Marcin Tomala Marcin Tomala
3486
BLOG

Nowe, sensacyjne zdjęcia premiera!

Marcin Tomala Marcin Tomala Polityka Obserwuj notkę 13

Poziom życia politycznego w naszym kraju upadł w ostatnich latach wyjątkowo nisko. Tanie sztuczki medialne, udowodniane kłamstwa, lizusostwo dziennikarzy, którzy w założeniu powinni prezentować się niezależnością osądów, ciętym językiem, umiejętnością kojarzenia faktów. W państwie, które zmaga się na co dzień z problemem emigracji, bezrobociem, ubóstwem, służbą zdrowia, systemem emerytalnym, międzynarodową suwerennością (a nie, przepraszam, przecież to wszystko działa i funkcjonuje jak należy, prawda?) głównym kłopotem szefa rządu jest ocieplenie jego mocno nadszarpniętego wizerunku, a celem dziennikarzy prowadzenie wywiadów z jego wydającą właśnie książkę małżonką. 

Tylko ostrożnie, z taktem, bardzo delikatnie. Najpierw Monika Olejnik, potem dający się załatwić nawet Zawiszy Piotr Kraśko. Sposób, w jaki przebiegała ostatnia z rozmów był wręcz miodny, wijący się jak piskorz Kraśko - by tylko przypadkiem nie zadać pytania, na którego odpowiedź marketingowi spece od premiera zareagowaliby gniewem i zgrzytaniem zębów. A o to, przy stylu prezentowanym przez panią Małgorzatę, wcale nie tak trudno.

Ubodły premiera Tuska te "obleśne" (http://okiememigranta.salon24.pl/551245,monika-olejnik-rzeczniczka-premiera-tuska) smoleńskie zdjęcia, oj bardzo. Dziś byliśmy świadkami kolejnego, ważnego wydarzenia z udziałem pana Donalda - w swym królewskim terminarzu znalazł czas, by odwiedzić wątpiące we władcę miłościwego pospólstwo. Rodzina państwa Sochockich z Płocka przyjęła szefa polskiego rządu ciepło i gościnnie, wyciągając nawet z szafy zakurzonego, będącego na wyposażeniu każdego lemingowego domu, rządowego fotografa. Stąd przebieg wizyty (śniadania?) jest dobrze udokumentowany, choć muszę z przykrością przyznać, że na niektórych ze zdjęć premier minę ma bardziej skwaszoną, niż na słynnych już zdjęciach z naczelnikiem Putinem.


Jeśli ktoś ich jeszcze nie widział, wystarczy wpisać w wyszukiwarce "Tusk u Sochockich" (nie podaję linku, bo ten z obszerniejszym fotoreportażem to płocka strona wybiórczej, a ja nie promuję stron podejrzanej wartości i pochodzenia, jeszcze jakiś wirus czy coś podobnego i mnie będziecie potem skarżyć - wchodzimy na własną odpowiedzialność!).

Przechodząc do sedna, smutna refleksja mnie dziś w świetle tych zdjęć dopadła. Pani Tusk we wspomnianym wcześniej wywiadzie ujawniła tajemniczy fortel, jaki zastosowała, by nie przeprowadzać się z rodziną do Warszawy. Jak twierdzi - pozornie zgodziła się na przeprowadzkę - pod warunkiem jednak, że to mąż wszystko zorganizuje. Okazało się, że tak skomplikowane zadanie organizacyjne przerosło możliwości premiera, co rzuca całkiem nowe światło na jego dzisiejsze poczynania. Nie możemy wymagać, by Donald Tusk ratował swoje poparcie realnymi działaniami na rzecz państwa, gospodarki. Jedyne, co potrafi, to fortele, marketingowe sztuczki (a i te kiepskiej jakości). Zresztą z drugiej strony, wielu to przecież wystarcza - "to jest premier na miarę naszych możliwości."

Nie jest łatwo śmiać się i żartować z sytuacji (po raz kolejny, wybaczcie), która sama w sobie jest groteskowa i zabawna. Zwłaszcza w kontekście wszystkiego, co nas teraz otacza. Pozostaje się pocieszyć, że na śniadanie w Płocku ciągle jada się pomarańcze i winogrona (popijając herbatką), a nie szczaw i mirabelki ze starbucks`ową kawą. Jest ok!

ps. Tak, wiem - można mi zarzucić zbytnią sensacyjność tytułu, toż to manipulacja, panie Marcinie! Oj tam, jaki premier i wizyta, taki tytuł i sensacja.

 

 

 

Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Polityka