Nawet dosyć pobieżna analiza mediów zachodnich - o dziwo i tych mainstreamowych i niezależnych - wskazuje, że nic nie jest ani pewne, a nawet jest przewaga przesłanek wskazująca, że wojna na Ukrainie "to be continued". Donald Trump gościł w czwartek w Waszyngtonie premiera Wielkiej Brytanii Keira Starmera. Podsumowując rozmowy podczas konferencji prasowej zorganizowanej w czwartek późnym wieczorem czasu polskiego, Donald Trump ocenił, że rozejm między Ukrainą a Rosją nastąpi "niebawem lub nie będzie go wcale".
Wydaje się, że Donald Trump ma powoli dość kijowskiego "dyktatora bez wyborów" i jego żądań w rodzaju "zróbcie mnie cesarzem Japonii". Na dodatek, w świetle prawa, Zełenski jest nikim, ponieważ nie ma aktualnego mandatu Ukraińców do sprawowania urzędu prezydenta i rzeczywiście jest "dyktatorem bez wyborów" - na Ukrainie partie opozycyjne są rozwiązane, życie polityczne nie istnieje, nie działa parlament, wszystkie instytucje państwa i wszystkie media są podporządkowane dyktatorowi. Ile byłby wart jego podpis na międzynarodowych umowach pokojowych?
Pojawiły się sugestie, że plan Trumpa dotyczący eksploatacji metali ziem rzadkich na Ukrainie, w zamian za gwarancje bezpieczeństwa i pokój na Ukrainie jest nieaktualny, ponieważ Zełenski te złoża już sprzedał.... Brytyjczykom. Coś chyba jest na rzeczy, bo podobno nowa umowa dotyczy złóż jeszcze nieodkrytych. Trump miałby kupić kota w worku? Myślę, że wątpię. Z zastrzeżeniem, że zapewne umowa zawiera punkty, o których nigdy się nie dowiemy.
Trzeba sobie też uprzytomnić, ze sytuacja kijowskiego dyktatora jest zero - jedynkowa. Jako obecny uzurpator żyje w złudnym matrixie, który pozwala mu wierzyć, że o czymś decyduje, ma nieograniczoną władzę i jest kimś, kto może stawiać warunki Stanom Zjednoczonym, Europie i Rosji. I żądać od wszystkich : dej to, to dej, dej, dej, dej. I dają. Wychuchany i napompowany przez wojennych podżegaczy w Europie, wypieszczony przez psychopatów władających Mumią Europejską, żyje sobie w tym swoim nierzeczywistym światku ukraińskiej i swojej własnej megalomanii. Jeżeli podpisze pokój czy rozejm, z automatu, z minuty na minutę stanie się nikim. Wróci do punktu wyjścia, czyli do roli błazna grającego penisem na fortepianie. A nie... przecież jest bogatszy o kilkanaście milionów dolarów i o jakieś posiadłości w ciepłych krajach. Ale - jak to u dyktatorów - władza jest droższa niż pieniądze. Zamieni?
Rosja też niespecjalnie pali się do pokoju. Co prawda jest zmęczona i bez wątpienia wojna poczyniła jej ogromne szkody, ale desperacji w dążeniu do zgniłych kompromisów nie ma. Kreml stawia sprawę jasno: bezwarunkowa kapitulacja Ukrainy i siadamy do rozmów pokojowych. Ale jest także gotowa i zabezpieczona do kontynuowania wojny. Europa (UE) broni się od pokoju jak diabeł od wody święconej, widząc w kontynuowaniu wojny szansę na utrzymanie unijnego zombie przy życiu i przyczółek do pozbycia się Amerykanów z Europy.
Jak ta układanka będzie wyglądać finalnie? Na razie nie wiadomo. Oczywiście Ukraina może dalej brnąć w unicestwienie do ostatniego Ukraińca, karmiąc chciwe gęby Macrona, Merza i Starmera, tyle, że na front wyśle już chyba tylko babcie uzbrojone w słoiki z ogórkami. Bez broni i pieniędzy amerykańskiego podatnika, wojna jest już tylko odroczeniem wyroku, który z każdym tygodniem, ba - dniem - będzie bardziej surowy. Trump doskonale o tym wie i to on - pomimo upadłego planu - ma wszystkie asy w tym rozdaniu. Ktoś chce grać blotkami? A proszę bardzo.
Chyba, że europejskie zombie liczy, a liczy (!) że zamiast pułku babć da się wysłać na Ukrainę Polaków...
Inne tematy w dziale Polityka