Smoleńska katastrofa to nie tylko wydarzenia, które miały miejsce 10 kwietnia 2010 roku. To także, a może przede wszystkim to, co stało się później. Reakcja polskiego państwa i rządu, skala zaniechań, kłamstwa w prowadzonym (?) śledztwie, brak szacunku dla zmarłych, ośmieszanie śp. Lecha Kaczyńskiego, wywoływanie społecznych kłótni, dziennikarskie awantury, spektakularne ucieczki polityków i tzw. ekspertów, tajemnicze zgony, oddanie polskiej racji stanu (a tym było i jest dokładne, rzetelne wyjaśnienie smoleńskich wydarzeń) w ręce ukochanego, zawsze uczciwego i sprawiedliwego sąsiada.
Katastrofą jest także wiedza i świadomość tego, co się stało, wśród polskiego społeczeństwa. Niewyobrażalnie smutne (wręcz przerażające) jak po tak krótkim czasie, taki ogrom Polaków traktuje sprawę Smoleńska jak nieistotną ciekawostkę, ewentualnie powód do żartów, niemożliwych do rozstrzygnięcia kłótni.
Z bólem muszę przyznać, że walkę o prawdę przegrywa Antoni Macierewicz, który moim zdaniemnie odnalazł się w tych całkowicie wrogim środowisku. Zmasowany atak na wszelkie alternatywne wizje przebiegu katastrofy smoleńskiej, próba dyskredytowania ekspertów jego zespołu, Lasek raz za razem bijący wszelkie szczyty hipokryzji - tak, dla wielu jest to oczywiste, ale rozejrzyjcie się po sąsiadach, znajomych, internautach - he, he - Antek i jego chłopaki bawią się samolocikami, ale zabawne! A tak w ogóle to ja już rzygam tym całym Smoleńskiem, robotę byście sobie znaleźli prawdziwą, oszołomy pisowskie!
Wszystkim tym, którzy uznali działania Tuska i jego ekipy za zdradę/wyjątkową nieudolność i nie zgadzają się dziś z MAK-owską, Millerowską wersją wydarzeń przyszło wręcz, nie oszukujmy się,działać w warunkach zaiste wojennych. Jakiekolwiek ustalenia, nie poparte dowodami, są całkowicie lekceważone. Ba, gdy te dowody się znajdują, uderzenia następuje z kierunku przeciwnego (trotyl i urządzenia, Binienda i Nowaczyk - przeciek z prokuratury).
Doprowadzono do absurdalnej sytuacji, w której to Ci, którzy mają wątpliwości, muszą te wątpliwości uzasadniać i się z nich tłumaczyć, przepraszać, zamilknąć. W polskim społeczeństwie natomiast kreuje się obraz, skutecznie determinowany przez wybiórczą i ich popleczników, że są sprawy ważniejsze, a ten Smoleńsk to taka zabawa w piaskownicy niedojrzałych chłopców, z których każdy ma coś na sumieniu, a wyjaśnić się już tak naprawdę nic nie uda (ewentualnie wszystko jest już jasne - Borat kazał lądować słabiutkim pilotom na kartoflisku).
To jest także wina Macierewicza i wszystkich, którym dobre intencje przesłoniły całkiem rzeczywistość, w jakiej działają. Zamiast skoncentrować się w pełni na punktowaniu smoleńskiego śledztwa (bez podawania alternatywnych, często ze sobą sprzecznych teorii), pokazywać ogrom zaniedbań polskiego rządu, podłość i brak ludzkich uczuć (ciała i ich traktowanie), uwypuklać raz za razem kłamstwa raportu Millera (i jeszcze raz, i jeszcze raz...) wdano się w "ekspercką, naukową dyskusję", która w świetle braku możliwości zbadania wraku i rzeczywistej konfrontacji była skazana na porażkę. Tu i teraz.
Moim zdaniem należało (należy) poczekać, aż eksperci będą mogli prowadzić swe rzetelne dochodzenia w sytuacji, kiedy polski rząd będzie ich działania wspierał (czytaj po wygranych przez PiS wyborach), wysyłał odpowiednie wnioski do braci Rosjan, a prokuratura nie będzie rżnęła pacana w ramię w ramię z dziennikarzami wybiórczej. Była szansa na stworzenie narodowego frontu przeciwko Tuskowi i spartaczonemu śledztwu smoleńskiemu, źle rozłożono akcenty i... jaki koń jest, każdy widzi. Zresztą, jak przy okazji co wybrani starają się dziobnąć parę okruszków z uświadomionego tortu ("Do Rzeczy", mini wojenki między wybranymi niezależnymi, tygodnikiem "W sieci" itp.), to czego tak naprawdę możemy oczekiwać?
Przesadzam? Zbyt śmiało? Zawsze podaje przykład osób (lemingów zwłaszcza) reagujących na film Anity Gargas "Anatomia upadku". Wypowiedzi naukowców nie rozumieją i przesypiają, Macierewicz wzbudza jedyną słuszną, lemingową reakcję, natomiast przy scenach ukazujących Rosjan, niszczących wrak, wypowiedzi załamanych członków rodzin ofiar, którzy raz za razem przeżywają ból związany z tym, jak traktowano ciała ich bliskich, polska flaga zanurzona w smoleńskim błocie - milkną. Naprawdę tak było? No fakt, oburzające.
Po czym wypierają to z pamięci i albo ignorują temat, albo żartują z helu i mgły. Przypominać, pokazywać - podłość i kłamstwa. Wyjaśnienie chwilowo odsunąć na bok, zbudować jak najszerszy front poparcia wobec tego, że nic nie zostało wyjaśnione! A jest to nasz moralny, historyczny, prawny, emocjonalny obowiązek. Nas - państwa i narodu.
Z kłamstwem należy walczyć zawsze. Tak, ale warto spróbować walczyć skutecznie. Parafrazując Tolkiena, nie wybieramy Polski, w której przyszło nam żyć (lub z dala od niej...), ale możemy wybrać, jak tę Polskę spróbujemy zmienić. Ku rozwadze.
ps. W wyniku sugestii przychylnych mi osób zmieniłem lekko tytuł notki dodając cudzysłów oraz znak zapytania. Słusznie wskazano mi, że nie każdy wszak musi znać moje wcześniejsze wpisy i może potraktować tytuł dosłownie, nie wieloznacznie, jaki był zamiar.
Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka