oczko misia oczko misia
1899
BLOG

jak się zabić w Himalajach...

oczko misia oczko misia Alpinizm Obserwuj temat Obserwuj notkę 136

Ta notka jest o sprawie wcale nie śmiesznej. Chodzi o ludzi, którzy seryjnie wspinają się w Himalajach, czy innych podobnych górach, a robią to z wielkim prawdopodobieństwem śmierci, a czasem z pogardą dla niej.

Często, po jakimś czasie okazuje się, że ich śmierć, jako suma poszczególnych działań, oraz w funkcji warunków, w jakich świadomie się znaleźli można było, już na samym początku wyprawy oszacować jako „zdarzenie pewne”.

Żegnają się z rodzinami, jadą na te wyprawy, i z przerażającą regularnością giną w górach. Ich sprawność, operatywność w dążeniu do znalezienia się przed obliczem śmierci zadziwia. Jest, to tak straszne, aż śmieszne.

I dlatego napiszę tak:

pewna grupa ludzi, a raczej krąg towarzyski zblokowany w stowarzyszeniu Polski Związek Alpinizmu otrzymał od państwa dofinansowanie- 1 mln PLN, aby mógł zrealizować zimowe wejście na szczyt K2.

Kilka lat temu ludzie ci wymyślili projekt- „polski himalaizm zimowy”. Projekt, jak projekt, teraz każdy ma projekty. Czyli innymi słowy powstał projekt- jak się zabić zimą w Himalajach. Od czasu powstania tego „projektu” kilku z jego uczestników (na czele z jego szefem A.Hajzerem) zdołało się już zabić- zrobili to planowo, zgodnie z założeniami, czyli zimą w Himalajach.

Teraz mamy kolejną próbę samobójczą. Szumnie nazwaną narodową wyprawą na K2. Generalnie ma wyglądać na to, że cały kraj wysłał na zimę, w Himalaje kilkanaście osób, aby oni sobie ten K2 w końcu zdobyli. Nikomu jednak za wczasu nie przyszło do głowy, że za pieniądze podatników ułatwia się grupce fanatyków spotkanie ze śmiercią.

A potem, jak kilku z nich zginie, to przed mikrofonami stanie Pustelnik, czy inny Cichy, i ze spokojem (temat dla psychiatry) zrelacjonuje przebieg zdarzenia. Powiedzą, że góry to ryzyko, a że wchodzą na nie bo są. My żyjemy, wchodzimy dalej. I tyle.

Dodatkowo, na obrzeżach tego towarzystwa, całkiem na własna rękę, bez mała na dziko, zabił się wspinacz-pirat Mackiewicz. Osoba wyjątkowa, działał tylko w Himalajach, siedem razy próbował, za ósmym spotkał to czego szukał, bo o co innego mogło jemu chodzić? Na co liczył?

Swego dopiął, żonę z dziećmi zostawił. Nie ma sprawy. Tomek robił, co kochał, został na górze, którą kochał. Elegancko się zabił, brawurowo dopiął swego. A teraz, my uszanujmy jego decyzję, i zostawmy jego w tych górach.

Wszyscy słuchamy wypowiedzi tych wariatów, pozornie logicznych, spójnych...

Może, w końcu przyjdzie czas, aby ktoś się opamiętał, i chociaż przestał dawać tym ludziom na to wariactwo pieniądze. Jak nie znajdą sponsorów, to może dłużej pożyją.




oczko misia
O mnie oczko misia

183 cm, 88 kg, żona , córka w wieku szkolnym.Polak, katolik, członek PZŁ, praktycznie bez nałogów, chyba że w miłym i sprawdzonym gronie.Na użytek rodziny i własny obserwuję nasze czasy.Jest dużo pytań, mało odpowiedzi i "tylko prawda jest ciekawa".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport