Marcin Tomala Marcin Tomala
1563
BLOG

Boję się państwa polskiego

Marcin Tomala Marcin Tomala Polityka Obserwuj notkę 12

Do strachliwych osób nie należę. Nigdy do bójek się nie garnąłem a w urzędach zawsze starałem się być spokojny i cierpliwy. Do czasu. Gdy ktoś wyjątkowo mocno sprawę jednak oraz mą miłość i wyrozumiałość nadwyręży, budzi się we mnie przeciwieństwo spokoju i nieśmiałości. Uznajmy, taka wersja mnie, za którą nawet moja żona nie przepada - ale powiedzcie panowie sami - czasami przecież trzeba, prawda? O ile różnej maści cwaniakujący mięśniacy czy moherowi kibole (taki żart, muszę zaznaczyć, bo mnie zaraz znowu przewrażliwiona część czytelników zaatakuje) nie budzą we mnie chęci ucieczki, to jest gatunek człeka, który mnie autentycznie przeraża. 

Niebezpieczny, lekkomyślny, nieprzewidywalny. Odrzucający konsekwencje, wręcz bawiący się nieudolnością, wierzący w swą nieomylność. Często wręcz chamski, bezczelny. Zdolny do wszystkiego. Odwaga to jedno, ale zdrowy rozsądek podpowiada - takiemu najlepiej schodzić z drogi, dla własnego i bliskich bezpieczeństwa.

Tylko co wtedy, gdy człowiekiem takim okazuje się nie pojedynczy osobnik, a cała organizacja, państwo? Jak uniknąć niebezpieczeństwa? 

Polski wymiar sprawiedliwości słynną już sprawę Trynkiewicza najzwyczajniej w świecie pokpił. Nie mam najmniejszego zamiaru rozważać, który minister, czyj rząd zawinił - nie to jest istotą problemu. Horror z mordercą dzieci na tle seksualnym w głównej roli trwa już od dawna, pojawiają się różne wątki, analizy. Strach i poczucie bezsilności. Obawa o to, że zło może wydarzyć się ponownie mieszająca się z wątpliwościami natury etycznej - czy skazany, który odbył swą karę może być celem nagonki całego społeczeństwa? 

Gdzie istnieje granica? Kto i jak powinien ją ustalać? Nie będę się silił na pseudo-filozoficzne rozważania, zwłaszcza, że w przypadku takiego rodzaju przestępstw mam dość wyraziste zdanie, a sposobu karania, jaki bym stosował, z racji powagi tematu nie wypada tutaj prezentować. Widać natomiast, w kontekście skali problemu oraz swoistego rodzaju igrzysk, które urządzili sobie politycy i publicyści, w pigułce - jak żałosnym i nieskutecznym, niepoważnym i kreującym problemy społeczne tworem jest organizacja państwa polskiego.

Początkowo sądziłem, że to kolejna sprawa - wabik, mający na celu odwrócenie uwagi społeczeństwa od realnych problemów. Może tak było w założeniu, ale sprawa wymknęła się spod jakiejkolwiek kontroli - dziś okazało się, że problem został rozwiązany - w magiczny sposób, w przeddzień uwolnienia, w celi Trynkiewicza znaleziono pedofilskie materiały a kto wie, może i ludzkie szczątki?

Nie będę się pastwił nad służbą więzienną. Propaganda i prowokacja - gdzie tam, kolejny sukces rządzącej ekipy przecież. Wykreowany przez własną nieodpowiedzialność problem rozwiązany w sposób prymitywny, chamski, wręcz groteskowy. Zdanie o opinii publicznej nasi rządzący mają naprawdę porażające, jak już jednak wspominałem wcześniej - skoro ta taktyka im się regularnie sprawdza od czasów smoleńskiego śledztwa, dlaczego mają  w sumie cokolwiek zmieniać?

Tylko, że konkludując mało optymistycznie, państwo polskie jako organizacja przestała już tylko kreować społeczeństwu problemy, niesprzyjające okoliczności. To już nie tylko nabijanie się ze ślepo popierających zwolenników, przepisowe żarty, marketingowe rządzenie. 

Dziś widać bardzo wyraźnie, że w momencie paniki, państwo to okazało się nieprzewidywalne, bezczelne, agresywne, jak zaślepiony furią psychopata dążący do celu - bez tego celu określenia, dla doraźnych korzyści, gotowe zrobić wszystko, poświęcić wiele - wszystko na oczach widzów. Jak racjonalnie poradzić sobie z kimś takim?

 

 

 
 
 

Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka