replay replay
170
BLOG

przyśpieszony kurs niepopularnych decyzji 2

replay replay Polityka Obserwuj notkę 22

Przed Dobrą Zmianą wszelkie niepopularne decyzje podejmowane były za poprzedniej ekipy rządzącej i wszystko co społecznie trudne, niewygodne lub uciążliwe, było „winą Tuska”.  

A potem nastała Dobra Zmiana, czyli okres dobrostanu i dobrobytu, dzięki decyzjom wyłącznie popularnym – takim jak skrócenie wieku emerytalnego, program 500+, wypłata dodatkowych emerytur itp. Było to możliwe dzięki wyjątkowo sprzyjającej koniunkturze oraz wcześniejszej wieloletniej polityce zaciskania konsumpcyjnego pasa, na rzecz inwestycji infrastrukturalnych. Wspominał kiedyś Bartłomiej Sienkiewicz jak byli pewni, że w końcu wszystko to zaowocuje i wreszcie „buchnie forsą”. No i buchnęło, tylko już innej ekipie. 

Ekipie, której z wymienionych powodów rządziło się dość lekko, łatwo i przyjemnie. Aż do czasu, kiedy buchnęło pandemią. A wraz z nią totalnym załamaniem ekonomicznych i finansowych podstaw dotychczasowej radosnej rozdawniczej twórczości. No i jest w tym jakaś dziejowa sprawiedliwość, bo teraz Dobra Zmiana będzie musiała nauczyć się podejmowania decyzji niepopularnych. Niepopularnych do kwadratu, za względu na skalę obecnych i przyszłych trudności oraz „rozbuchane” nawyki i oczekiwania społeczne.  

A żeby było jeszcze bardziej sprawiedliwie, to największego wybuchu niezadowolenia Dobra Zmiana może się spodziewać ze strony własnego elektoratu, który zostanie najboleśniej dotknięty. A powiedzieć, że łaska mieszkańców tych wszystkich mateczników - na przykład podgórskich - na pstrym koniu jeździ, to mało powiedzieć.   

Nakłada się na to wszystko problemem z komunikacją społeczną, szczególnie ważną w trudnych, kryzysowych czasach. Tymczasem Dobra Zmiana nigdy za bardzo nie potrafiła mówić „ludzkim głosem”. Wynika to zarówno z jej skrajnie partyjniackiej, wodzowsko-służalczej struktury, jak i z faktu, że nie ma w swoich szeregach ani jednej (!) rozpoznawalnej osobowy, która byłaby po ludzku sympatyczna, a przez to przekonywująca. Dodatkowo Dobra Zmiana, brutalnie zawłaszczając i przekształcając na swoją modłę wszystkie dostępne kanały informacyjne uczyniła je całkowicie niedrożnymi.  

Bo prymitywna, tępa propaganda (sukcesu plus kult jednostki) może i dobra jest na dobre czasy, ale w złych panie Kania i Holecka mogą już nie zaspokoić potrzeb nabuzowanej gromady.  

Na domiar złego Kościół Katolicki, do niedawna wierny sojusznik i podpora Dobrej Zmiany, za jednym zamachem stracił teraz frekwencję, finansowanie i resztki zaufania. Bo ludzkim głosem oduczył się mówić nawet wcześniej od Dobrej Zmiany. 

W środku tego wszystkiego, w tym szalejącej pandemii (!) Dobra Zmiana swoimi cud decyzjami doprowadziła do wściekłości i wyjścia na ulice własnych obywateli oraz grozi zablokowaniem unijnych funduszy pomocowych. Co jak na razie budzi głęboki niepokój (jakby go było mało), a w razie spełnienia może doprowadzić do wybuchu, przy którym zblednie skala i forma obecnych ulicznych protestów. 

W powyższych sprawach Dobra Zmiana musi zatem również przejść tytułowy, przyspieszony kurs podejmowania trudnych decyzji, w tym wypadku dla siebie samej, a w ślad za tym umiejętności wycofywania się – przynajmniej ze spraw beznadziejnych …


replay
O mnie replay

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka