kemir kemir
1379
BLOG

Niemiec, którego lubię...

kemir kemir Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 81

Jurgen Klopp - jedyny chyba Niemiec, którego autentycznie lubię, nie tylko jako fenomenalnego trenera ( z punktu widzenia fana piłki nożnej), ale (i tu już z punktu widzenia człowieka, któremu imponują ludzie niezwykli) jako genialnej persony, którą kochają i podziwiają miliony. Bo Klopp to człowiek, który szturmem wdarł się na salony, udowadniając, że w skomercjalizowanym świecie współczesnej piłki, serce oraz pasja wciąż mogą wyjść zwycięsko ze starcia z potężnymi pieniędzmi. Na szczyt zaprowadziła go niezwykła osobowość:  jego charyzma,  umiejętności oraz rzadko spotykana umiejętność podbijanie ludzkich serc.


Dorastał jako ofiara niespełnionych ambicji rodziców. Na pewno znacie kogoś takiego z autopsji. Kogoś, kto lubił fotografię, ale był ciśnięty przez tatę chirurga na studia medyczne. Dziewczynę, której największą przyjemność sprawiało malowanie, jednak rodzice-prawnicy widzieli dla niej inną drogę. Jurgen Klopp mógł być kolejnym skrzywdzonym. Mógł znienawidzić sport, który w potężnych dawkach aplikował mu ojciec Norbert. Różnica polega na tym, że on kochał to, do czego ojciec go zmuszał.– Ojciec dla młodego chłopaka jest kimś w rodzaju trenera życia. Dla mnie był trenerem życia, a poza tym trenerem piłki nożnej, tenisa, narciarstwa… – mówił kilka dni temu w szczerej rozmowie z Guillemem Balague. Gdy tylko Klopp junior nieco podrósł, ojciec od razu wziął go w obroty. Był bezwzględny. Kiedy jeździli na narty, Jurgen oglądał tylko jego plecy. Gdy Norbert urządzał synowi testy szybkościowe, dobiegał na metę, gdy młody był dopiero w połowie boiska. Kiedy rozgrywali kolejne mecze tenisa, zakończone wynikiem 6-0, 6-0, nie dawał synowi zdobyć choćby jednego punktu. Kiedy pewnego dnia Jurgen krzyknął: –Myślisz, że sprawia mi to przyjemność?!, ojciec odkrzyknął: – A myślisz, że mi sprawia?!

Nauczył się wtedy swojego życiowego credo: Stracona szansa nie jest porażką, jest informacją – wykorzystaj ją i próbuj raz jeszcze.

Klopp w trakcie meczów płonie rozgestykulowany przy linii bocznej, z popisowym zderzeniem się "klata o klatę" z asystentem po strzeleniu gola. Między meczami czaruje słowami. O synchronizacji ruchów piłkarzy: Obejrzałem film o perkusiście, który poszczególne sekwencje potrafi powtarzać do 1600 razy. Potem już nie myśli, gdy ma je wykonać, tylko po prostu gra. O relacjach z piłkarzami: Oni są moimi przyjaciółmi, ale ja nie jestem ich przyjacielem. O wymaganiach minimum: Nie da się zwyciężać bez cierpienia, dlatego żądam, by każdy na boisku szukał swoich granic. Mówi się, że dobry koń skacze tak wysoko, jak potrzebuje. Ja tłumaczę moim ludziom, że naprawdę dobry skacze tak wysoko, jak może. Do sędziego liniowego (rozjuszony, zapłacił grzywnę): Na ile błędów zezwalają ci przepisy? Jeśli na 15, to został ci jeszcze jeden. O potędze Barcelony: Z 5686. gola cieszą się, jakby strzelili pierwszego. Pokazuję te zdjęcia piłkarzom, bo to właśnie powinni czuć. Aż do śmierci.

Na łamach książki o Kloppie autorstwa Raphaela Honigsteina Josef Schneck, rzecznik prasowy BVB, wspomina:

Porozumiewał się językiem kibiców. Wielu wcześniejszych trenerów po przegranych meczach mówiło „nasza gra między liniami, między obroną i pomocą, między pomocą a atakiem nie wypaliła” albo „kontrataki były nieco zbyt wolne”. Nikt nie chciał tego słuchać. Jurgen wychodził i mówił: "zagraliśmy dziś straszliwe gówno, dlatego zasłużyliśmy na porażkę ."  Wtedy przegraną było fanom łatwiej przetrawić, kibice widzieli w nim kumpla z trybuny.

I jeszcze raz Schneck: – Pewnego dnia napomknąłem, że moja mama wkrótce będzie obchodzić 90. urodziny i że wciąż jest w bardzo dobrej formie. Klopp spytał:  "Nie uważasz, że powinienem jej pogratulować?”. To byłoby spełnienie marzeń, ale na początku nie wziąłem tego na serio. Nigdy więcej o tym nie wspominałem. Ale kilka tygodni później zapytał mnie: "Czy wkrótce nie są jej urodziny? Napisz mi adres na kartce, wpadnę z wizytą.Przyszedł, wypił kawę, zjadł ciasto, a goście nie mogli uwierzyć, że Klopp siedzi z nami i gawędzi z moją mamą. Dla niego to była najnormalniejsza rzecz na świecie.

Bo Jurgen Klopp uwielbia imprezy. Stało się to jasne dla piłkarzy Liverpoolu podczas drogi powrotnej z Vicarage Road w Watford w dniu 20 grudnia ubiegłego roku. Zastanawiali się wówczas mocno, czy ich menedżer obserwując kompromitującą porażkę 0:3, może odwołać świąteczną imprezę zaplanowaną na ten wieczór. Większość nie miałaby nic przeciwko i nawet na to liczyła. Nikt nie był w nastroju.Ku ich zaskoczeniu, Klopp nalegał, że impreza musi się koniecznie odbyć. Co więcej, wystosował nawet oficjalne pismo, nalegając na przybycie. Jego piłkarze, jego sztab oraz ich partnerki udali się do hotelu Formby Hall z przekonaniem, iż ten wieczór będzie wyglądał zupełnie inaczej. Kiedy wszyscy byli już na sali, Klopp przejął mikrofon. – Wszyscy jesteśmy rozczarowani, ale ten mecz to już historia – wyznał. – Teraz to party jest naszym priorytetem. Nie obchodzi mnie, co będziecie pić, ale nikt nie wychodzi stąd przed pierwszą w nocy. Cokolwiek robimy wspólnie, robimy to najlepiej, jak potrafimy, a dziś wieczorem oznacza to imprezowanie.

Słowo "razem" pojawia się bardzo często w jego słowniku języka angielskiego. – Jeśli będziemy trzymać się razem i przejdziemy przez to razem, Liverpool czeka świetlana przyszłość – powiedział na zakończenie poprzedniego sezonu, który zakończył się po porażce z Sevillą w finale Ligi Europy w Bazylei. Jaka była atmosfera na zaplanowanej wcześniej imprezie po meczu w szwajcarskim hotelu? Prawdopodobnie odgadliście. Zaczęło się niczym stypa, gdzie każdy rozmawiał o swoich planach wakacyjnych, ale kilka drinków później, kiedy Klopp zaprosił ich na parkiet, było już zdecydowanie lepiej. –Dwie godziny temu czuliście się jak gówno– wyznał. – Teraz, mam nadzieję, jest trochę lepiej. Posłuchajcie: to jest dopiero początek. Zagramy jeszcze razem w wielu finałach. Po tych słowach zaczął śpiewać. – Jesteśmy Liverpool, tra la la la – rozniosło się po sali. Jego piłkarze szybko dołączyli do śpiewu i nastrój był już o niebo lepszy. Właśnie takim Klopp jest menedżerem. Prowadzi swoją drużynę. Jego piłkarze za nim podążają.

Więcej nawet - pilkarze go kochają. Jeśli było coś, co powodowało niezadowolenie w szatni Liverpoolu podczas pierwszych miesięcy rządów Kloppa, to był to reżim treningowy. Ale poza sesjami treningowymi panowało ogólne rozluźnienie. Klopp chciał widzieć uśmiechy i radość u piłkarzy, gdy ci przebywali razem. Jego łagodne podejście do drużyny było tym, czego wszyscy potrzebowali. – Na boisku treningowym był pełen energii, rzucał żartami i śmiał się razem z nami – mówił Adam Lallana w maju. – Ludzie mówią o tym, że czasami nas przytulał, ale dla niektórych znaczy to bardzo wiele. Pokazuje to, że docenia on naszą pracę, jaką wkładamy w ten sport. Oczekuje ciężkiej pracy. Oczekuje zaangażowania na sto procent. Piłkarze to zrozumieli i mawiają: Jeśli wygrywamy trening, wygrywamy futbol. I wszyscy są zadowoleni. 

Czy ty kiedykolwiek nie pracujesz? Jest to pytanie często zadawane Jurgenowi Kloppowi. Każdy menedżer jest obecnie pracoholikiem, podczas gdy niektórzy wolą to robić w inny sposób, będąc specjalistami w jednej dziedzinie, ale Klopp chce być zawsze na bieżąco ze wszystkim. Dba nie tylko o to, jak czują się jego zawodnicy, ale także ma wpływ na każdy detal w klubie. Dodajcie do tego wyzwanie, jakim jest prowadzenie Liverpoolu – życie z oczekiwaniami kibiców – i robi się naprawdę ciekawie. Jest niezastąpiony w swojej pracy, a jak odkryli jego zawodnicy, lubi także grać twardo. Ma jeden sposób na zmęczenie. Każdego wieczoru po powrocie z Melwood do domu w Formby, Klopp ucina sobie mocną drzemkę – czasami dłuższą niż godzina, ale nigdy nieprzekraczającą dwóch godzin. Później, jak podkreśla, budzi się niczym nowo narodzony. Wybiera się na spacer wraz z żoną i ich ukochanym psem Emmą (mieszance collie-retrievera nazwanej po Lotharze Emmerichu, napastniku Dortmundu z lat 60.), przechadzając się po plaży w Formby lub pobliskich lasach. Wraz ze swoim sztabem trenerskim lubi czasami wyjść coś zjeść lub napić się w lokalnej restauracji. Często zdarza się, iż grają wspólnie w ping-ponga lub rzutki. Nie ma marnowania czasu czy energii.

Klopp zasadniczo pomylił się w jednym. - Jako piłkarz nie umiałem pokazać tego, co wymyśliłem. Talentu miałem na okręgówkę, głowę na Bundesligę. Wyszła z tego druga liga - westchnął kiedyś. Nieprawda. Głowę ma na seryjne wygrywanie Ligi Mistrzów. I  zapoczątkowania tej serii życzę mu dzisiejszego wieczoru.


http://weszlo.com/2018/05/26/jurgen-zdobywca-ludzkich-serc/
https://sport.onet.pl/pilka-nozna/liga-angielska/juergen-klopp-szef-jakich-malo/rkcs7x
http://rafalstec.blox.pl/2013/05/Jrgen-Kloppinho.html




kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport