kemir kemir
8546
BLOG

Jestem pesymistą

kemir kemir Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 257

Kilka dni temu bloger @STARY WROCEK opublikował notkę "Jestem optymistą" - https://www.salon24.pl/u/starywrocek/1027869,jestem-optymista
Notka, z którą dogłębnie się zgadzam, pokazała pewien istotny punkt widzenia, dotyczący przede wszystkim Polski, jednak w bardziej szerszym kontekście ledwie zahacza o ważne wątki. Zmieniając zatem optykę, da się zauważyć wiele problemów, które już - niestety - optymistyczne raczej nie są i bardziej napawają ponurym pesymizmem niż pogodnym myśleniem o przyszłości.. I o tym jest poniższa notka.


Nikomu do śmiechu nie jest, ale to co chcę przekazać, kojarzy mi się z pewnym dowcipem. Otóż z 92 piętra wieżowca na Manhattanie wypada mężczyzna. I kiedy tak leci w dół myśli błyskawicznie: Boże, nie daj mi zginąć. Przyrzekam, że nie będę już zdradzał żony, oglądał pornoli,  wymigiwał się od prac domowych, przestanę pić i chodzić z kumplami do pubu, rzucę palenie i bardziej zajmę się dziećmi. Tylko mnie Boże uratuj. I nagle bach... faceta wpadł w ogromną hałdę świeżego piasku i nic mu się nie stało. Wstaje, otrzepuje się i mówi: jakich to głupot człowiek w stresie nie naopowiada. Niesamowite.


Koronawirus SARS-CoV-2 jest  właśnie takim wypadnięciem z okna na 92 piętrze wysokościowca. Wszyscy, od pojedynczych ludzi, po cale instytucje i organizacje wypadliśmy poza bezpieczny parapet i lot w kierunku twardego zderzenia się z ziemią, w najbliższym czasie nas sprawdzi. To sprawdzian w kilku aspektach - o pierwsze, sprawdza on oczywiście odporność ludzkich organizmów. Po drugie, testuje sprawność organizacji międzynarodowych, takich jak WHO czy Unia Europejska. Po trzecie, pokazuje skuteczność poszczególnych państw w obliczu kryzysu - i to na jednej, podobnej ( lub identycznej) platformie porównawczej. Łatwo jest zauważyć co kto robi, jak robi i czy działa skutecznie. Nie chodzi tutaj o porównywanie suchych danych z liczbami  zakażonych i ofiar śmiertelnych w różnych krajach, ale o to, że te liczby pokazują dosyć wyraźnie poziom organizacyjny w obliczu pandemii.


Kilka wniosków już wydaje się pewne. Takim wnioskiem jest pogląd o kompletnej impotencji Unii Europejskiej, która - jak na potężną organizację aspirującą do miana superpaństwa - okazała się spóźniona, opieszała i niedecyzyjna pod każdym względem dotyczącym SARS-CoV-2. W państwach Unii Europejskiej zupełnie nie udało się ograniczyć procesu rozprzestrzeniania się wirusa: UE bezczynnie pozwoliła na to, że  wirus pojawił się w każdym państwie kontynentu. Choć był czas ( ba , było dużo czasu), żeby się przygotować i poznać zagrożenie lepiej niż Chińczycy. Fajnie było się przyglądać, jak komunistyczne Chiny zamykają całe miasta, otaczają je kordonem sanitarnym i opanowują sytuację środkami bardzo dalekimi od "praworządnej" Unii. Wydawało się, że to jednocześnie tak proste i jednocześnie tak egzotyczne prawda? Tymczasem - w jakimś sensie - unijny liberalizm, fałszywie pojęta praworządność, plus karykaturalna struktura organizacyjna UE sprawiła, że organizacja i skuteczność komunistycznego, reżimowego państwa, położyła na łopatki europejskie superpaństwo. No ale czego spodziewać się po organizacji, która zajęta jest wprowadzaniem dziwnych ideologii, promowaniem lewactwa kosztem wartości chrześcijańskich, sztucznym tworzeniem problemu emisji CO2,  problemem "praworządności" w Polsce i na Węgrzech i od sześciu lat z hakiem nie potrafiąca rozwiązać problemów z "nachodźcami"? Wniosek? W czasach kryzysu rozwiązania demokratyczne nie sprawdzają się tak dobrze, jak te autorytarne.


Powoli przebijają się opinie, że Unia w obecnym kształcie trwać nie może - nie tylko z powodów wyżej wymienionych. Odsunięcie z UE właściwie całego strategicznego przemysłu na Daleki Wschód -  z jego tanią siłą roboczą - i de facto uczynienie z Chin światowego monopolisty/dostawcy na wiele istotnych produktów, półproduktów i komponentów, to dziwaczna forma zbiorowego samobójstwa Europejczyków, które mikroskopijny wirus pokazuje jak na tacy. Gdyby Chińczykom nie udało się powstrzymać SARS-CoV-2 i padłby cały ich strategiczny przemysł, to prawdopodobnie w Europie trupy walałaby się na ulicach - nie tylko z powodu koronawirusa. Pomijam już przerwanie łańcucha dostaw dla istniejącego jeszcze przemysłu w Europie, dostaw żywności, części zamiennych i przerwanie współpracy korporacyjnej. Jak do tych problemów ma się praworządność wg. Timmermansa i TSUE, jak się do tego ma teatralna Greta i jej wydumany dramatyzm klimatyczny, chyba pisać nie trzeba. Mówimy bowiem o zupełnie innej skali europejskiej organizacji, której właściwie nie ma - pomimo traktatów, armii biurokratów sowicie opłacanych za zajmowanie się bzdurami i brukselskim blichtrem na pokaz.


Unia, jak ów facet wypadający z okna, już przyrzeka, że nie będzie zdradzać żony... itd. Tyle tylko, że  - jeśli spadnie w hałdę piachu - otrzepie się i wróci do biura z pornolami i kumplami, z którymi trzeba się napić.  Zapomni o oknie... do następnego razu. To budzi pesymizm. Bo jak Unia poradzi sobie w olbrzymim kryzysem gospodarczym, który niewątpliwie nastąpi po pandemii SARS-CoV-2? Bajaniem o praworządności? Chyba tylko to pozostanie, bo kasa w Brukseli nie jest bez dna i nie da się w nieskończoność słabości niwelować pieniędzmi. Strefa euro - i tak wisząca na nitce przed czasami SARS-CoV-2 - może nie przetrwać, co wywoła dodatkowy, trudny do opisania chaos gospodarczy. Tak więc wizja postwirusowej Europy to jeden wielki pesymizm. Nie o sam upadek brukselskiego tworu przecież chodzi, (bo to byłaby w innym położeniu wiadomość dobra), ale o obarczenie państw członkowskich walką z nieuniknionym i  najpoważniejszym kryzysem gospodarczym od II Wojny Światowej.  Może się okazać, że unijny system jest niesprawny do tego stopnia, że po prostu nie będzie już powrotu do rzeczywistości z 2019 roku.


Wirus SARS-CoV-2 pokazuje jeszcze coś bardzo ważnego. Nie przypadkiem zostawiłem to sobie na deser, bo jest to w beczce dziegciu, słodka chochla miodu. Zwykli obywatele UE doszli bowiem do wniosku, że tylko ich własne rządy narodowe mogą działać na tyle szybko i odważnie, by zasłużyć na zaufanie. Przykład: poddani kwarantannie Włosi wywieszają na balkonach swoje barwy narodowe, a nie gwiazdki UE, sygnalizując, z kim się solidaryzują. Jest to oczywiście przygnębiające dla eurofilów,  takich jak Ursula von der Leyen, stosunkowo nowa przewodnicząca Komisji Europejskiej. Miała ona nadzieję zbliżyć unijną Europę do swoich obywateli – uczynić ją bardziej zjednoczoną i silniejszą w kontekście konfliktów geopolitycznych z Chinami, Rosją i USA. Wniosek? Narody Europy nie mogą i nie chcą, "integrować” Unii i wychodzi na to, że przyszłością Europy jest organizacja państw narodowych, czyli idee ludzi, którzy dotąd nazywani byli populistami, nacjonalistami i eurosceptykami. Ale walka z koronawirusem stała się kwestią ogólnoludzką i preferencje polityczne nie mają  ( lub za chwilę mieć nie będą) znaczenia. Euroentuzjastę i eurosceptyka, liberała i konserwatystę, lewaka i prawicowca skutki pandemii dotkną w takim samym stopniu. Nawiasem pisząc: kiedy to dotrze do "antypisu"?


Kolejne kraje nawet nie muszą opuszczać UE, by Europa upadła. Inne podobne formacje rozpadały się na przestrzeni dziejów – od Ligi Narodów po Związek Reński czy Cesarstwo Rzymskie - o ZSRR nie wspominając. Niektóre rozwiązywały się szybko, inne powoli. Każda unia na swój tragiczny koniec -  wygląda na to, że UE rozpadnie się z powodu mikroskopijnego wirusa. Trudno będzie bowiem powrócić do Europy (i świata) w takim kształcie, w jakim on był przed wybuchem pandemii. Niektórzy twierdzą, że koronawirus to jedynie łagodne manewry przed realnymi wyzwaniami, jakie dopiero czekają świat i Europę. Jeśli zatem wpadniemy w czas permanentnego, a nie przejściowego kryzysu, to przyszłość - również w kraju nad Wisłą - rysuje się czarno. Pocieszające jest jedynie to, że jako Polska nie zatraciliśmy instynktu narodowego i w momencie zagrożenia potrafimy raczej odpowiednio się zachować. To przeciwieństwo do innych krajów europejskich, które ten instynkt samozachowawczy jak gdyby gdzieś zgubiły, ale powoli wracają do narodowych wartości. Quo vadis Europo, quo vadis wirusie?

Pesymistycznie:  ku katastrofie. Ale chyba tak trzeba.



kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości