A jeden rolnik z Podlasia, z Czeremchy, niejaki pan Ignacy osiągał doskonałe wyniki w hodowli trzody chlewnej, wyniki tak doskonałe, że po ich analizie w Ministerstwie Rolnictwa postanowiono do Czeremchy wysłać ekipę telewizyjną, aby z przodownikiem hodowli i dostaw żywca do punktów skupu przeprowadzić wywiad. I na całą Polskę nadać.
Zajechali redaktorzy Roburem o bladym świcie pod obejście gospodarskie, zachodzą do chałupy, od sieni wita ich zdziwiona Ignacowa.
- A wy kto?
- Dzień Dobry, my z telewizji publicznej. Do męża przyjechaliśmy. Z Warszawy. Na wywiad!
- A pochwalony niech będzie Jezus Chrystus, to wy miastowe i pewnie z drogi utrudzone, a napijecie się zsiadłego mleka, co?
I ramiona rozłożywszy do kuchni zaprasza.
- Oj nie droga gospodyni dziękujemy, my musimy szybciutko wracać do stolicy, bo dzisiaj mamy jeszcze konferencję prasową w ministerstwie. Jest mąż, pan Ignacy jest?
- A jest on, jest. W oborze. Świnie poszedł obrobić.
- To my tam pójdziemy, do obory, do tych świń, z panem Ignacym wywiad zrobić, dobrze?
- A idźcie, idźcie, tam do świń, do obory, tylko wiecie wy, co? O! Bierzcie tu moje stare chusty, ścierę bierzcie od zlewu, halkę z pieca zdejmijcie, stary fartuszek, co moja matka Świętej Pamięci jeszcze mi szyła, też i jak do obory już wejdziecie, to sobie na głowy to pozarzucajcie, żeby was Ignac wśród świń łatwo rozpoznał.
* - tytuł zaczerpnięto z dialogu prowadzonego w formie komentarzy pomiędzy, @Einjahrig-Freiwillinger a PT @Piotr Strzembosz.