kemir kemir
708
BLOG

A Zagłoba obiecał Niderlandy....

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 19

Festiwal umizgiwania się do wyborców Pawła Kukiza, rozpoczęty przez Bronisława Komorowskiego od powyborczego poniedziałku, przybiera powoli rozmiary karykaturalnego
przerostu formy nad treścią i robi się niebezpieczna dla powagi państwa. Obrzydzenie bierze górę, kiedy codziennie słychać odgłosy lizania Kukiza po stopach, rękach, twarzy i pachach, byle odzyskać kilka głosów i do wieczoru wyborczego 24 maja, przystąpić chociażby z nadzieją na przyzwoity wynik. 

Ujmując rzecz obrazowo - ma się wrażenie, że urzędujący Prezydent w ostatnich pięciu dniach wykazał więcej inicjatyw ustawodawczych, niż przez 5 lat swojej leniwej, wygodnej, żyrandolowej prezydentury.
Jednak pretorianie Komorowskiego, przy każdej telewizyjnej okazji, powtarzają wyuczoną formułkę ochów i achów nad "aktywną" prezydenturą urzędującego lokatora Belwederu. Postanowiłem sprawdzić stan faktyczny. Taką, raczej dosyć rzetelnę analizę, znalazłem na portalu "Money.pl" (link pod tekstem). 

Z tej analizy dowiadujemy się że:
- W ciągu pięciu lat urzędujący prezydent zrealizował zaledwie siedem z piętnastu najważniejszych przedwyborczych obietnic.
- część inicjatyw obecnego prezydenta była reakcją na bieżące wydarzenia.
- waga inicjatyw Komorowskiego raczej nie powala: prezydent przedkładał do Sejmu projekty dotyczące ochrony krajobrazu, tworzenia szlaków turystycznych i ścieżek rowerowych na wałach przeciwpowodziowych, dwóch tak zwanych ustaw orderowych, sprawy nasiennictwa czy Trybunału Konstytucyjnego.
-  efektywność - urzędujący prezydent średnio zgłaszał 0,45 projektu miesięcznie. W porównaniu do Lecha Kaczyńskiego, który urzędował 9 tygodni krócej (ze względu na katastrofę smoleńską), Komorowski wypada zdecydowanie gorzej. Poprzedni prezydent średnio zgłaszał prawie projekt miesięcznie, a łącznie było ich 44.

Takie są fakty, z których wynika, że w Belwederze urzęduje (jeszcze) leń, bezpowrotnie zżerający codziennie 475 tys. zł wyciąganych z kieszeni polskiego podatnika.
To, co desperacko próbuje osiągnąć po przegranej w I turze, trzeba nazwać po imieniu -  to zdominowane prywatą lizustwo, nastawione na osiągnięcie doraźnych celów, być może ze szkodą dla Polski. Zresztą ileż warte jest prawo, ustawy czy referenda pisane na kolanie, pod presją realnej groźby przegranych wyborów? Trudno o bardziej jaskrawy przykład skrajnej nieodpowiedzialności, podatności na wywieraną presję i skłoności do manipulacji nastrojami społecznymi. 

Co jeszcze obieca Komorowski? Wolność, polegającą na paleniu trawki? Dopłaty do korzystania z usług agencji towarzyskich? A może młodym w każdy sobotni wieczór postawi drinka na koszt Państwa? A może - jak radził Onufry Zagłoba - obieca Niderlandy? 


A co, jeżeli wywierana presja będzie innego gatunku i natychmiast trzeba będzie podjąć decyzje o kluczowym znaczeniu np. o bezpieczeństwie Polski? 
Wobec ostatnich działań Komorowskiego, należy przyjąć za pewnik, że nie byłyby to decyzje racjonalne i przemyślane. 
Stąd już prosty wniosek, że słynna opinia Kopacz, która dotyczyła nocnego telefonu dzwoniącego w Belwederze, nabiera całkiem innego, odwrotnego do zamierzonego celu znaczenia. 

Dla mnie, zwykłego Obywatela tego Kraju, bycie prezydentem to trochę więcej, niż bycie kierownikiem kiosku z gazetami albo baru z bigosem. Niech więc sobie Pan Komorowski pogawędzi miło z Wojewódzkim, niech sobie nawet poskaka w "Celebrity Splash", albo zatańczy na rurze - jasno przecież pokazuje, gdzie jest mu bliżej. 
Czas zakończyć to tragikomiczne bigosowanie. 

 

http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/obietnice-wyborcze-bronislawa-komorowskiego,52,0,1783348.html

 

kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Polityka