Co jakiś czas pojawia aię kwestia mariażu/słabości Komorowskiego do ludzi MON (tak ich nazwijmy), można powiedzieć, że jawi się on jako rzecznik ich sprawy-to widać.Tym samym istnieje kwestia przyczyn takiego stanu rzeczy, są pytania, wątpliwości i fakty wymagające wyjaśnienia.
Bardzo obiecującym kierunkiem poszukiwań, dotychczas nie eksplorowanym jest łowiectwo (zwane czasem polowaniami). Najpierw postaram się wyjaśnić jaki jest status łowiectwa w życiu człowieka który je uprawia. Dla części myśliwych nie jest to hobby, nie jest sport i nie pasja, ani styl życia. JEST TO ICH ŻYCIE, rzecz która pochłania bez reszty i trzyma na zawsze.Polowania stają się sensem życia, las ciągnie niemiłosiernie, tym się żyje.Społeczność myśliwych jest zamknięta, bardzo to męskie środowisko, konserwatywne, na zewnątrz bardzo solidarne i spójne. Podczas polowań tworzy się specyficzna więź:szybko przechodzi się na ty, osoby w codziennym życiu niedostępne, na wysokich stanowiskach, w łowisku są kolegami, wszyscy żyją polowaniem, zwierzyną, psami, postrzałkami, tropieniem, generalnie atmosfera sprzyja koleżeństwu i pomocy.Polowanie, jego wykonywanie w polskich warunkach jest to rytuał (przebogate tradycje,obyczaje i język) sprzyjający powstawaniu tego co postronni nazywają "łowiecką przygodą".Między kolegami w kole nie ma podziałów innych niż te wynikające z umiejętności i sukcesów łowieckich (trofea), często to koleżeństwo emanuje na relacje w pracy, tworzenie się ukłaów i relacji w biznesie.Poszczególne grupy zawodowe: lekarze, prawnicy,wojsko,policja,straż mają swoje koła branżowe i tam toczy się właściwe zycie tych środowisk.
Teraz wracamy do sprawy Komorowskiego, interesującym jest w jakim kole/kołach on poluje, coś mi się wydaje że jest to koło łowieckie wojskowe (WKŁ) ze wspaniałymi obwodami, może Mazury?Polowania w tych łowiskach to z pewnością świetne rozkłady, trofea, znakomici kompani nowe znajomości i relacje.Integralną częscią tradycji łowieckiej są biesiady po pokocie, obfitujące w dziczyznę i inne ciężko strawne jedzenie z przysłowiowym kieliszkiem "na bystre oko" i niekończącymi się opowieściami z polowań i innych ważnych dla mężczyzn sytuacji.W takim środowisku nietrudno o zawarcie różnych męskich przyjaźni, wymian przysług i innej pomocy, oraz planowania wypadów na polowania.Jest oczywistym, iż tak ważny myśliwy jak marszałek cieszył się zawsze byciem w centrum zainteresowania całego towarzystwa i miał dużo RÓŻNYCH znajomych, z pewnością błyskotliwych rozmówców, wspaniałych kompanów w wypadach na polowania.Możliwe, że ludzie ci oferowali swoją pomoc, możliwe że marszałek z niej korzystał, możliwe że dla nich nie było rzeczy niemożliwych, możliwe, że kiedyś któryś z nich też poprosił marszałka o jakąś drobnostkę, możliwe, że to nie była jakaś trobnostka tylko trochę koronkowa robota połączona z akcją śmigłowca na pełnym morzu... możliwe,że ci koledzy z polowań mieli trochę pomysłów na ciekawe rozdania w polityce, że byli w diabelnie skuteczni. Możliwe wreszcie, że nasz marszałek nie mógł się w tym wszystkim połapać, ze oni później chcieli więcej coraz, że marszałek nie mógł odmawiać, że oni pomagali, że ochraniali, pilnowali, strzegli, informowali...
183 cm, 88 kg, żona , córka w wieku szkolnym.Polak, katolik, członek PZŁ, praktycznie bez nałogów, chyba że w miłym i sprawdzonym gronie.Na użytek rodziny i własny obserwuję nasze czasy.Jest dużo pytań, mało odpowiedzi i "tylko prawda jest ciekawa".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka