Zwycięstwo wbrew logice i przebiegu spotkania. Po fantastycznym, pełnym napięcia, walki, emocji meczu niedoceniani (choć trzeba przyznać, że poniekąd słusznie) polscy piłkarze historycznie pokonali Niemców. Dokonali tego pod wodzą krytykowanego zewsząd Nawałki, którego ja sam uważam za jednego z najsłabszych selekcjonerów w najnowszej historii reprezentacji.
Właśnie dlatego piłka nożna jest sportem popularniejszym od wszystkich innych dyscyplin zespołowych. Tylko tu drużyna 70 w rankingu może po meczu, w którym popełnia masę błędów i jest ewidentnie słabsza w ostatecznym rozrachunku pokonać mistrzów świata, niezwyciężonych w meczach eliminacyjnych od 2007 roku! Sukces dostrzeżony w całej Europie, niespodzianka, która wiernych kibiców biało-czerwonych doprowadziła do sportowej ekstazy.
Nie przesadzałbym jednak na miejscu fanów i komentatorów z optymizmem. Patrząc na statystyki i przebieg spotkania jakościowej zmiany w stylu gry naszej drużyny ciągle brak. Nie mam pojęcia co na zgrupowaniach robią podopieczni Nawałki, ale ich gra wygląda tak, jakby widzieli się na oczy po raz pierwszy w życiu. Liczba strat - porażająca, gra stref i ich oddalenie od siebie wręcz groteskowe. Gra bez piłki praktycznie nie istnieje. Sytuacja, w której po własnym stałym fragmencie pod bramką przeciwnika wychodzi nam on z kontrą dwa na dwa (2:2) powinna wywalić trenera na zbity.... tyłek. Ustawione są chociaż rzuty rożne, wolne, asekuracja? Czasu na to zbyt mało?
Skąd więc tak spektakularny sukces? Szczęście to odpowiedź zbyt banalna. Zadecydowało to, co podkreślam od dawna - mamy na chwilę obecną niewielką, ale wyjątkowo dobrą grupę piłkarzy. Niedocenianych przez kibiców, ale odnoszących spore sukcesy w zachodnich (i rosyjskich) klubach. To nie tylko gwiazda Lewandowskiego, ale jak pokazała wybitnie batalia z Niemcami, także inni.
Fenomenalny Glik (początkowo pomijany przez Nawałkę), znakomity Szczęsny, waleczny Krychowiak. W każdej formacji mamy zatem zawodnika, wokół którego można budować solidną, pewną grę. Do tego nie zapominajmy o Piszczku, Błaszczykowskim, utalentowanym Miliku. Potencjał naprawdę optymistyczny, z odpowiednią taktyką, motywacją - ta drużyna może zdziałać wiele.
Trenera bronią jednak wyniki. Więc jeśli dalej ma to tak pod panem Nawałką funkcjonować, że gramy kichę, ale wygrywamy - to niech on będzie tym selekcjonerem jak najdłużej. Pozostaje mieć nadzieję, że nas z tego optymizmu nie wyleczą we wtorek całkiem nieźli Szkoci. Tymczasem - brawo!
Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości