Nie, nie mam na myśli ludzi otyłych. Grubasy to pewnego rodzaju polski deep state, który tworzą obrzydliwie ( jak na polskie realia) bogaci ludzie, głównie tzw. przedsiębiorcy, chociaż bliżej im na pewno do miana polskich oligarchów. Ta oligarchiczna kasta ludzi, którzy jak diabeł święconej wody unikają mediów, rozgłosu i w ogóle jakiegokolwiek wzmiankowania o nich w szeroko pojętych mediach, to grupa bardzo wpływowa politycznie, która przy okazji każdych wyborów finansuje coś lub kogoś, kto zdaniem grubasów może okazać się bardzo pożytecznym dla pomnażania ich bogactwa. Tych ludzi nie ma na głupawych rankingach najbogatszych Polaków, ponieważ oni doskonale wiedzą, że pieniądze i ich interesy lubią ciszę. Grubasów polityka i polityczny układ w Polsce, obchodzi tylko tyle, ile widzą w tym interes przeliczalny na konkretne pieniądze. W uproszczeniu ich dylemat sprowadza się do pytania, kto im zagwarantuje więcej: układ z rządem PiS czy rządy KO.
Różne dobrze poinformowane wróbelki ćwierkają, że grubasy zwołały tajne zgromadzenie wszystkich polskich grubasów, żeby naradzić się co do dwóch najbardziej dla nich istotnych problemów. Pierwszy z nich to pytanie jak poruszać się w kompletnie rozregulowanej przez rząd Tuska polskiej gospodarce. Tu trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że wszystkie te liczbowe wskaźniki, które i tak są propagandowo naciągane przez Tuska i jego hołotę imbecyli, to wyłączna zasługa grubasów, którzy jakimś cudem poruszają się w tym bajzlu i tworzą nasze PKB. Ale uznali, że cud to raczej jednorazowe wydarzenie i tak dalej się nie da. Tusk, który m.in. dzięki grubasom doszedł do władzy, zrobił ich w bambuko i trzeba sobie radzić wbrew jemu. Jak? No właśnie na to pytanie miało odpowiedzieć to tajne zgromadzenie grubasów.
Drugi problem dotyczył innego zagadnienia: wspieramy Tuska mimo wszystko, czy raczej zaczynamy grę na wsparcie PiS, które zastąpi (zapewne w koalicji z kimś tam) rozpadający się rząd "koalicji 13 grudnia". Z tego, co ćwierkają wróbelki zgody w tym temacie nie ma, ponieważ grubasy przytomnie traktują ten dylemat, jako wybór między dżumą a cholerą. PIS i Morawiecki też ich zrobili w bambuko i rany ani trochę się nie zagoiły. Jest tajemnicą poliszynela, że Tusk po stand-upie ze swoimi najbardziej zaczadzonym sekciarzami w w Piotrkowie Trybunalskim, miał spotkanie z pewnego rodzaju reprezentacją grubasów w Warszawie, ale o tym cisza, bo wiadomo - tajne przez poufne i nawet wróbelki nie wiedzą co tam się urodziło.
Pewne są chyba tylko dwie rzeczy. Po pierwsze PiS może sobie snuć urojenia o powrocie do władzy, ale bez grubasów nie ma na to żadnych szans. Po drugie, bez mocnego "NIE" grubasów, Tusk przetrwa co najmniej do wyborów 2027, a bardzo możliwe, że nawet do 2031. Oczywiście grubasy poruszają się także w ściśle związanym z nimi obszarem zdewastowanego prawa i de facto rządzącej w Polsce pomagdalenkowej kaście sądowniczej, od której są zależni - zatem postawienie się Tuskowi w jakimś stopniu oznacza wojnę z "justitkami" i człowiekiem - zupą. To na pewno nie są proste decyzje, dlatego na pytanie "kogo poprą grubasy?" odpowiem krótko: nie mam pojęcia.
Inne tematy w dziale Polityka