Dzisiejszy sposób mówienia o relacjach męsko-damskich jest już tak odczłowieczony, że chciałoby się powiedzieć parafrazując Prosiaczka z Kubusia Puchatka: „Jeśli to się nazywa kochanie, to ja nie chcę tego robić”...
>>
Rok temu przeczytaliśmy w Rzeczpospolitej takie oto stwierdzenia: „Kobieto, nie wybieraj życiowego partnera, kiedy zażywasz pigułki antykoncepcyjne – taką przestrogę niosą badania przeprowadzone przez brytyjskich naukowców. Okazuje się, że pod wpływem hormonów panie chętnie lgną do tych mężczyzn, którzy nie spodobaliby im się bez takiego wspomagania.” (Aleksandra Stanisławska, Pigułka skłamie kobiecie, Rz 17-08-2008).
Nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać. Już nie mówię, że ktoś naiwny mógłby sądzić, że kobiety mogą się zakochiwać w mężczyźnie bo ma dobry charakter, bo jest mądry, bo jest czuły etc. Ale powyższe wywody nie uwzględniają nawet takich motywów, jak te, że kobieta może chcieć wyjść za faceta, który ma dużo kasy. Nie chcę powiedzieć, że hormony nie mają znaczenia w postrzeganiu świata, ale jest to tylko pewien aspekt problemu, który w powyższym artykule staje się jakimś monstrum.
Dzisiejszy sposób mówienia o relacjach męsko-damskich jest już tak odczłowieczony, że chciałoby się powiedzieć parafrazując Prosiaczka z Kubusia Puchatka: „Jeśli to się nazywa kochanie, to ja nie chcę tego robić”... Gdyby współcześni ludzie byli tacy jakimi ich przedstawia powyższy artykuł, to byliby to ludzie nie tylko nie umiejący żyć cnotliwie, ale tacy, którzy nawet zatracili zdolność do posiadania grzesznych – ale ludzkich - miłości. Nie ma miejsca nie tylko na świętych, ale nawet na Tristana i Izoldę, Abelarda i Heloizę. Wszystko stało się tak płaskie i banalne. Ba, nawet nie zwierzęce. Pożycie jeleni z poprzedzającą je walką samców jest bardziej romantyczne niż to co się tu prezentuje!
Jakiś czas temu temu PAP podał inną, ale dość podobną w tonie informację. Oto polskie wydanie MTV miało nadawać reality show „Z pamiętnika dziewicy”. Jest to opowieść o grupie ośmiu nastolatków, którzy przeżywają przed kamerami swój „pierwszy raz”. Najmłodszy ma 16 lat. (PAP, Gal/18 listopada 2006 07:36).Tego typu zjawiska i opisy mogą mrozić krew w żyłach dorosłych – i nie bez powodu. To, co było niegdyś najintymniejszą częścią rzeczywistości, zostaje teraz wywleczone na wierzch. MTV twierdzi, że program ma charakter edukacyjny. Jeśli rzeczywiście ma charakter edukacyjny, to przede wszystkim uczy tego, że najgłębsza sfera człowieka, że jego uczucia i emocje nie są nic warte.
Banalizacja seksualności prowadzi to tego, że wiele kobiet tak łatwo oddaje swoje wnętrze za pieniądze. Łatwo oddają, bo nie cenią sobie swojej intymności. Nie bronią jej, bo są przecież na co dzień do tego przyzwyczajane.
To wszystko przypomina mi śmieszną i smutną wypowiedź pewnej uczennicy, która nie mogła zrozumieć, dlaczego Dafne uciekała przed Apollonem, skoro Apollo był przystojny. To, że można posiadać swoją intymność, która jest własnym sanktuarium, jest przestrzenią bezpieczeństwa, w którą nie powinien wchodzić bez naszej zgody nikt, dla tej skądinąd sympatycznej osóbki było całkowicie niezrozumiałe. Jej nikt nie pokazał, że istnieją przestrzenie, w które nie chcielibyśmy, aby ktokolwiek wchodził bez naszego pozwolenia. A właśnie o tym, że taki obszar w nas istnieje i że ma wielką wartość przypomina celibat.
Na pierwszy rzut oka osoba, która chce podjąć się ukazania istoty i wartości celibatu wydaje się we współczesnym społeczeństwie być kimś nie tylko o poglądach archaicznych, ale zgoła groteskowych. W czasach, kiedy kwestionuje się wartość rodziny, w której rozpowszechniają się przeróżne patologie seksualne i to na wielką skalę, jak można oczekiwać od mężczyzn tego, aby żyli bez kobiet, a od kobiet żeby żyły bez mężczyzn? Chciałoby się powiedzieć: „nie czas żałować róż, gdy płoną lasy!”
A przecież, gdy bliżej przyjrzymy się współczesnemu społeczeństwu, możemy nabrać przekonań wręcz przeciwnych. Otóż właśnie w naszych czasach na różne sposoby szuka się wyzwolenia od seksualności. Z czym walczy ogromna część współczesnych feministek usiłując zanegować stereotyp kobiety? Właśnie z wizją kobiety będącej tylko samicą wypełniającą oczekiwania mężczyzny, będącym w relacjach z nią tylko samcem.
Feminizm w większości swych odłamów – jest w tym podobny do komunizmu – że jakkolwiek stawia diagnozy głęboko fałszywe i nie uwzględniające natury człowieka, mówi jednakże o wielu rzeczach ważnych. Przypomina, że kobieta nie jest tylko zwierzęciem, przedmiotem użycia, ale jest osobą i to osobą przede wszystkim.
I w jakimś sensie wyrazem czegoś podobnego jest także celibat. Celibat przypomina światu: nie jesteś tylko, ani po pierwsze zwierzęciem. Nawet twoja męskość (kobiecość) jest i może być uduchowiona. Twój umysł, twoje ciało mogą służyć czemuś więcej niż tylko realizacji popędów. Mogą być świątynią Ducha świętego. Jesteś przede wszystkim osobą.
Osoby w celibacie wyrażają wyraźnie tę relację do Boga, w sposób bardziej oczywisty oddają całe swoje serce i ciało Panu. Są one tymi, którzy pełniej przypominają, że Królestwo Boże nie jest z tego świata, choć jest w tym świecie.
Jest faktem, że dla wielu osób celibat to pozbawienie się płciowości. Dlatego też często przedstawia się zakonników czy księży jako osoby zniewieściałe. Taka opinia bierze się częściowo oczywiście stąd, że zdarza się, że do Kościoła ciągną dziewczyny i chłopcy, którzy nie mają siły pójść gdzie indziej. Jak ktoś przesadnie kiedyś zauważył: „Brak odwagi, okazji, ochoty najczęstszą przyczyną cnoty”. Dla sprawiedliwości warto też dodać, że może za ten stan rzeczy też trochę jest odpowiedzialna słodko-lukrowana sztuka religijna XIX w: dla mnie często słodki niemęski Jezusek, jakiego spotykamy w większości filmów o Nim (poza Pasją) jest wyjątkowo niesmaczny.
Ale bierze się też i z tego, że męskość w naszej kulturze postrzega się często w sposób niesłychanie prymitywny, w gruncie rzeczy jako zdolność do kopulacji. Im ktoś zdobył więcej kobiet, tym wydawałoby się, ktoś jest bardziej męski. A przecież nic bardziej mylnego. To właśnie zdolność do wierności jest wyrazem siły. Tu można by dodać, że w istocie między zdrowym dziewictwem i małżeństwem nie ma aż tak wielkiej różnicy – różnica tylko o jedną kobietę. Jedno i drugie zaś łączy to, że jest to postawa wierności.
Gdy się spojrzy na najbardziej znane dwie osoby żyjące w celibacie w naszych czasach, to jest Jana Pawła II i Matkę Teresę z Kalkuty, uderza oczywista nieprawdziwość stwierdzeń o odpłciowieniu celibatariuszy. Były to osoby, które w niezwykle pełny sposób zrealizowały swoją męskość i kobiecość – włącznie, a nawet rzekłbym, szczególnie z Ojcostwem i Macierzyństwem – choć nie fizycznym, ale duchowym.
Jest uderzające, że właśnie Jan Paweł II, osoba żyjąca w celibacie był tak niezmiernie męski. Wystarczyło na niego spojrzeć i posłuchać go, aby przekonać się, że nie jest on miękkim lalusiem. Na co dzień pogodny i zrównoważony, w sytuacji rzeczywistego naruszenia godności ludzkiej potrafił unosić się gniewem jak prorok, fascynował się sztuką i poezją, bardzo lubił sport – żył nawet z punktu widzenia ludzkiego pełnią życia. Możnaby się nawet pokusić o stwierdzenie, że jego „Tryptyk rzymski” z rozważaniami o nagości, mógłby zgorszyć pobożnisiów. I Matka Teresa, pochylająca się w geście bezinteresownej miłości nad najbardziej opuszczonymi ludźmi świata. A więc ich celibat nie ograniczył ich sił witalnych, wręcz przeciwnie wysublimował i dodał im blasku.
Oczywiście każde rozwiązanie w życiu ma swoje koszty alternatywne. Kto zostaje prezydentem wszechświata, musi zrezygnować z uroków zacisza domowego. Dla tolkienowskiego Froda wniesienie pierścienia na górę Barad-Dur oznaczało wielki ciężar – a mimo to jego misja była ratunkiem dla całego Śródziemia. Nie sposób jest sobie wyobrazić, że rezygnacja z czegoś tak naturalnego jak małżeństwo nie będzie miała sporego kosztu alternatywnego. „Nie cenią wiele dziewictwa Ci, którzy nie cenią małżeństwa” – na przełomie wieku IV i V napisał święty Jan Chryzostom.
Wydaje się więc dość jasne, że zdolność do oddania się Bogu na zawsze jest znakiem siły i wolności – mogę być wiernym aż do śmierci (i po śmierci). W czasach, gdzie mody na poglądy zmieniają się jak rękawiczki, w czasach gdzie nie istnieje stabilność emocjonalna, celibat tych osób, które oddają swoje niepodzielone serce Bogu na zawsze może być niezmiernym darem – oczywiście jeśli nie jest to przejaw pychy, albo głupoty, albo nieczułości na kobiece wdzięki – ale przejaw dojrzałej męskości.
Niezawarcie związku małżeńskiego może być i bywa wyrazem słabości, czy to emocjonalnej, czy innej natury – ale nie o takiej sytuacji mówimy, ale o tych osobach, które dla Królestwa Niebieskiego wyrzekają się małżeństwa. I jest oczywiste, że może to wyrażać też siłę. Siłę, bo jest znakiem zdolności panowania nad własnym ciałem.
Nie chodzi tu jednak tylko o próżność – ja jestem w stanie nad sobą panować, a wy nie. Chodzi o coś znacznie głębszego, o miłość. Miłość pozwala patrzeć na otaczającą nas rzeczywistość z radością. W jej kontekście celibat nie jest ograniczeniem, a raczej jest wyzwoleniem się z tego, co szczegółowe i lokalne w stronę tego co ogólne, jest przestrzenią zbliżenia się do Boga i do ludzi. Jest to postawa, która pozwala widzieć wszędzie Boga i Bogu samemu podporządkować swoje życie.
To właśnie miłość pozwala widzieć piękno, radować się nim, bo przecież jest od Boga. To nie jest tak, że mężczyzna, który żyje w celibacie nie widzi piękna kobiet, że dla niego femina instrumentum diaboli est. Oczywiście roztropność chrześcijańska nakazuje posiadać tyle rozwagi, by umieć nie wchodzić w takie relacje, które są niebezpieczne i to nie tylko chodzi o sprawy cielesne, ale też o to – zwłaszcza o to - by nie być sercołamaczem.
Dodajmy, że używanie przeciwko celibatowi argumentów w stylu „jest to rzecz przestarzała, i dziś nierealna” jest nonsensem. Przecież wystarczy sobie uświadomić jedno: chrześcijaństwo rozpoczęło swoją karierę w czasach, które były równie rozwiązłe jak obecne. Wystarczy sięgnąć do mitów greckich w wersji nieokrojonej, tj. takimi jakimi były w starożytności, by zdać sobie sprawę że ówcześni ludzie, również nie radzili sobie ze swoją zmysłowością, a rzeczy jakie wyczyniał Zeus są straszne.
A więc cześć dla dziewictwa istniejąca od samego początku chrześcijaństwa nie pojawiła się bynajmniej w społeczeństwie pruderyjnym, gdzie kobiety krom twarzymęskiej nic więcej nie widziały. Chrześcijaństwo rozwinęło swoje skrzydła w społeczeństwie niesłychanie zmysłowym i musiało okiełznać cały jego dziki temperament. Kiedy święty Paweł mówił o wartości dziewictwa, określenie univira czyli kobieta posiadająca tylko jednego mężczyznę, było w wielu kręgach jak się zdaje obraźliwe.
I ówczesnemu i dzisiejszemu światu było i jest trudno pojąć celibat i nie ma się co dziwić. Bo dla ludzi, którzy nie znają siły miłości wydaje się celibat być jakimś niezrozumiałym szaleństwem. Charakterystyczna dla naszych czasów niezdolność do doświadczenia prawdziwej i godnej miłości ludzkiej powoduje, że dla wielu osób relacje z osobami płci przeciwnej nie mogą być przyjazne, ale wyłącznie nacechowane zmysłowością. Co jest zresztą zrozumiałe u tych, którzy nie wiedzą, że może istnieć pozytywna wzajemna i niełóżkowa – rzekłbym - relacja między mężczyzną i kobietą. Wszystkie takie doznania, jak podziw, cześć, szacunek, zachwyt, które były nieodłączne od relacji męsko-damskich dziś wydają się nie istnieć, jak w cytowanym na początku naszych rozważań artykule. (W dzisiejszych czasach doszło do tego, że są obecnie i tacy, którym wydaje się, że każda życzliwa relacja między mężczyznami ma także podtekst seksualny. Kiedy mój znajomy gdzieś na drodze w środkowych Stanach zatrzymał się, aby pomóc nieznajomemu mężczyźnie usłyszał od niego komentarz: Jesteś albo chrześcijaninem albo homoseksualistą). Seks w takim wydaniu staje się przekleństwem, ponieważ jesteśmy zamknięci na to, czego pragniemy, na realną miłość, a nasze relacje zmieniają się w co najwyżej wzajemne świadczenie sobie usług dla ludności.
Inne tematy w dziale Kultura