fot. ilustr. Pixabay
fot. ilustr. Pixabay
Ofiary alienacji Ofiary alienacji
596
BLOG

Rozszczepienie, alienacja rodzicielska, cisza w temacie i pomoc dla dziecka

Ofiary alienacji Ofiary alienacji Rodzina Obserwuj temat Obserwuj notkę 0
„Zjawisko rozszczepienia u dzieci będących ofiarami rozwodu bądź separacji rodziców, ukrywane było przez kilkadziesiąt lat.” - pisze na swoim blogu Karen Woodall – autorytet w dziedzinie psychologii, od lat zajmująca się problemem alienacji rodzicielskiej. - Katarzyna Chrzan

Obiektywizm ekspercki


„Z mojego doświadczenia – dodaje psychoterapeutka - wynika, że przedstawianie problemu jako związanego z zachowaniami odrzucanego rodzica jest jednym z powodów, dla których my, klinicyści, tak wolno reagowaliśmy na ten problem. Drugim powodem jest wojna płci, szalejąca pomiędzy grupami walczącymi o prawa rodzicielskie, z których każda stara się przedstawiać drugą jako wszystkiemu winną. Znalezienie się pośrodku tej wojny prowadzi klinicystów w trudne miejsca, dlatego też niewielu pozostaje na właściwym kursie. Jedynymi przegranymi w tej sytuacji są dzieci będące ofiarami rozwodu i separacji, z których wiele dopiero teraz zaczyna dostrzegać krzywdę jaką im wyrządzono nie zwracając uwagi na ich los.” 

imagefot.: Karen Woodall, Twitter



Bez względu na to, jak wiele było przyczyn, które sprawiły, że o temacie do tej pory mówiono niewystarczająco dużo i głośno, znajdujemy się obecnie w punkcie, w którym tematu tego już nie da się pomijać.

Wiadomo, że każdy rozpad rodziny, jest dramatem. Z pewnością jednak nie wszystkie jego aspekty zostały do końca poznane. Alienacja rodzicielska jest zjawiskiem, które zdarza się w sytuacjach rozwodowych wcale nierzadko. Dziś chcemy rzucić kolejne światła na ten problem, a mianowicie jak widzi je rodzic izolowany, jak wspomina tę traumę dorosły, ofiara alienacji w dzieciństwie. Sprawdziliśmy też dla Państwa przykładowe możliwości systemowej, pozaszkolnej psychologicznej i psychiatrycznej pomocy dla dzieci w naszym kraju. Zapraszamy.

Rozmowa z pewnym ojcem

JW. Jaką obecnie ma pan sytuację prawną jeśli chodzi o sprawowanie władzy rodzicielskiej nad własnym dzieckiem?

AR.: Aktualnie obowiązuje nas Ugoda Sądowa dotycząca opieki nad dzieckiem. Mam pełnię praw rodzicielskich. Jesteśmy po rozwodzie od trzech lat, sprawa była bez orzekania o winie za porozumieniem stron. Podczas rozprawy zawarliśmy ugodę rodzicielską dotyczącą planu wychowywania naszego dziecka i podziału opieki nad córką. Jednak od samego początku miałem spore kłopoty, żeby nawet spotykać się nią. Ex małżonka robiła mi trudności, bardzo często po prostu albo nikt mi nie otwierał drzwi, albo dziecko było poza domem. Myślałem, że to miało związek z jeszcze silnymi emocjami okołorozwodowymi, że się to wszystko musi ustabilizować. Ale było ciągle źle, ja wciąż nie mogłem się spotykać z dzieckiem tak jak to było ustalone. Zwróciłem się więc do sądu rodzinnego o ponowne uregulowanie kontaktów z córką i właściwie ta sprawa toczy się do teraz.

JW. Czego dotyczyły te problemy sprawowania władzy rodzicielskiej przez pana?

AR.: Pierwszy etap po rozwodzie to był czas, gdy spotkania jeszcze się odbywały, choć z utrudnieniami nie z mojej strony. Przez kilka miesięcy ugoda jeszcze była częściowo realizowana natomiast zauważyłem, że córka była do mnie negatywnie nastawiana.

JW. Proszę podać przykłady takiego nastawiania?

AR. Sam rozwód był dla mnie szokiem. Nie wiedziałem o co chodziło. Byłem bardzo zagubiony. Natomiast to, co słyszałem od córki podczas spotkań, dobijało mnie. Te spotkania, jeśli już się odbywały, zawsze ciężko się rozpoczynały. Córka przekazywała mi, że mama jej mówiła, że ja ją biłem, gdy córka nie widziała. Albo, że moi rodzice (dziadkowie) wcale jej nie kochają, że dając jej słodycze bardzo jej szkodzę itd. Także córka była nastawiana przeciwko mnie, dostawała od mamy złe informacje na mój temat, nieprawdziwe, przesadzone, jakby zniekształcane, ukazywany byłem w bardzo złym świetle. Od tych opowieści dziecka zaczynały się często nasze spotkania, widziałem że dla niej były ogromnie trudne i dopiero po jakimś czasie się uspokajała i mogliśmy swobodnie spędzać razem czas.

Inną trudnością było to, żeby w ogóle móc spotkać się ze swoim własnym dzieckiem. Prosiłem ex żonę, żeby w dni mojego czasu z córką nie organizowała dla niej innych atrakcji, ale niestety to wszystko stawało się tylko gorsze. Moje prośby do ex żony nic nie dawały, natomiast córka i ja mieliśmy cały czas dobrą więź, pomimo tych problemów. Aż w końcu zaczęła się izolacja.

JW. Co to znaczy?

AR. Najpierw, gdy chciałem spotkać się z córką, matka dziecka mówiła, że jedzie z nią do lekarza, albo że idzie do koleżanki lub że ma gości na urodzinach, albo ma jakieś zajęcia dodatkowe itd. Potem jakby już nawet nie chciała wcale nic tłumaczyć, tylko po po prostu zerwała ze mną całkowicie kontakt telefoniczny, esemesowy i mailowy. Córka nie mogła do mnie zadzwonić, ani ja do niej. Nie otwierano mi drzwi, gdy przyjeżdżałem. Poszedłem więc z powrotem do sądu i tak wszystko ciągnie się do dziś, to znaczy kolejny rok.

Ex żona w sądzie twierdziła o mnie różne rzeczy, na przykład to, że mógłbym być agresywny. Poddałem się oczywiście wszystkim badaniom biegłych, a te badania wykazały mnie jako ojca zrównoważonego, chcącego kontaktu z dzieckiem, szukającego rozwiązań. Nie wykryto żadnych problemów, które mogłaby wskazywać na mnie, jako na kogoś, kto nie miałby kompetencji rodzicielskich, czy był niewydolny wychowawczo. Co najdziwniejsze opinie nt. matki wcale nie były doskonałe, były w nich konkretne zalecenia dla niej.

Wszystko to się toczy, a ja wciąż od dwóch lat nie widzę własnej córki. Dowiedziałem się natomiast, że obcy mężczyzna mieszka z nimi, aktualny partner ex żony. Z moją córką jest pewnie każdego dnia, a ja wcale. Nie wiem gdzie przebywa moje własne dziecko.

JW. Jak pan to wytrzymuje?

AR. Od samego początku korzystam ze wsparcia psychologicznego w MOPS'ie, chodzę na psychoterapię. Ja nie byłem ojcem, który miał gdzieś swoją rodzinę. Nie wychodziłem z kolegami na miasto, ale wolałem po pracy być z dzieckiem.

Cała sytuacja jest dla mnie olbrzymim cierpieniem. Byłem tym typem ojca, który też wstawał w nocy, karmił mlekiem, usypiał na zmianę z mamą, także bawił się, zabierał na wycieczki, a nie takim co wychodził do pracy i miał wszystko gdzieś, bo wierzył w jakieś stereotypy, że facet nie zajmuje się domem i dziećmi.

Gdyby ileś lat temu ktoś powiedział mi, że tak się wszystko posypie, nie uwierzyłbym. Myślę, że chyba nikt, kto nie przeżył czegoś takiego na własnej skórze, takich fałszywych oskarżeń, oderwania od najbardziej kochanych na świecie mu najbliższych czyli od własnego dziecka, ten chyba w ogóle nie jest w stanie tego zrozumieć. Cała też rodzina, moi rodzice, moje rodzeństwo też nie mogą się spotykać z moją córką. Zostaliśmy wszyscy całkowicie odizolowani.

Jest też w tym wszystkim duże niezrozumienie w społeczeństwie. Myślenie stereotypami, które bywa jakby napiętnowaniem. To się czuje. Składam kolejne dokumenty, idę strasznie zdołowany w tym dalej, terminy się ciągną, a ja kolejny dzień nie widzę własnego dziecka, które jest dla mnie najważniejsze na świecie. Potem kolejny tydzień, miesiąc, kolejny rok, a w życiu mojej córki to przecież tyle zmian, a ja ojciec nie mogę w tym uczestniczyć... To się dzieje naprawdę.

JW. Dziękuję za rozmowę

Problem obiektywizmu

Sprawy rodzinne są zawsze indywidualnie niezwykle trudne, konflikty między rodzicami powodują lawiny negatywnych emocji i niejednokrotnie nieprzewidywalne niekiedy też przecież nieracjonalne zachowania. Nie ma co się temu dziwić, ale są granice, których nie wolno przekraczać żadnemu dorosłemu. Zwłaszcza, że w przypadku rozpadu rodziny nie ma żadnych dobrych rozwiązań dla dzieci. Są tylko niektóre lepsze od innych. 


 Karen Woodall w swojej publikacji zwraca uwagę na problematyczność widzenia tego typu spraw:


„Czy istnieją fałszywe zarzuty – pisze - na temat alienacji dziecka? Oczywiście, że tak. Podobnie jak inne fałszywe oskarżenia wysuwane są w procesie separacji rodzin, tak jak punkt widzenia w tym czasie nie może się od siebie bardziej różnić, tak indywidualne poglądy na temat tego, czym jest alienacja i w jaki sposób jest ona spowodowana, są polaryzowane. Niektórzy ojcowie uważają na przykład, że ich dzieci są alienowane, ponieważ nie mają oni równego podziału opieki, niektóre matki uważają, że ich dzieci są maltretowane tylko dlatego, że muszą postępować zgodnie z nakazem sądowym”


Jakkolwiek sprawy by się nie miały w konkretnych sytuacjach, najbardziej pokrzywdzone jest zawsze dziecko. Jak się wydaje na tym polu jest wiele zaniedbań, nie zawsze bowiem przy pokrzywdzonych najmłodszych są wystarczająco dojrzali, uświadomieni powagi problemu dorośli, którzy mogliby pomóc dziecku przejść ten traumatyczny okres i na miarę ich wieku pomagać mu rozumieć, co się z nim dzieje. Dziecko nie może być obarczane, czy wręcz torpedowane psychicznymi konsekwencjami konfliktu swoich rodziców, nie może być używane jako środek do celu. A jeśli tak się dzieje i dziecko sobie z tym nie radzi, bo i jak? Co wtedy?

imagefot. ilustr. Pixabay

System pomocowy


Na naszym tu polskim podwórku wydaje się, że mamy dużo do nadrobienia w temacie. Pomijając już świadomość samych rozstających się rodziców, stan systemu pomocowego z całym ogólnodostępnym zapleczem psychologicznym dla dzieci jest katastrofalny. Poradnie owszem zapisują dzieci na wizyty do terapeutów, ale na pierwszą czeka się wiele miesięcy, do roku, podobnie jest z psychiatrami dziecięcymi. Na szpitalny SOR – na psychiatrię, jeśli trafiają dzieci, zawsze są w złym stanie, ale i tak najczęściej nie są przyjmowane, jeśli bezpośrednio nie targnęły się na przykład na swoje życie. Powodem jest brak miejsc. Przepisywane są leki na przykład na dwa miesiące i dziecko wraca do domu ze skierowaniem do… lekarza psychiatry na dalsze leczenie. A kolejki do specjalisty są jak wyżej.

Istnieją oczywiście możliwości poszukania prywatnych gabinetów psychiatrycznych, ceny w nich w średnim polskim mieście wahają się za jedną wizytę od 200 do 300zł, o cenach prywatnych psychoterapii, równolegle koniecznych już nie wspominając.

Rozmawiając z jedną z lekarek - psychiatrą dziecięcym, u której na prywatną wizytę trzeba oczekiwać około dwóch tygodni, dowiedzieliśmy się, że telefonów w sprawie dzieci wymagających pomocy psychiatrycznej i psychologicznej odbiera niekiedy nawet około stu dziennie.

Zadzwoniliśmy jeszcze do pewnego prywatnego ośrodka psychologicznego w Polsce, gdzie starsze dzieci mogłyby być leczone przebywając w nim pod opieką specjalistów psychoterapeutòw i psychiatròw dziecięcych. Jak usłyszeliśmy w ośrodku taka pomoc trwa minimum trzy miesiące, a koszt pobytu dziecka przez jeden miesiąc wynosi 7.700zł.

Zauważmy, że powyżej podajemy informacje o ogólnej pomocy psychologicznej dla dzieci w Polsce, a co ze szczegółową, specjalistyczną diagnozą problemu alienacji rodzicielskiej?

Nie narzekać, ale działać

Cóż więc możemy my sami, niewyspecjalizowani w psychologii opiekunowie robić? Otóż możemy i musimy. W świecie tak wysokiej liczby rozwodów i separacji, nie wolno nam zasiąść w wygodnej pozycji malkontenta, czy ignoranta lub poddawać się emocjonalnym, nieracjonalnym teoriom. Na temat cierpienia dzieci doświadczonych rozpadem więzi rodzinnych, w tym problemu alienacji rodzicielskiej zgromadzonych materiałów w sieci już dużo. Chociażby TU . Im więcej będziemy wiedzieli na ten temat, tym mądrzej będziemy pomagać dzieciom dotkniętym doświadczeniem alienacji rodzicielskiej,

Wiedza o tym, co dzieje się w psychice dziecka, któremu rozpada się rodzina, z pewnością pomoże nam wznieść się ponad własne ego, jeśli taki rozpad dotyczy akurat naszego związku. Wyobrażenie o tym dostarczają nam coraz częściej wypowiadający się dorośli, którzy sami doświadczyli w swoim życiu alienacji rodzicielskiej. Oto jeden z przykładów.


„Mój ojciec odszedł, gdy miałem 3 lata – napisał do Karen Woodall jeden z jej czytelników - a mama wychowywała mnie i moją siostrę w przekonaniu, że był złym człowiekiem, który nas porzucił. Wiem, że kochałem swojego ojca, a przynajmniej odległe wspomnienie o nim, które teraz jest tylko drobną cząstką, ale dorastałem też w przekonaniu, że był złym człowiekiem. Nigdy nie kwestionowałem tego, skąd wiedziałem, że jest zły; po prostu był złym człowiekiem. W dniu, w którym przeczytałem twój artykuł, zdałem sobie sprawę, że ten `` zły człowiek '', którego odrzuciłem, kiedy chciał się ze mną zobaczyć, wcale nie był złym człowiekiem, po prostu wierzyłem w to, że nim jest i wierzyłem dlatego, że wiedziałem, że kiedy powiedziałem, że nie chcę go widzieć, moja mama czuła się szczęśliwsza, a życie było łatwiejsze. Nie obwiniam swojej matki; wciąż ją kocham i staram się znaleźć sposób na naprawę relacji bez złości i odrzucania jej za to, co zrobiła. Jestem pewien, że gdyby wiedziała, iż wmawianie nam, że nasz ojciec jest złym człowiekiem, wyrządzi nam taką krzywdę, nie zrobiłaby tego. Nie rozumiała tego. Sam tego nie rozumiałem, ale teraz rozumiem. Użyłem rozszczepienia jako obrony, które sprawiło, że uwierzyłem, że ojciec był złym człowiekiem, a ponieważ byłem jego częścią, ja też muszę być zły a w moich żyłach musi płynąć zła krew. Od dawna czekałem, aż ta zła krew wybuchnie i narobi w moim życiu czegoś strasznego, odkąd byłem żonaty, martwiłem się, że w jakiś sposób zamienię się w ojca. Wiem teraz, że tego nie zrobię, że ta „zła krew” w moich żyłach wcale nie jest zła, po prostu nauczono mnie tego, w oparciu o okoliczności.”


tłum. wypowiedzi Karen Woodall https://karenwoodall.blog/ za: trudnerelacje.pl

tłum. listu za: tamże

źródła: trudnerelacje.pl, karenwoodall.blog

KCh



Nie wszyscy są ważni. Ważny jest każdy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo