłkarskie jest bezzasadne - wiadomo, że Warszawy na to nie stać, więc buduje jeden - przy Łazienkowskiej. Tereny na których leży Stadion Dziesięciolecia są państwowe a nie miejskie - ich właścicielem jest Skarb Państwa i użytkownikiem - Centralny Ośrodek Sportu i tylko Państwo może inwestować na tej parceli - Stadion Narodowy władz miejskich nie obchodzi. Władz miejskich nie interesuje także rozgardiasz prawny dotyczący spraw własnościowych w granicach Warszawy. To powinno zostać uregulowane już dawno temu. Kończąc: To, kto akurat jest właścicielem kontrolnego pakietu akcji Klubu Piłkarskiego Legia SA nie ma z formalnego punktu widzenia nic do rzeczy (choć zgadzam się, że w obecnej konfiguracji polityczno-biznesowej pomaga) i redaktor Misiak winien to wiedzieć zanim zabrał się do pisania artykułu na temat, na jaki nie ma zielonego nomen omen pojęcia. Wokół ITI jest na tyle dużo niejasności że nie trzeba ich na siłę szukać tam, gdzie ich nie ma. Dopisane 30 czerwca 2008: Zwłaszcza że macherzy od tuneli wzdłuż rzek mają już jak widać na tereny Legii chrapkę...

O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły! Albowiem w kraju tym zaczarowanym gdzie – jak w złej bajce – ludźmi rządzą osły jakież tu mogą być właściwie zmiany? Tu tylko szpiclom coraz większe uszy rosną, milicji – coraz dłuższe pałki, i coraz bardziej pustka rośnie w duszy, i coraz bardziej mózg się robi miałki. Tu tylko może prosperować gnida, cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel... Janusz Szpotański (ok. 1975) Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób. — Oscar Wilde Madness Of The Crowds - Helloween Sightless the one who relays on promise Blind he who follows the path of vows Deaf he who tolerates words of deception But they who fathom the truth bellow Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Guilty the one with his silent knowledge Exploiting innocence for himself Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game „...czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić” Donald Tusk, Przekrój nr 15/2005 Lemingi maszerują do urn Tam gdzie gęsty las, a w lesie kręta ścieżyna kończą się raptownie, zaczyna się ogromne urwisko. Stromy, idealnie pionowy brzeg opada ku skłębionemu morzu parskającemu bryzgami piany i bijącemu wściekle o skały. Nad tą przepaścią siedziały beztrosko dwa lemingi i wesoło majtały nóżkami. - No i widzisz? - mówi jeden - Wiele nas to kosztowało, balansowaliśmy na granicy instynktu i zdrowego rozsądku, walczyliśmy z nieznaną siłą, na naszych oczach tysiące pobratymców runęło w dół ale my nie! Nam się udało! Jesteśmy ostatnimi żyjącymi przedstawicielami gatunku. Jesteśmy debeściaki hi hi hi... Tymczasem nieopodal, uważnie przepatrując knieję, przedzierał się przez gąszcze strażnik leśny Edward - przyjaciel i niezastąpiony opiekun wszystkich leśnych stworzeń. Właśnie usłyszał dziwne popiskiwanie i głęboka bruzda troski przecięła jego ogorzałe czoło. "Pewnie jakieś zbłąkane maleństwa kręcą się tu samotne" - pomyśał - "Czas po raz kolejny udowodnić swą szlachetność - i pomóc w potrzebie!". - Hop hop! - zawołał. Lemingom nie trzeba było dwa razy powtarzać...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka