Ciekawego wywiadu udzieliła Gazecie Wyborczej nowa gwiazda premiera Tuska, minister infrastruktury i rozwoju Elżbieta Bieńkowska. Mówi w nim o swoich sukcesach w wydawaniu unijnych środków finansowych, kontrastuje jej wysiłki z żenującą postawą innych państw (a Hiszpania to lotnisko wybudowała, z którego nikt nie lata), jednym słowem - obraz rzetelnego, sprawnie działającego rządu, który w oceanie kryzysu radzi sobie kapitalnie.
Znalazła oczywiście ciepłe słowa dla lidera opozycji, Jarosława Kaczyńskiego. Krytyczne opinie pod jej adresem skwitowała krótko - kłamstwa, które łatwo zweryfikować oraz uczucie zażenowania. O Smoleńsku mówić nie zamierza, polityki oceniać z perspektywy gier zakulisowych nie zamierza, bo się na tym nie zna. Wicepremierem została zatem wyłącznie dzięki kompetencjom i wierze w uczciwość jej otoczenia. Ot, nam się orleańska w polityce trafiła jakich mało, nic tylko pogratulować pozostaje.
Idolkę polityczną ma jedną, to ta niemiecka pani, co jako pupila trzyma polskiego premiera, a kibicuje mocno nowej partii Gowina (to się nazywa dopiero pocałunek śmierci). Merkel, Unia, Kaczyński, sprawny rząd - wypisz wymaluj wywiad Wyborczej z politykiem platformianym. Oni tam jakiś wzorzec mają wyrysowany na ścianie?
Trafiła się jednak perełka w wypowiedziach pani minister. Tragiczny poziom emigracji oraz bezrobocia wśród młodych Polaków podsumowała w dość charakterystyczny sposób. "(...) czasem obserwuję, że wśród młodych ludzi są tacy, którzy chcą mieć od razu wszystko. Widzą, jak żyją inni, którzy pracują dziesięć lat, i chcą od razu mieć to samo. Rosną aspiracje, i bardzo dobrze, ale ludzie muszą żyć z pracy własnych rąk i głów. Ktoś musi wymyślać wynalazki, a ktoś normalnie pracować. Dobrze by było, gdyby te osoby miały jednak trochę więcej pokory, bo w życiu nic nie spada z nieba, zwykle trzeba do czegoś dochodzić latami."
Mógłbym to skwitować zwięźle, okazuje się jak zwykle, że rządzący robią wszystko jak trzeba, a bezrobotni są sami sobie winni. Zresztą nie tylko bezrobotni, aspiracji się socjologom i politologom zachciewa życiowych - do myjni samochodowej albo burgerowni pracować, to może do czegoś w życiu dojdziecie. Zdaję sobie fenomenalnie sprawę, że jak w każdym społeczeństwie i grupie społecznej trafiają się osobnicy leniwi, inteligentni inaczej, próżni, średnio uczciwi. Tylko, że w naszej rzeczywistości Ci akurat świetnie się odnajdują, robiąc na przykład karierę w polityce.
W kontekście natomiast problemów szkolnictwa wyższego, sytuacji na rynku pracy, umów śmieciowych, szarej strefy, obciążeń podatkowych, tłumienia przedsiębiorczości (wymieniać dalej?) postawa pani Bieńkowskiej, która za meritum problemu bezrobocia w naszym kraju uznaje zawyżone ambicje i lenistwo - no cóż, albo ja jestem jakiś dziwny, albo pani Elżbieta funkcjonuje w troszkę innej rzeczywistości.
Co z kolei potwierdza tezę, która stawiam ostatnio coraz częściej. Zapaść pomiędzy wybranymi ludźmi w Polsce jest coraz bardziej porażająca. Sielanka i bajka kontra tragedia i ubóstwo.Zakładając bowiem, że minister Bieńkowska nie udziela tego wywiadu cynicznie, musimy przyznać, iż jej ocena polskich realiów jest mocno naciągana, a akcenty na których się skupia, poddają w wątpliwość recepty, które proponuje.
Choć może faktycznie się czepiam, a w tej całej polskiej sielance odnaleźć nie potrafią się tylko lenie i obiboki? Lemingi, których przerosły ich ambicje i życiowe aspiracje? No cóż, odważna teza pani Bieńkowskiej, ciekawe, co na to jej wyborcy?
Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka