Dobry1 Dobry1
193
BLOG

Powołanie do kapłaństw

Dobry1 Dobry1 Rozmaitości Obserwuj notkę 0

                                               
Przyzwyczailiśmy się, pogodziliśmy się z: obarczaniem Boga czynnościami, których nie jesteśmy w stanie, sami wykonać, obwinianiem Boga, o dopuszczenie do tragicznych wydarzeń - tak nas dotykających bezpośrednio, jak i tych, które dzieją się w oddali, przypisywaniem Bogu reżyserii wydarzeń światowych, jak i opracowania scenariusza naszego życia. Powszechnie słyszymy - Bóg tak chciał. No właśnie? - A gdzie „Wolna Wola”? I jak ona się ma do Boga, dzierżącego stery, całego wszechświata i kierującego życiem każdego z nas - odwodzącego nas od złego, albo popuszczającego nam cugli, abyśmy mogli sobie, ze złem poobcować? Czy my - ludzie - nie za wielki ciężar wkładamy na „Boskie Barki”?, Czy nie za wiele od Boga oczekujemy? - Pijany kierowca spowoduje wypadek, w którym ginie kilka osób, a my zaraz mówimy - zginęli, bo Bóg tak chciał. Młody człowiek decyduje się zostać księdzem, a ludzie mówią - Pan Bóg go powołał. Może się wydawać, że człowiek - nie tylko, że nie ma wolnej woli, ale - jest całkowicie bezwolny. A przecież Pan Bóg obdarzył człowieka wolną wolą i do tego jeszcze - jak niektórzy powiadają - miał powiedzieć: „Rób, co chcesz, a patrz końca”.
Nasuwa się pytanie - gdzie i kiedy kończy się Wola Boska, a zaczyna się Wola Ludzka? I czy w ogóle Bóg - nieproszony - ingeruje w ludzkie życie?
 
Rozważania o powołaniu
Powołanie, to jakby - swego rodzaju - ograniczenie wolnej woli. Gdyby powołanie człowieka do pełnienia posługi, lub wykonywania, jakichś zadań specjalnych, na rzecz Boga, było przez Niego samego dokonywane - byłoby jednocześnie pogwałceniem uprawnień danych człowiekowi. Jeśli nawet - jak mówią „powołani”- powołanie boskie, aby się urzeczywistniło musi zostać zaakceptowane, przez powoływanego, to i tak stanowi, jakąś ingerencję boską w ludzkie życie. Jakakolwiek ingerencja - chodźmy Boska - stanowi zakłócenie wolności i wywiera jakieś oddziaływanie, a być może stanowi, swego rodzaju sugestię, namowę, albo lobbing, czy też mobbing. Jak zwał tak zwał, ale obranie, przez człowieka drogi życiowej ukazanej w owych podszeptach, nie będzie wyborem, całkowicie wolnym.
 
A przecież wybór strefy znajdującej się bliżej Boga, wymagającej większego stopnia upodobnienia do Boskiej Istoty, większego dochowania wierności Boskim Przykazaniom, jak również ściślejszego przestrzegania Chrystusowej Ewangelii, życia w celibacie, oraz podjęcia się pełnienia posługi dla wiernych, wzmacniającej ich wiarę, nie powinno być obciążone, żadnymi sugestiami, żadnymi przywołaniami. Człowiek podejmujący się tak trudnych przedsięwzięć i podporządkowania się wszelkim zasadom boskiego prawa spisanych szczegółowo w prawie kanonicznym, powinien być - ponad wszelką wątpliwość - człowiekiem wolnym, który świadomie i z całą odpowiedzialnością podejmuje się dźwigania tych ciężarów. Jego decyzja powinna być wynikiem przemyśleń, odczuć, upodobania do pełnienia posługi reszcie wiernych, posiadania odpowiednich predyspozycji, odporności na pokusy. - Żeby w każdej chwili był w stanie dać skuteczny odpór szatanowi, na jego nakłanianie do popełnienia grzechu.
 
Gdybyśmy nawet popróbowali się wczuć w boską postać, to byśmy zauważyli, że wybór dobrowolny człowieka, bez powoływania, byłby dla nas milszy, niż wybór będący skutkiem powołania. Czy nasze - ludzkie - odczucie, nie może być zbieżne z odczuciem boskim? Wydaje mi się, że może - wszak człowieka Bóg stworzył, na obraz i podobieństwo swoje. Gdybyśmy tak jeszcze bardziej i dogłębniej chcieli doszukiwać się argumentów na niestosowność używania określenia „powołanie kapłańskie”, to byśmy zauważyli wiele boskich pomyłek, przejawiających się powołaniem do kapłaństwa człowieka, który nie jest w stanie sprostać nałożonym, na niego obowiązkom.
 
Nie jeden przeczytawszy moje wywody, pomyśli sobie, że doszukuję się dziury w całym. Albo w ogóle zdziwi się wywołaniem, przeze mnie tematu, który tyczy niekwestionowanego dotychczas zjawiska ingerencji boskiej w życie człowieka. No właśnie! I mnie chodzi o tę ingerencję. Ja nie kwestionuję boskiej ingerencji w życie człowieka. Ja kwestionuję natomiast stosowanie przez Boga jakiegokolwiek nacisku, sugestii, powołania, nakłaniania człowieka do takich, a nie innych zachowań. Według mnie Bóg może tylko wysłuchać próśb człowieka do Niego skierowanych. Dlatego to nie Bóg, ale człowiek powinien zainicjować - swego rodzaju - wtrącanie się Boga w swoje życie. Tylko wtedy, gdy ingerencja boska, w życie człowieka będzie spełnieniem, przez Boga ludzkiej prośby, nie zostanie złamana zasada wolnej woli.
 
Powołanie a wybór
Powołanie do kapłaństwa i jego wybór z własnej, nieprzymuszonej woli, to są dwa różne zachowania człowieka, mające różne wydźwięki. Powołanie świadczyłoby o upodobaniu osoby, przez Boga, który chce, tę a nie inną osobę widzieć blisko siebie, chce ją mieć pod ręką i od niej przyjmować prośby i wyrazy uwielbienia. Dla lepszego zrozumienia przywołam fragment ze Starego Testamentu. „Abel był pasterzem trzód, a Kain uprawiał rolę. Gdy po niejakim czasie Kain składał dla Pana w ofierze płody roli, zaś Abel składał również pierwociny ze swej trzody i z ich tłuszczu, Pan wejrzał na Abla i na jego ofiarę; na Kaina zaś i na jego ofiarę nie chciał patrzeć. Smuciło to Kaina bardzo i chodził z ponurą twarzą. Pan zapytał Kaina: "Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? Przecież gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować".
Rzekł Kain do Abla, brata swego: "Chodźmy na pole". A gdy byli na polu, Kain rzucił się na swego brata Abla i zabił go.” Zauważcie, do czego doprowadziło, nie równe traktowanie braci - Abla i Kaina, przez tamtego - pogańskiego - Boga. Bóg Chrześcijan kocha każdego z ludzi jednakowo, nie czyni żadnych wyróżnień. Dlatego uważam, że Kapłani nie są wybrańcami, tylko ludźmi, którzy sami odczuli potrzebę poświęcenia się Bogu, aby mogli Go bardziej od reszty wielbić i Go tej reszcie przybliżać. Ażeby naprowadzać zbłąkanych na drogę do Boga wiodącą, żeby głosić reszcie Dobrą Nowinę i ułatwiać jej uczestnictwo w obrzędach, nabożeństwach chwalebnych i błagalnych. A tak szczerze mówiąc, to my Chrześcijanie głosimy, że Bóg jest jeden - choć we trzech osobach - ale jeden. To by znaczyło, że nie ma innych Bogów. A są tylko różne formy wyznawania, ale tego samego Boga. Czy takie rozumowanie się ostoi, przy tak ogromnej ilości wierzeń, religii i przeróżnych odłamów w każdej z nich? - Ale to tylko dygresja.
 
Oddziaływanie powołania na wiernych
Odnośnie „Powołań Kapłańskich” odnoszę wrażenie, że źródło, z którego ten termin się wywodzi, jest tożsame, co źródło terminu - „ofiara Chrystusowa”. Zostały one wprowadzone do obiegu, aby pełnić rolę wpływającą na zachowania wiernych. Wszak w Ewangelii Św. Jana nie ma wzmianki o ofierze. Jezus do Nikodema wypowiedział takie słowa „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.” „Ofiarowanie, przez Ojca swego Syna” i to samemu sobie dołączyło do prawd wiary w okresie pochrystusowym i miało na celu pobudzenie, podgrzanie ofiarności wiernych.
 
Celem zaś „Powołania Kapłańskiego” było przysporzenie wzrostu prestiżu, nobilitowanie osoby kapłańskiej do rangi Wybrańca Bożego. A więc nie jakiegoś tam pierwszego lepszego spośród ludzi. Inicjatorem wprowadzenia „Powołania Kapłańskiego” była ludzka cecha przejawiająca się dążnością do wywyższania się nad poziomy.
 
Tak ofiara, jak i powołanie w konsekwencji poczyniło wielkie szkody. Ludzie - chociaż tego publicznie nie wypowiadają - w prywatnych rozmowach zarzucają „Wybrańcom” zachłanność i rozrzutność w wydatkowaniu ofiar. „Powołanie” doprowadziło do zaniku bezpośredniej łączności - tak słownej, jak i wzrokowej - pomiędzy wiernymi, a kapłanami. Kapłani w końcu odgrodzili się od wiernych murami kościelnymi i kratami konfesjonałów. Mało tego - uznali za stosowne posadzenia siebie i całą służbę przykościelną, na wyższym podium, niż resztę wiernych. Świadczą o tym - wyglądające często, jak trony - bogato zdobione fotele ustawione wokół ołtarza.  http://www.google.pl/search?q=prezbiterium&hl=pl&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=PG0kUZDcDMaZhQff3oD4Dw&sqi=2&ved=0CC8QsAQ&biw=1024&bih=570#imgrc=yM5fIS6VB76_xM%3A%3BJZnINbqIGAZOIM%3Bhttp%253A%252F%252Fwww.reda.diecezja.gda.pl%252Fprezbiterium2.jpg%3Bhttp%253A%252F%252Fwww.reda.diecezja.gda.pl%252FGaleria.html%3B664%3B500
Mnie, w kontaktach z Bogiem, nie przeszkadza, czyjeś zachowanie, jak również zabiegi obligujące wiernych do takich, a nie innych zachowań.Co niektórych, to jednak zniechęca.
 
Trwanie czy poszukiwanie?
Ostatnio, jednak daje się zauważyć wiele krytycznych uwag pod adresem Kościoła Katolickiego. Daje się również zauważyć spadek liczebny wiernych Kościołowi Katolickiemu. Spada, tak ofiarność, jak i uczestnictwo w obrzędach kościelnych. Uznałem, więc za swój obowiązek podjąć poszukiwania przyczyn występującego spadku, osłabienia wiary w naszego, mojego Boga. Tego Boga, który zstąpił z Nieba i przeżył swoje życie, takie, jakie mogło, na ów czas przydarzyć się każdemu z mieszkańców Judei. Dając tym świadectwo, swojej miłości, do rodzaju ludzkiego. A także pozostawiając ludziom swoje nauki przybliżające ludziom boskość Trójcy Świętej, ułatwiające prowadzenie godnego życia, a także ułatwiające kontakt z Bogiem, jak również ułatwiające człowiekowi pogodzenie się z ziemskimi dolegliwościami - często - niosącymi ze sobą ból i cierpienie. Każdy z nas, w chwilach zwątpienia może sam siebie pocieszyć mówiąc - skoro Syn Boży doznał w swym życiu upokorzenia, cierpienia i w męce umarł na krzyżu, to widocznie cierpienie i ból stanowią nieodłączne składniki ludzkiego życia i nie zawsze da się ich uniknąć.
 
Chrystus głosił swoje nauki, gdzie popadło, w różnych miejscach i przy różnych okazjach. Może by tak spróbować wrócić do takich metod i wyjść poza mury kościelne. Żeby kapłani, nie ograniczali się do sprawowania obrządku kościelnego, wewnątrz murów kościelnych. A popróbowali brać czynny udział w życiu społeczności, na różnych jego płaszczyznach. Przecież ksiądz też jest obywatelem i nikt mu nie może zabronić uczestnictwa w zebraniach publicznych. Co stałoby na przeszkodzie piętnowanie złych postaw, szkodliwych społecznie zachowań, czy występujących w otoczeniu, w polityce nieprawości i podłości?
 
Wszystkie swoje przemyślenia poddaję, decydentom pod rozwagę. Pewność mam tylko w jednym przypadku - nasza religia wymaga rewitalizacji, oczyszczenia z naleciałości, wypaczających jej treści.
Dobry1
O mnie Dobry1

Dziennikarzem Obywatelskim

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości