Jakiś czas temu Zbigniew Boniek w którymś z wywiadów mówił, że reprezentacja jest chyba ostatnią rzeczą, która jeszcze łączy Polaków. I trudno odmówić mu racji, bo reprezentacja Polski w piłce nożnej stała się zjawiskiem, którym żyją prawie wszyscy, bez względu na orientacje polityczne i światopoglądowe. Piłka nożna, w naszym rozdygotanym politycznie organizmie, stała się najlepszym możliwym przekaźnikiem dobrych emocji. Punktem zwrotnym, kamieniem milowym, który spowodował, że hasło "łączy nas piłka" z pustego sloganu stało się realną wartością, było EURO 2016 – świetny turniej Polaków, w którym o mały włos zagralibyśmy w półfinale. Mecz z Portugalią oglądało 16 mln ludzi przed telewizorami w naszym kraju, co jest absolutnym rekordem telewizyjnym. Wyczyn to kosmiczny, zważywszy, że jeszcze około 2012 roku PZPN był instytucją wręcz znienawidzoną. Warto przypomnieć liczne akcje : "Koniec PZPN", "Akcja znicz”, afery z PZPN związane - podsłuchowa i tzw. "orzełkowa", które i tak były tylko tłem dla olbrzymiego rozczarowania wynikami na EURO 2012 i tragikomiczną grą reprezentacji w ogóle. To wszystko złożyło się na fatalny wizerunek PZPN i samej reprezentacji w świadomości Polaków, a polska piłka nożna przez całe te lata była obiektem kabaretowych żartów i nikt nie traktował jej poważnie. Kojarzono ją z obciachem i amatorszczyzną.
Wszystko co dobre zaczęło się od wybrania prezesa o silnym wizerunku, budowanym przez wiele lat, jeszcze za czasów kariery sportowej. To Zbigniew Boniek, wspólnie z Maciejem Sawickim, przeprowadził reorganizację działania związku. W PZPN zatrudniono m.in. profesjonalnych dziennikarzy, na czele z odpowiadającym za media Januszem Basałajem czy tworzącym wyjątkowe materiały wideo o kadrze, Łukaszem Wiśniowskim. Internetowy serwis "laczynaspilka.pl" odwiedza co miesiąc od pół miliona do miliona unikalnych użytkowników, a w UEFA jest pokazywany jako przykład do naśladowania dla innych federacji. Nawet niemiecka federacja interesowała się tym, co zrobił PZPN, czyli nawet najwięksi w świecie futbolu podziwiają i chcą kopiować nasze rozwiązania.
Wszystkie kroki podjęte przez PZPN – zmiana prezesa, ściągnięcie z rynku ekspertów w swoich dziedzinach, przemodelowanie biznesu, stworzenie bardziej elastycznej struktury organizacyjnej, optymalizacja kosztów – służyły przekształceniu związku "leśnych dziadków", tkwiących korzeniami w głębokiej "komunie", w prężne i dochodowe przedsiębiorstwo. Przedsiębiorstwo, bo wzrost przychodów PZPN robi wrażenie: w 2011 roku związek miał budżet na poziomie 90-100 mln zł, natomiast w 2016 roku kwota ta wzrosła ponad dwukrotnie. Jeżeli do tego wspomnieć, że reprezentacja "sponsorsko" szacowana jest na ponad 900 mln zł rocznie, to bezdyskusyjne jest stwierdzenie, że biznes reprezentacyjny jest naprawdę duży. Stworzono "markę PZPN”, a sam związek zaczął wręcz modelowo komunikować się z Polakami. Przy okazji "sprofesjonalizowali" się piarowo i marketingowo sami zawodnicy - "Lewy” jest sam w sobie wielką marką i człowiekiem-instytucją, ale dotyczy to podobnym stopniu także innych reprezentantów Polski. Marka polskiej piłki reprezentacyjnej nabiera szczególnego wymiaru zwłaszcza kontekście planowego, totalnego, realizowanego z premedytacją, niszczenia polskich marek w okresie transformacji ustrojowej i rządów PO/PSL, kiedy to osiągnięto w tej dziedzinie rozmiary barbarzyńskiego absurdu. Jeżeli zatem dziś polska piłka reprezentacyjna jest na równi z takimi polskimi, rozpoznawalnymi markami jak PLL LOT, PESA, SOLARIS, 4F czy FAKRO, to jest to godne szczególnego podkreślenia i kto wie, czy nie znaczy więcej, niż ewentualny medalowy sukces polskich piłkarzy na Mundialu w Rosji. Okazuje się, że dobry pomysł, opracowany perfekcyjnie biznes-plan, fachowi ludzie i konsekwencja w działaniu, to recepta na promocję Polski w świecie - co należałoby bardzo wyraźnie zadedykować Polskiej Fundacji Narodowej, która - niestety - przypomina w działaniach PZPN z czasów Grzegorza Lato i "leśnych dziadków".
Piłka nożna – czy nam się to podoba czy nie, jest bardzo ważnym elementem formowania i wzmacniania świadomości narodowej czy państwowej. Można narzekać, że patriotyzm wpajany przez kibicowanie nie jest tak szlachetny jak np. czytanie wieszczów czy narodowe stypy przy pomnikach bohaterów, ale trudno mu odmówić skuteczności. Nie chcąc wchodzić w górnolotne rozważania, że przez kibicowanie stajemy się lepszymi Polakami, trzeba przynajmniej przyznać, że wyrabiamy dzięki niemu tak ważne cechy jak odporność na niepowodzenia i umiejętność patrzenia na siebie z dystansem. Na szczęście możemy też cieszyć się z sukcesów polskich piłkarzy, dlatego wspólnie uczymy się celebrować i doceniać sukces - czyli coś, co w polskiej mentalności jest pojęciem - o zgrozo - pejoratywnym. Od razu narzucają się skojarzenia z licznymi innymi dziedzinami polskiego życia, z polityką na czele. Czyżby piłka nożna i pod tym względem tak bardzo współgrała z całą naszą rzeczywistością? Oby tak było!
Rzecz jasna nie byłoby tak dobrze, gdyby nie sportowe sukcesy "repry". Abstrahując od "genialności" ( lub wręcz przeciwnie ) trenera Adama Nawałki, trzeba zauważyć, że od czasów legendarnych już "orłów" legendarnego Kazimierza Górskiego, nie mieliśmy takiego "wysypu" piłkarskich talentów i osobowości. I chociaż powoli przemija czas takich piłkarzy jak Błaszczykowski, Piszczek, Grosicki, Glik czy nawet Lewandowski, to wiele wskazuje na świetlaną przyszłość piłkarskiej młodzieży: Milika, Zielińskiego, Kownackiego, Bednarka, Żurkowskiego, Szymańskiego, Frankowskiego, czy w dalszej perspektywie Gumnego czy Niezgody. A jest jeszcze kilku innych, którzy wybijają/wybili się ponad przeciętność - np, Kapustka, który na pewno ostatniego słowa jeszcze nie powiedział. Jeżeli zasługą Nawałki jest tylko tyle, że udało mu się ten "wysyp" zagospodarować, to i tak chwała mu za to.
A nasze szanse na Mundialu? 28 proc. internautów wierzy, że reprezentacja Polski znajdzie się wśród trzech najlepszych drużyn zbliżającego się Mundialu - wynika z badania zrealizowanego przez Agencję Badań Rynku i Opinii SW Research. Największe szanse na podium mają zdaniem ankietowanych: Niemcy, Hiszpanie i Brazylijczycy. Zdaniem 16,5 proc. uczestniczących w badaniu internautów, reprezentacja Polski awansuje do finału turnieju, lub znajdzie się w gronie najlepszych piłkarskich drużyn na świecie. Polacy wymieniani są obok takich potęg jak Niemcy, Hiszpanie, Brazylijczycy, Francuzi czy Portugalczycy. Optymizm internautów nie znajduje jednak odzwierciedlenia w zachowaniach, które pociągają za sobą decyzje finansowe. Doskonałą ilustracją tego są zakłady bukmacherskie. Dane z STS pokazują, że choć wierzymy w siłę polskiej reprezentacji, to pieniądze wolimy postawić na pewniaków. Najniżej wyceniane są zakłady, w których obstawiane jest zwycięstwo reprezentacji Brazylii. Polacy plasują się w tym zestawieniu na 13-tej pozycji, zatem nie za wysoko.
I tylko "niezawodny" Tomasz Lis, któremu z nienawiści do Polski wszystko się już miesza, napisał na "tłiterze": Oglądam sobie ostatnio polską ligę piłkarską i zdaje mi się, że stawianie naszej reprezentacji przed mistrzostwami w Rosji jakichkolwiek oczekiwań, poza ambitną grą, jest niepoważne. To, że w nich zagra to już cud i sukces być może ponad miarę ...
Cóż, gdyby reprezentację Polski "pobłogosławił" Donald Tusk , a "bul" Komorowski poczęstował piłkarzy czekoladowym orłem, to optyka Tomasza Lisa zapewne byłaby zupełnie odmienna. Ale chyba nie warto się jego optyką zajmować i potraktować majaczenia pana Tomasza jako egzotyczną ciekawostkę. Co prawda, sam jestem wrogiem medialnego "bicie piany” o szansach Polaków na Mundialu, bo łatwo tam nie będzie na pewno, ale umiarkowany optymizm jest wręcz wskazany i uzasadniony. Cudnie, jeśli będziemy się cieszyć z sukcesów, lecz nie potępiajmy piłkarzy gdy im się nie powiedzie. Niezależnie jaki będzie ich wynik, nie będzie on miał żadnego wpływu na poziom PKB, wzrost dobrobytu ludności, czy pozycję Polski w światowych agencjach ratingowych. Cieszmy się emocjami, cudownymi golami wirtuozów futbolu, wywieśmy biało - czerwone flagi i zaśpiewajmy z naszymi, że "Jeszcze Polska nie zginęła". Pamiętajmy, że przynajmniej w tych "mundialowych" dniach łączy nas piłka!
PS. Notka została opublikowana tuż po "newsie" w sprawie piwa prezesa PZPN, Zbigniewa Bońka - czyli "aferze" rozpętanej przez dziennikarza TVP, Samuela Pereirę. Szkoda, że zdawałoby się poważnych ludzi dzieli ... piwo. Niepoważne to..., więcej nawet - jest to zwyczajnie śmieszne.
Inne tematy w dziale Sport